[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nogi rewolwerowca pojawiły się w polu widzenia Mosesa.Z cholewy wysokich butów wyciągnął nóż i ostrzyłgo na nogawce spodni.Mose wykręcił głowę, żeby popatrzeć w górę.Ten człowiek wciąż się uśmiechał.- To będzie coś więcej niż pieprzenie - rzekł.- To będzie l e k c j a.Kowboj zachichotał.- Słyszałeś, jak twój tata mówił, że trzeba jej dać nauczkę za sprzedawanie cipy prostaczkowi.Rewolwerowiec dostrzegł zrozpaczoną minę Mosesa i uśmiechnął się jeszcze szerzej.Chodził wokół kłody,przerzucając nóż z ręki do ręki.Marilee wydała rozpaczliwy krzyk, a potem zaczęła zawodzić i błagać:- Och, Boże, nie róbcie mi tego, proszę, proszę.Będę grzeczna.Och, Boże, proszę, nie.Mose ryczał, szarpiąc sznury.Azy zalewały mu oczy, a myślał, że może to krew.Szloch Marilee z wolna przeszedł w kwilenie.Mose słyszał jakby rozrywanie jedwabiu i głośne dyszeniemężczyzny w rui.Potem nagłą ciszę bez tchu, a po niej ten sam donośny ryk łosia, jaki słyszał tamtej nocy w Czerwonym Domu.Rozległ się szelest ubrania i słaby jęk, i rewolwerowiec znów się zaśmiał.- Któryś z was, chłopcy, chce być następny?.Nie? No to teraz dam ostateczną nauczkę tej damulce.Marilee krzyknęła i wciąż wrzeszczała, a Mose też krzyczał, błagając, by przestali robić to, co z nią robili, czegonie mógł widzieć, tylko słyszał, ale sądząc z grozy, jaka dzwięczała w jej krzyku, wiedział, że musi to być cośokropnego.Po dłuższej chwili rewolwerowiec podszedł znów do kłody.Mose popatrzył na niego zamglonymi oczami.Marilee już nie krzyczała.Rewolwerowiec przykucnął tuż przy jego twarzy.W ręce trzymał rewolwer, a na jego lufie była krew.Przytknąłmu broń do brody, zmuszając do podniesienia głowy.- Wiem - powiedział - że wśród was, prostaczków, żyje pewien człowiek, nazwiskiem Johnny Kain.Umilkł, jakby czekając na odpowiedz.Mose miał ochotę splunąć mu w twarz, ale nie miał odwagi.Pokiwałgłową, przełknął ślinę i usiłował pohamować głośny szloch.Okrutny uśmiech na twarzy tego człowieka jeszcze się poszerzył.- Powiedz mu, że Jarvis Kennedy pracuje teraz dla Kręgu H i Johnny Kain jest już trupem.Musi tylko wybraćodpowiedni moment.Wyszarpnął lufę spod brody Mosesa tak brutalnie, że mógł go zranić.- Chodzcie, chłopcy, znikamy stąd!Odszedł, brzęcząc ostrogami.Mose usłyszał skrzypienie siodeł, gdy wsiadali na konie, a potem tętent corazdalszy i dalszy, aż w końcu zapadła cisza, od której aż dzwoniło w uszach.Zawołał Marilee.Słyszał teraz jej płacz, ale nie odpowiedziała.Sporo czasu zabrało oswobodzenie rąk zesznurów.Czuł, że krew cieknie mu po nogach.Pośladki były żywym mięsem, jakby skórę z nich zeskrobanonożem.Przypełzł do niej na czworakach.Leżała zwinięta w kłębek na środku kapy wśród rozrzuconych kawałkówsmażonego kurczaka i kukurydzianego chlebka.I jeszcze czegoś, co wyglądało jak wiązki pszenicy, czego niemógł rozpoznać, póki się nie wyprostowała na tyle, by spojrzeć na niego oczami tak pełnymi niepokoju, żewydawały się zranione.128 - Moje włosy, Mose.Obcięli mi wszystkie włosy.Jej włosy, jej ładne włosy, wyglądały jak ściernisko po świeżo zżętej trawie.Obcinano je tak blisko czaszki, żemiejscami zacięto ją do krwi.Wyciągnął rękę nad oszpeconą głowę Marilee, ale ją cofnął, gdy się uchyliła.- O, Marilee, tak mi przykro.Chlipnęła i wyciągnęła przed siebie nogi.Na spódnicy miała mnóstwo krwi.Nagle przyciągnęła kolana do ciała i złapała się za brzuch.Spomiędzy nóg chlusnęła jej krew, strumieniejasnoczerwonej krwi, i Marilee znowu zaczęła krzyczeć.To, co zostało ze stogów, które tak niedawno stawiali, prażyło się i żółkło na słońcu.Mose szedł wolno w ichstronę, szurając butami po trawie jak starzec.Każdy krok był dla niego wysiłkiem i męką.Trząsł się, choć zalewałgo pot.W ustach miał słoną gorycz, smak łez wściekłości, bólu i hańby.Ojciec kilka razy porządnie go zbił, lecz tamtolanie nawet nie umywało się do tego, które dostał dzisiaj.A ból i poniżenie z powodu wychłostania parąskórzanych ochraniaczy gołego tyłka to była pestka w porównaniu z tym, co zrobili Marilee.Lieber Gott, ale ona krzyczała! I krwawiła.Takie mnóstwo krwi na kapie, na sukience, na ziemi, na wyściełanymsiedzeniu nowoziku - wszystko skąpane w jej krwi.Jechał jak szalony przez prerię do miasta, a strach i wściekłośćbuzowały w nim, zapiekając się w sercu.Biegł, niosąc na rękach Marilee, wciąż krwawiącą i krzyczącą, do domu doktora Henry ego.Doktor powiedział,że straciła dziecko, a Mose nawet nie wiedział, że miała je mieć.Rewolwerowiec zapowiedział, że będzie zbyt obolały, by dosiąść konia.Mose był jednak tak rozwścieczony, żewsiadł na konia i pojechał przez dolinę na farmę ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl