[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łyłem.Ilekroć pózniej usiłowałem przypomnieć sobie ową chwilę, udawało mi się jeno odtworzyć ciągpewnych doznań.Oto ostatni błysk stali przed oczami, znużenie ręki zadającej ciosy na prawo i lewo, skoknaprzód w kompletną pustkę, gdzie nie spotkała mnie ani stal, ani ból, ani opór żaden.Raptem poczułemjakieś ciało, mocne i twarde, czyjąś szatę, dłoń silną, która mnie podtrzymała, a może snadz objęła w trosceo to, bym krzywdy sobie nie napytał.A ja usiłowałem wyrwać się by kolejny sztych zadać, miotałem się wmilczeniu, blisko zaś głos z lekkim włoskim akcentem szeptał niemal z czułością:  pokojnie, mały,spokojnie!", jakbym to ja sam siebie najłacniej mógł zranić ostrzem sztyletu.A potem, kiedym tak walczył ztwarzą wciśniętą w tamto ciemne odzienie, które woń i potu, i skóry, i metalu wydzielało, dłoń, co niby mnieobejmowała lub też ochraniała, z wolna wykręciła mi rękę, aż nareszcie broń swą wypuściłem.Znów napłacz mi się zebrało i ochotnie bym łzami wybuchł, wprzódy jednak ścisnąłem nienawistne Ramię z furią i zcałej siły, niczym pies obrończy, co gotów jest zginąć raczej, nizli dać się okiełznać.I nie puściłbym go,gdyby ta sama dłoń w pięść się nie zacisnęła i potężnego ciosu mi nie zadała tuż za uchem.Noc rozleciałasię wówczas na tysiące kawałków, a ja zapadłem w raptowny, ciężki sen.W czarną, próżną otchłań, w którąrunąłem bez jednego jęku ni słowa skargi.Gotów stanąć przed Bogiem jak prawy żołnierz.A potem przyśniło mi się, że nie umarłem.I w wielką bojazń popadłem, gdym pewności nabrał, że będęsię musiał przebudzić.V.W IMI BO%7łEPrzebudziłem się raptownie, pogrążony w mroku i cały obolały.Znajdowałem się w jadącym powozie,którego okna były zaciemnione.Coś ciążyło mi u nadgarstków, a kiedym się poruszył, posłyszałemdzwięczenie metalu, co wielką trwogą mnie napełniło: oto założono mi na ręce kajdany, umocowanełańcuchem do podłogi pojazdu.Przez szpary wdzierało się światło, z czego zmiarkowałem, że wstał jużdzień.Sam nie miałem pojęcia, ile czasu minęło od chwili mego pojmania.Powóz jechał wszelako zjednostajną prędkością, czasem jeno, gdy szlak wiódł pod górę, dobiegało mnie trzaskanie bicza i okrzykiwoznicy, gdy muły ponaglał.Słychać też było klekot końskich kopyt, to przyśpieszających, to znówzwalniających.Powiezli mnie tedy poza miasto, skutego i pod eskortą.A wnosząc z tego, com był usłyszał,gdy mnie pochwycili, wpadłem w ręce inkwizycji.Nie trzeba było zbytnio mózgownicy nadwerężać, byprawidłowy wyciągnąć wniosek: jeśli ktoś miał przed sobą czarne perspektywy, to ni mniej, ni więcej tymkimś byłem ja.Rozpłakałem się.Szlochałem rozżalony śród terkotu kół i ciemności, w której żadne oko dojrzeć mnienie mogło.Szlochałem dopóty, dopóki łez mi starczyło, a potem skuliłem się, chlipiąc, w kącie.Pozostało mi jenoczekanie, czekałem więc, ze strachu przymierając.Jak każdy ówczesny Hiszpan, wystarczająco wielewiedziałem o praktykach inkwizycji - jej cień posępny od lat stanowił część krajobrazu, w jakim życie naszeupływało - mogłem się tedy łacno dorozumieć, jakie było me przeznaczenie: tajemne kazamaty ZwiętegoOficjum w Toledo.Wspominałem już bodajże wcześniej waszmościom o inkwizycji.Nie była ona w naszej ojczyzniegorsza zgoła nizli w innych krajach Europy, a przecież Holendrzy, Anglicy, Francuzi i luteranie, nasipodówczas naturalni wrogowie, włączyli ją do Czarnej Legendy, która pózniej poręcznym byłauzasadnieniem pogromu imperium hiszpańskiego, gdy już ostatecznie podupadło.Prawda, Zwięte Oficjum,dla pilnowania czystości wiary powołane, w Hiszpanii na przykład większym okrucieństwem zasłynęło niżwe Włoszech czy Portugalii, a jeszcze gorzej rzecz się miała w Indiach Zachodnich.Aliści inkwizycjafunkcjonowała przecież i w innych miejscach.Co więcej, czy to za jej pośrednictwem, czy też nie, Niemcy,Francuzi albo Anglicy upiekli na stosach liczniejszy tłum odszczepieńców, czarownic i zwykłychnieszczęśników nizli my, Hiszpanie.Tutaj przynajmniej, za sprawą skrupulatnej biurokracji habsburskiej,każdy spalony - też było ich niemało, wszelako nie aż tylu - miał spisane, jak się patrzy, akta procesowe zimieniem i nazwiskiem.Niczym takim nie mogą się, oczywista, legitymować ani żabojady i icharcychrześcijański monarcha, ani przeklęci schizmatycy zza Renu, ani nieodmiennie fałszywa Anglia,siedlisko nędzników i piratów.Oni wszyscy, banda wszetecznych obłudników, stosy wznosili z wielkimukontentowaniem, tysiącami, bez ładu i porządku, wedle ochoty albo gwoli zabezpieczenia interesów.27 Ponadto w owej epoce sprawiedliwość świecka była równie okrutna, co i kościelna, także samoprzedstawiała się zecz z pospólstwem, które już to wiedzą nieskalane, już to igraszkę w tym widząc,lubowało się w makabrycznych widowiskach.Poza wszelką wątpliwością inkwizycja często stanowiła brońna użytek rządów królewskich, jako to się przedstawiało za naszego Filipa Czwartego, który w swejkompetencji zatrzymał sprawy tak zwanych nowych chrześcijan i judaizantów, ściganie czarownic,bigamistów i sodomitów, a nawet cenzurę książek, walkę z kontrabandą broni i rumaków oraz z fałszerzamipieniędzy.Tu argumentowano, że przemytnicy tudzież fałszerze szkodę przynoszą ogromną samejmonarchii, a że ta była obrończynią wiary, kogokolwiek zatem uznawano za jej wroga, stawał się takożwrogiem Boga, niejako z urzędu.A przecież, lubo za granicą sporo kalumnii na nasz kraj rzucono, lubo nie wszystkie procesy stosuwieńczył, lubo mnogie były przykłady, gdy miłosierdzie i sprawiedliwość górę wzięły - inkwizycja zgubnywpływ na kraj miała, jak zawsze bywa, kiedy gdzie nadmierna władza się skupi.Upadek zaś, któregodoświadczyliśmy w Hiszpanii w naszym stuleciu - istna lawina błota, która już wiele dobra pochłonęła iwiele jeszcze pochłonie - wydarzył się przede wszystkim dla tej przyczyny, że Zwięte Oficjum krępowałoswobody, tamowało dopływ kultury, jątrzyło w sercach i ciemnotę religijną wzniecało.A takowe przerażeniebudziło, że tak zwani krewniacy inkwizycji, to jest zaufani agenci (godność tę można było pozyskać zapieniądze), absolutną bezkarnością się cieszyli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl