[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To jest twoja wojna.- Dlaczego sam nie pokierujesz zespołem?- Jestem jedynie zwykłym doradcą bez żadnej mocy operacyj-nej.- W głosie Szamrona brzmiała ironia.Bawiło go odgrywanieroli sponiewieranego cywila, którego przed czasem wysłano nazieloną trawkę, nawet jeśli rzeczywistość miała się zupełnie ina-czej.- Poza wszystkim, Lew się nie zgodzi.- A na mnie by przystał?- Nie ma wyboru.Premier wyraził już zdanie w tej kwestii.Rzecz jasna, podpowiadałem mu wtedy cichutko.- Zawiesił głosna chwilę.- Lew postawił wszakże jeden warunek i, niestety, niebyłem w stanie go zakwestionować.- Jaki warunek?- Nalega, żebyś wrócił do pełnej, etatowej służby i wszedł naoficjalną listę płac.Po wiedeńskiej tragedii Gabriel odszedł z biura.Misje, którychpodejmował się w następnych latach, miały charakter wyłączniezleceń specjalnych, przygotowywanych i dyrygowanych przezSzamrona.- Chce mnie podporządkować rozkazom biura, żeby móc mniekontrolować - stwierdził Gabriel.- Cóż, jego pobudki są raczej oczywiste.Jak na człowieka taj-nych służb, Lew nie najlepiej sobie radzi z zacieraniem własnychśladów.Ale nie bierz tego osobiście.To mnie uważa za swojegowroga.Twoja wina, obawiam się, sprowadza się jedynie do znajo-mości ze mną.1Sayaret - izraelska jednostka elitarnych sil specjalnych. Na ulicy podniosła się wrzawa, odgłos biegnących i krzyczącychdzieci.Szamron milczał, dopóki hałas nie ucichł.Kiedy odezwałsię ponownie, w jego głosie pojawiła się nowa nuta frasunku.- Dysk zawiera coś więcej niż tylko dossier - powiedział.- Zna-lezliśmy także dokumentację fotograficzną i szczegółowe analizysystemów ochrony kilku przyszłych potencjalnych celów atakóww Europie.- Jakich celów?- Ambasad, konsulatów, biur naszych linii lotniczych, głów-nych synagog, ośrodków gmin żydowskich, szkół.- Ostatnie słowoodbijało się echem pod apsydami kościoła przez chwilę, zanimzamarło w ciszy.- Uderzą w nas ponownie, Gabrielu.Możesznam pomóc ich powstrzymać.Znasz ich tak jak nikt na bulwarzeKróla Saula.- Skierował wzrok na ołtarz.- Znasz ich tak dobrze,jak ruchy pędzla tego Belliniego.Szamron przeniósł spojrzenie na Gabriela.- Twój czas w Wenecji dobiegł końca.Po drugiej stronie lagunyczeka samolot.Polecisz nim, czy to ci się podoba, czy nie.Cozrobisz potem, to już twoja sprawa.Możesz siedzieć sobie w bez-piecznym mieszkanku i dumać nad kolejami losu albo pomócnam dopaść tych morderców, zanim oni nas dopadną.Gabriel nie zdobył się na protest.Szamron miał rację: nie pozo-stało mu nic innego, jak wyjechać.Ale w pełnym samozadowole-nia tonie głosu Szamrona było coś irytującego.Przez lata prosiłGabriela, by ten wrócił do Izraela i przejął kontrolę - najlepiejnad całym biurem, a przynajmniej nad działaniami operacyjnymi.Gabriel nie mógł pozbyć się wrażenia, że starzec na swój makia-weliczny sposób czerpał pewien rodzaj satysfakcji z całej sytuacji.Wstał i podszedł do ołtarza.Próba szybkiego dokończenia gonic wchodziła w grę.Postać świętego Krzysztofa z DzieciątkiemJezus na ramionach wymagała jeszcze sporo podmalówki i punk-lowania.Pózniej należało pokryć cały obraz nową warstwą wer-niksu.Minimum cztery tygodnie, choć sześć było bardziej realne.51 Przypuszczał, że Tiepolo zleci to komuś innemu, i na tę myślzrobiło mu się kwaśno w ustach.Ale sęk tkwił jeszcze gdzieindziej: Izrael nie uginał się raczej od ciężaru obrazów włoskichstarych mistrzów.Szanse na to, że nigdy już nie będzie mu danedotknąć żadnego Belliniego, były ogromne.- Moja praca jest tutaj - odezwał się Gabriel, choć jego głosprzepełniony był rezygnacją.- Nie, twoja praca była tutaj.Teraz wracasz do domu.- Szam-ron zawahał się.- Na bulwar Króla Saula.Do Brec Israel.- Ale Leah też jedzie - powiedział Gabriel.- Przygotowania dojej wyjazdu będą musiały potrwać.Chcę, żeby w tym czasie ktośjej pilnował w szpitalu.Nie obchodzi mnie, że w dossier uznanazostała za martwą.- Już oddelegowałem tam agenta z naszej londyńskiej komórki.Gabriel popatrzył na Chiarę.- Ona także wraca.- Szamron odgadł jego myśli.- Zostawimyw Wenecji zespół z sekcji ochrony do opieki nad jej rodzinąi gminą.Zostanie tak długo, jak to będzie konieczne.- Muszę powiedzieć Tiepolowi, że wyjeżdżam.- Im mniej ludzi będzie wiedziało, tym lepiej.- Mam to gdzieś - powiedział Gabriel.- Jestem mu to winien.- Zrób, co uważasz za konieczne.Tylko zrób to szybko.- A co z domem? Mam tam rzeczy.- Chłopcy z ewakuacji zajmą się twoimi rzeczami.Kiedy skoń-czą, nie zostanie najmniejszy ślad po twoim pobycie.- Mimowcześniejszych upomnień Gabriela Szamron zapalił papierosa.Przez chwilę trzymał zapałkę zapaloną, potem ceremonialnie jązdmuchnął.- Tak, jakbyś nigdy nie istniał.Szamron dał mu godzinę.Z berettą Chiary w kieszeni Gabrielwyślizgnął się przez tylne drzwi kościoła i ruszył w kierunkuCastello.Mieszkał w tej dzielnicy w okresie swojego terminu52 u Umberto i dobrze znal poplątane uliczki sestiere1.Turyści nigdysię tu nie zapuszczali, wiele budynków było niezamieszkanych.Trasa, którą obrał, umyślnie okrężna, prowadziła przez kilka pod-ziemnych sottoportegi, gdzie ewentualny  ogon" nie miał się gdzieukryć.Raz z rozmysłem wszedł do zamkniętego corte, z jednątylko, wspólną drogą wejścia i wyjścia.Po dwudziestu minutachmiał pewność, że nikt go nie śledzi.Biuro Francesca Tiepolo mieściło się w dzielnicy San Marcoprzy Viale 22 Marżo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl