[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani Christy, ani Katie Morris, jej najlepsze koleżanki, nie dopatrzyły się wseksie niczego wielkiego.Przynajmniej w seksie z tym Drew.Prawdę mówiąc,trochę bolało, a także było jej potem smutno i trochę głupio.Nie chciałaby spotkaćsię z nim znowu ani wspominać, co z nim robiła.Ale to wszystko pewnie dlatego,że on miał dopiero piętnaście lat, nie wiedział jeszcze, jak do tego podejść, a onatak naprawdę nie miała na niego ochoty, tak jak ma na Rusty'ego.* rusty (ang.) - rdzawy (przyp.tłum.). Rusty miał siedemnaście łat.Nie był już małym chłopcem, jak Drew.Seksz Rustym wyglądałby inaczej.One też tak uważają: Allison i Becca, i Maddie.Najważniejsze, że ona nie należy do naiwnych.Jest przygotowana.Zanimjeszcze przespała się z Drew, Christy podebrała matce całe opakowanie pigułekantykoncepcyjnych i dała jej z tego sześć.Gdyby Jessica chciała uprawiać sekswięcej niż sześć razy, musi już sama postarać się o więcej pigułek, tak powiedziałajej wtedy Christy.Ale jak dotąd zużyła tylko dwie.Zdawała sobie sprawę, żezdobycie następnej porcji pigułek będzie problemem, bo nie przyjazniła się już zChristy.Ale bardziej niepokoiło ją coś innego: czy przypadkiem w tych pigułkachnie ma jakiegoś składnika, który wchodzi w niepożądaną reakcję z insuliną.Wiedziała, że powinna uzgadniać z lekarzem zażywanie wszelkich leków nareceptę, a do nich właśnie zaliczają się pigułki antykoncepcyjne, nie mogła sięjednak zdecydować na taką rozmowę z lekarzem.Co by było, gdyby powtórzyłpotem całą rozmowę mamie?Postanowiła więc odsunąć na bok wszelkie obiekcje, brać pigułki wtedy,gdy będzie to potrzebne, i mieć przy tym nadzieję, że nie stanie się nic złego.Jakdotąd, wszystko grało, jeśli nie liczyć niewielkich krwawień.Przecież mnóstwo ludzi choruje na cukrzycę i uprawia seks.I te kobiety teżstosują pigułki, może nie? A mimo to nie umierają.Tak więc nie ma się czymmartwić.Rozmyślania przerwało jej nagłe szczekanie.To Bonnie, terier szkockisąsiadów, dwa domy dalej.Ujadał wystarczająco głośno, aby niemal zupełniezagłuszyć niesioną z wiatrem muzykę dzwonków wietrznych.Boże, czy ciWelchowie nie nauczą się wpuszczać psa na noc do domu? Dojdzie wreszcie dotego, że ktoś z sąsiedztwa straci cierpliwość i wezwie policję!Na pewno w pobliżu kręci się lis lub jeleń, lub inne zwierzę tak jak to sięjuż tu w Bexley zdarzało przedtem kilkakrotnie; pies szalał nie na żarty.Jessica napluła na czubek papierosa, by go zgasić, następnie cisnęła go w rosnący tuż przyporęczy ganku i schodkach krzew kaliny.Mama na pewno go tu nie znajdzie,nawet za milion lat.Kalina rosła przed gankiem od dawna, była tu, zanim one sięwprowadziły do tego domu.Chyba nikt już nie zwracał na nią uwagi, a mama napewno nie.Mama nie była typem ogrodniczki.Jeśli istnieli ludzie nie mający dobrejręki do roślin, mama była najlepszym przykładem.Nie potrafiła nawet utrzymaćkwiatów w domu, każdy z nich żółkł w krótkim czasie.Jessica spojrzała w stronę domu Welchów.Ciekawe, co tak bardzorozdrażniło teriera? Mrok był zbyt gęsty, by mogła dojrzeć coś więcej niż własneogrodzenie.Rozpostarty w górze baldachim z wierzchołków drzew skuteczniezasłaniał widok na księżyc i gwiazdy, tworząc nieforemny, ruchomy układ cieni,który sprawiał, że jej ukochane podwórze przeistoczyło się w jakieś obce, małoprzyjazne miejsce.W pewnej chwili Jessica zatrzymała huśtawkę i zdrętwiała z wrażenia.Tużprzy żelaznej ławce parkowej pod olbrzymim dębem pośrodku podwórza dojrzałacoś jakby przyczajonego.A może był to ktoś? Ruchome cienie pozwoliły jejujrzeć to jedynie na mgnienie oka, aby już po chwili wchłonąć bezpowrotnie.Odniosła wrażenie, że to mężczyzna.Albo pies lub raczej jeleń stojący natylnych kończynach.Albo coś bardzo, bardzo niesamowitego - i nie z tego świata.Utwierdziwszy się w straszliwym przekonaniu, że obserwują ją jakieśniewidoczne stąd oczy, poczuła, jak jeżą jej się włosy na głowie.Błyskawicznie zeskoczyła z huśtawki, rzuciła się do wejścia, wbiegła dośrodka i starannie zamknęła za sobą drzwi.Przez kilka długich chwil stała tak zręką na zasuwie, czekając, aż serce przestanie walić jak oszalałe, a oddech wrócido normy.Jasne, to głupie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl