[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Część przeznaczoną dla właścicieli wzięły we władanie koty, z kolei w części dlagości temperatura niewiele tylko przekraczała tę na zewnątrz, gdzie szalała zadymka.Barber wcale nie żartował, kiedy mówił, że o tej porze roku nie rozgląda się za okazją dozarobku.- W pokojach macie kaloryfery - uzupełnił informacje.- Będzie tam trochę cie-plej.koniec końców.Poza tym koców ci u nas dostatek.Z prawdziwej wełny, jak by niebyło.Nie strzyżemy tu owiec z akrylu i nie pozyskujemy skór ze zwierząt ze skaju.Pokój w wieży miał klapę w podłodze zamiast drzwi oraz drabinę, którą po wej-ściu wciągało się za sobą na górę.- To naprawdę robi wrażenie! - wykrzyknął Rob, kiedy zobaczył to na własneoczy.- Nigdy nie ściągnęlibyście mnie stąd na dół, kiedy miałem dwanaście lat.- Cóż, chyba że wtedy, kiedy musiałbyś się odlać - Justin wykazał większy prag-matyzm.Jeśli jednak ktoś nie miał dwunastu lat, wieża wcale nie musiała być idealnym lo-kum.Nie dało się w niej stanąć prosto, jedynie w samym środku.Aóżko z trudem zasłu-giwało na to miano: składał się nań materac i sprężyny tapicerskie ułożone na podłodze.Gdy ktoś miał metr osiemdziesiąt z okładem, jak Rob, stopy zwisały nad otworem klapy,kiedy człowiek położył się do wyra.Ale za to wybór lektur był przebogaty.Półki podwieszone na ścianie nad matera-cem oferowały książki historyczne, księgi tajemnic, bestsellery mniej więcej z czasów,gdy Rob pojawił się na ziemskim padole oraz trochę pozycji fantastyczno-naukowych.Kiedy wchodził do sklepu meblowego lub restauracji, zawsze przeglądał książki, którewykorzystywano jako element dekoracji; przejął ten zwyczaj od ojca.Teraz miał do dys-pozycji własną, osobliwą kolekcję.Justin chwycił opasły tom poświęcony bitwom pancernym na froncie rosyjskimpodczas II wojny światowej.- Ta nie pozwoli mi zasnąć aż do świtu albo uśpi mnie skuteczniej niż valium -skomentował.- Którą opcję wybrałbyś? - zapytał Rob. Tu na górze miał przed sobą panoramiczny widok.W chwili obecnej widok tenzdominowały płatki śniegu wirujące we wszystkich możliwych kierunkach, tu i tam, wgórę i w dół.Przez zamieć z ledwością dostrzegał zarys tylnych ścian jakichś budynkówprzy Water Street.Ten wysoki komin.Czy należał do młyna wodnego?Bliżej rozciągał się przysypany kopnym śniegiem teren porośnięty bezładnie so-snami różnej wysokości.Coś się tam skradało: jeszcze jeden maine coon.Zwierzę spo-glądało w górę na jedną z sosen.Czerwona wiewiórka, w bezpiecznej odległości od kota,patrzyła z kolei na dół, wymachując puszystym ogonem i coś przeżuwając.Justin coś mu odpowiedział, ale uwagę basisty zbytnio pochłonęła dramatycznascenka rozgrywająca się na zewnątrz.Musiał więc poprosić gitarzystę prowadzącego,żeby powtórzył swoje słowa.Justin prychnął przemądrzale.- Powiedziałem, że prawdopodobnie nie ma wielkiego znaczenia, którą bym wy-brał.Z pewnością wygląda na to, że przez dłuższy czas nigdzie się stąd nie ruszymy.- Zima w cudownym, uroczym Guilford, stan Maine? Nowy reality show, jużwkrótce w twojej telewizji kablowej! Program obejrzycie pod tytułem Przywitaj nowąepokę lodowcową.- Witaj, nowa epoko lodowcowa - powtórzył posłusznie Justin.Rob się roześmiał.Potem znów skierował wzrok na szalejącą wokół zamieć.- Ja tylko żartowałem - oznajmił.- Ależ oczywiście - zgodził się Justin.- Ale czy Bóg również żartował?- No tak, zawsze trzeba zwalić na kogoś winę.Dlaczegóżby nie na Niego? - skon-statował Rob.Justin nie odezwał się więcej ani słowem.Na zewnątrz śnieg nie przestawał padać. Rozdział XIXMonitor komputera w gabinecie Colina mierzył dwadzieścia pięć cali po przekąt-nej - całkiem przyzwoite rozmiary, nawet jak na chwilę obecną.A mimo to miał proble-my z uchwyceniem odpowiedniej skali fotografii zapisanych na pendrivie Kelly podłą-czonym do jednego z portów USB peceta.- Widzę barwy czerwoną i czarną.W zasadzie mogłoby to być cokolwiek.Byćmoże wulkan, a być może plik zdjęć z czyjejś kolonoskopii.Kelly zmierzyła go surowym wzrokiem.- Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz w Yellowstone, powiedziałeś, że Amerykanie ma tam swojej lewatywy.Według ciebie, miała być ulokowana w Providence.Pocałował ją.- Bożesz ty mój.ty mnie słuchałaś! Jakoś potem nie miałem okazji do tego przy-wyknąć.Nikt, kto wychował dzieci, nie nawykł do tego.Roześmiała się.On żałował, że jego słowa to nie żarty.Być może kiedyś, kiedyprzyjdzie na to pora, Kelly przekona się o tym na własnej skórze.Po części z tego właśniepowodu zaprosił ją do Los Angeles.Nie przede wszystkim, ale poniekąd.- Spoglądasz teraz na Yellowstone z lotu ptaka - zaczęła wyjaśniać.Z tego,, co sięorientuję, na ten jego obszar, gdzie znajdowało się skupisko formacji geotermalnych WestThumb - z wysokości blisko trzynastu tysięcy metrów.Nie dysponowałam sprzętem dotelefotografii ani obiektywami ze zmienną ogniskową.To właśnie, z grubsza rzecz biorąc,widziałam, spoglądając w dół z okna odrzutowego Learjeta.- Postąpiłaś idiotycznie, lecąc tam.- Wiedziałam, że to powiesz.Jej spojrzenie nabrało surowości.Była przecież dorosła.I oczekiwała, że będzietraktowana jak dorosła.Colin tylko westchnął.Nie mógł nic na to poradzić, zwłaszcza pofakcie.Znów spoglądał badawczo na fotografię. - Zatem tu na zdjęciu jedna strona jest oddzielona od drugiej dystansem.wielumil? - Przez chwilę przemyśliwał nad tym, cicho pogwizdując.- To jest.coś, prawda?Przypomina mi zrobione przez sondę kosmiczną fotografie.Który z księżyców Jowiszawygląda jak pizza z kiełbasą i anchois?- Io - Kelly zapomniała o surowości i znów się roześmiała.- Rzeczywiście wygląda jak pizza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl