[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Są z litego kamienia.Czarnoksiężnik znów spojrzał na zarys wejścia.- Otwórz je, Royce.Royce spojrzał z niedowierzaniem.- Co mam otworzyć? Przecież to ściana.Nie ma zasuwy, zamka, nawet żadnej szczeliny.Ktoś ma kamień szlachetny, który moglibyśmy wypróbować?- To nie jest klejnotozamek - wyjaśnił czarnoksiężnik.- Potwierdzam, a znam się na tym - powiedział Magnus.- Spróbuj - upierał się czarnoksiężnik, wpatrując się w Royce’a.- Dlatego cię tusprowadziłem.Przypominasz sobie? Royce spojrzał na ścianę przed sobą i się nachmurzył.-Jak?- Zdaj się na instynkt.Otworzyłeś drzwi do mojego więzienia, a na nich też nie byłozasuwy.- Miałem szczęście.- Może znów będziesz je miał? Spróbuj.Royce wzruszył ramionami.Zrobił krok do przodu i położył lekko ręce na kamieniu,przesuwając po nim opuszkami palców w poszukiwaniu czegoś, czego być może niedostrzegały jego oczy.- To strata czasu - orzekł Magnus.- Widać wyraźnie, że to potężny zamek, którego nieda się otworzyć bez klucza.Znam się na tych rzeczach.Robiłem takie rzeczy.Projektuje sięje tak, aby nie mogli ich sforsować tacy złodzieje jak on.- Ach - powiedział Esrahaddon dokrasnoluda.- Nie doceniasz Royce’a.To nie jest zwykły włamywacz.Wyczułem to już wchwili, gdy po raz pierwszy go zobaczyłem.Wiem, że jemu może się udać.- Czarnoksiężnik odwrócił się do Royce’a, po którym było już widać irytację.- Przestańpróbować je otworzyć - pouczył go - lecz po prostu to zrób.Nie myśl o tym.Po prostu tozrób.- Co mam zrobić? - zapytał rozdrażniony Royce.- Gdybym wiedział jak, myślisz, że zwlekałbym z tym?- Na tym polega problem.Nie myśl.Przestań być złodziejem.Zwyczajnie otwórz drzwi.Royce spiorunował czarnoksiężnika spojrzeniem.- Świetnie - powiedział i przycisnął dłoń do kamiennej ściany, a następnie ją cofnął,zaskoczony.Na twarzy Esrahaddona pojawił się wyraz czystej rozkoszy.- Wiedziałem.- Co wiedziałeś? Co się stało? - spytał Hadrian.- Ja tylko pchnąłem dłonią ścianę - roześmiał się Royce, dostrzegając niedorzecznośćcałej sytuacji.– I co?- Jak to co? - spytał, wskazując na litą ścianę.- I co się stało? Czemu się uśmiechasz?Hadrian obejrzał dokładnie ścianę w poszukiwaniu czegoś, co mógł przeoczyć -drobnego pęknięcia, maleńkiej zasuwki, dziurki od klucza - ale niczego nie zauważył.Kamieńwyglądał tak samo jak wcześniej.- Otworzyły się - odparł Royce.Hadrian i krasnolud spojrzeli na niego zaskoczeni.- Co ty pleciesz?Royce zerknął przez ramię, jakby to miało wszystko wyjaśnić.- Oślepliście? Drzwi są otwarte na oścież.Widać korytarz, który biegnie…- Oni tego nie widzą - wtrącił czarnoksiężnik.- Nie widzisz, że drzwi są teraz otwarte? - spytał Royce Hadriana.- Nie widzisz tycholbrzymich dwuskrzydłowych drzwi o wysokości trzech pięter?Hadrian pokręcił głową.- Ściana wygląda wciąż tak samo.Magnus skinął głową na znak potwierdzenia.- Nie widzą tego, bo nie mogą wejść - wyjaśnił czarnoksiężnik.Royce podążył wzrokiem w górę za spojrzeniem czarnoksiężnika i jego oczy sięrozszerzyły.- O co chodzi? - spytał Hadrian.- Magia elfów uniemożliwiająca wrogom przejście przez te ściany.Widzą oni jedynielity kamień.Portal jest dla nich zamknięty.- Ty to widzisz? - spytał Royce Esrahaddona.- Całkiem wyraźnie.- To dlaczego oni nie?- Już ci powiedziałem, to magia, która ma powstrzymać wrogów przed wejściem.Tak sięskłada, że zaproszono mnie tutaj dziewięćset lat temu.I tuż po mojej wizycie opuszczonowieżę w pośpiechu.Domyślam się zatem, że nikt nie pamiętał, by anulować moją przepustkę.- Znów spojrzał na coś, co Hadrianowi wciąż wydawało się litym kamieniem.- Nie sądzęjednak, bym zdołał te drzwi otworzyć, nawet gdybym miał ręce.Dlatego cię potrzebowałem.- Mnie? - zdziwił się Royce, a potem spiorunował czarnoksiężnika spojrzeniem.- A więcwiedziałeś?- W przeciwnym razie kiepski byłby ze mnie czarnoksiężnik, prawda?Royce spojrzał niepewnie na własne stopy, a potem powoli na Hadriana, który tylko sięuśmiechał.- Ty też wiedziałeś?Hadrian zmarszczył czoło.- Naprawdę myślałeś, że mógłbym pracować z tobą przez te wszystkie lata i się tego niedomyślić? Wiesz, to dość wyraźnie widać.- Nigdy nic nie powiedziałeś.- Myślałem, że nie chcesz o tym rozmawiać.Zazdrośnie strzeżesz swojej przeszłości.Stary, w twoim życiu istnieje wiele drzwi, do których nie pukam.Czasami nawet sięzastanawiałem, czy ty sam o tym wiesz.- O czym? Co tu się dzieje? - dopytywał się Magnus.- Nie twoja sprawa - odpowiedział Hadrian.- Tutaj jednak nasze drogi się rozchodzą.Niemożemy wejść, a nie uśmiecha mi się siedzieć tu na progu i czekać, aż latający jaszczur wrócido domu.- Powinniście zejść na brzeg - oznajmił Esrahaddon.-Royce i ja możemy dalej iść sami.- Ile to potrwa? - spytał Hadrian.- Kilka godzin, może dzień - odparł czarnoksiężnik.- Liczyłem, że się stąd ulotnimy przed jego powrotem - powiedział Royce.- To niemożliwe.Poza tym kto jak kto, ale ty nie powinieneś mieć z tym problemu.Jestem pewny, że już okradałeś domy podczas obecności ich mieszkańców.- Nie takie, wktórych domownik mógłby mnie połknąć żywcem.- A więc będziemy musieli zachowywać się wyjątkowo cicho, prawda?Rozdział 10Zaginione mieczeMyślałem, że wczoraj wieczorem poszło dobrze - powiedział biskup Saldur, krojąc sobietrójkątny kawałek sera.Siedział przy stole bankietowym w wielkiej sali w towarzystwieacybiskupa Galiena, wartownika Luisa Guya i lorda Rufusa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl