[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnie nieporozumienie. Oto  pomyślał trybun  świetny biurokratyczny eufemizm naokreślenie wojny domowej .i, co gorsza, obecność wielkiej liczby nie upoważnionych intru-zów. Marek wiedział, że Vourtzes ma na myśli Yezda .na cesarskiej ziemi sprawiło, że uzy-skanie jakichkolwiek dodatkowych wpływów stało się oczywistą niemożliwością.O czym on mówi?  zastanowił się z irytacją trybun.Jego videssański był już płynny, ale tenurzędniczy żargon był dlań zupełnie niezrozumiały.Na szczęście tłumaczenie Baanesa Onomagoulosa było może powierzchowne, ale użyteczne. Mówi, że twoi bezcenni poborcy robią pod siebie ze strachu, kiedy tylko wydaje im się, żewidzą nomadę, i uciekają, nim sprawdzą, czy mają rację. Wielmoża wybuchnął gromkimśmiechem. Tak jest  zgodził się Namdalajczyk Drax.Skierował szacujące spojrzenie na Vourtzesa.Na ile znam was, gryzipiórków, to korzystacie z każdej wymówki, by tylko nie płacić.Na Wagera,myślałby kto, że pieniądze pochodzą z waszych, a nie z chłopskich sakiewek. Dobrze powiedziane!  zawołał Thorisin.Jego normalna nieufność do wyspiarzy zmalała,gdy Drax wyraził podzielaną przez niego opinię.Hrabia skinął głową na znak podziękowania.Vourtzes wyciągnął gruby zwój pergaminu. Oto liczby obrazujące stan, jaki nakreśliłem.Jednakże liczby miały niewielkie znaczenie dla żołnierzy, którym chciał je zaprezentować.Tho-risin odtrącił zwój na bok, warcząc:  Krukom dać te śmiecie! Potrzebuję złota, nie wymówek.Elissaios Bouraphos powiedział: Te łajdaczące się urzędasy myślą, że papier załata wszystkie dziury.To dlatego podpisujęsię pod twoim zdaniem, Wasza Wysokość.Nadal dostaje raporty zamiast pieniędzy na naprawy i teżrobi mi się od tego niedobrze Jeżeli zanalizujesz sprawozdania, jakie ci zaprezentowałem  zaczął Vourtzes z rozpaczliwądeterminacją dojdziesz do nieuchronnego wniosku, że..że biurokraci mają w dupie uczciwych ludzi  do kończył za niego Onomagoulos.Wszyscy to wiedzą, i tak jest od czasów mego dziada.Zawsze chcieliście trzymać władzę w swoichoślizłych łapskach.A gdy wbrew waszej woli na tronie zasiadł żołnierz, głodzicie go za pomocąswych oszukaństw. Tu nie ma żadnego oszustwa!  jęknął Vourtzes.Marek nie miał powodów, by kochaćudręczonego logothetę, ale potrafił rozpoznać szczerość, gdy ją słyszał. Myślę, że on może mieć trochę racji  powiedział.Thorisin i jego oficerowie spojrzeli na Rzymianina tak, jakby nie dowierzali własnym uszom. Po czyjej stoisz stronie?  zapytał Imperator.Nawet pełne wdzięczności spojrzenie Vourt-zesa było zarazem czujne.Zdawało się, że urzędnik podejrzewa jakąś pułapkę, która może sprowa-dzić nań jedynie większe kłopoty.Ale Alypia Gavra przypatrywała się trybunowi z zainteresowaniem.Z jej twarzy jak zwykle niemożna było niczego odczytać, lecz chyba nie dlatego Skaurus nie znalazł na niej dezaprobaty.I, wprzeciwieństwie do Videssańczyków-żołnierzy, posiadał nie tylko militarne, ale i cywilne doświad-czenia i wiedział, o ile łatwiej jest wydawać pieniądze, niż je gromadzić.Ignorując słowa Thorisina, będące nieledwie oskarżeniem, upierał się: Zciąganie podatków w zeszłym roku nie było łatwe.Przykładowo, panie, zarówno twoiludzie, jak i Ortaiasa udawali się na ziemie zachodnie, a żadnej ze stron nie udało się zebraćwszystkiego, co było należne.I Baanes częściowo ma rację; z hulającymi bez przeszkód Yezdapewne części cesarstwa nie są bezpieczne dla poborców.Ale nawet tam, gdzie w danej chwili niema Yezda, kraj jest tak spustoszony, że po prostu nie może dostarczyć gotówki, bo łysa owca nie dawełny. Najemnik orientujący się w podstawowych zasadach funkcjonowania skarbu państwa  po-wiedział do siebie Vourtzes. Nadzwyczajne. Po chwili rzucił, jakby zdawkowo:  Dziękuję.Imperator wyglądał na zadumanego, ale na twarzy Baanesa Onomagoulosa pojawiło sięwzburzenie.Skaurus na widok czerwieniejącej łysiny szlachcica nagle pożałował przypadkowo wy-branej metafory.Alypia przeszyła Baanesa wzrokiem.  Nie wszystkie zaległości są winą poborców  rzekła. Gdyby wielcy właściciele ziemscyzapłacili to, co są winni, skarb państwa byłby w dużo lepszym stanie. I właśnie o to chodzi  poparł ją Vourtzes. Prawnie usankcjonowani agenci urzędu skar-bowego bywali napadani, a czasami nawet zabijani podczas prób wyegzekwowania należnego po-datku z ogromnych posiadłości, a niektóre z nich są reprezentowane w tej sali. Nie wymieniającnazwisk on również spojrzał na Onomagoulosa.Wściekłe spojrzenie wielmoży było dość gorące, by usmażyć biurokratę, Marka i Alypię Gavrę.Trybun, widząc wznoszące się brwi Alypii, skinął prawie niedostrzegalnie na znak, że dostrzeganiebezpieczeństwo.Jak w bibliotece Balsamona, admirał Elissaios Bouraphos spróbował powściągnąć gniew Ono-magoulosa  położył mu rękę na ramieniu i rzekł coś szeptem do ucha [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl