[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gwar niósł się pod malowidła na stropie i pod ozdobne łuki,gloryfikujące prawdę i sprawiedliwość za pomocą farby i gipsu.Wodząc wzrokiem po tej bezmiernej obfitości marmuru, myślałem:to niestosowne, to nie tak, jak powinno być.W kilka minut pózniej już siedziałem w sali sądowej, zdumionyfaktem, iż przypadło mi tak centralne miejsce, nieomal uczestnika, a282nie widza.Ciemne drewno, zielona skóra, pulpity z kałamarzami,dzbanki z wodą.krzątanina i szmer szeptów wszędzie wokoło i slabeświatło padające z wysoka.Oto moje pierwsze mdłe wrażenie, ztego w co się wpakowałem; zbyt wielka i zle wywietrzona klasaszkolna, którą bardzo dziwnie przemeblowano.Cicho siedziałem wśród zgiełku i próbowałem sobie przyswoićfunkcje i charakter tej sali, wiedząc, że za parę dni to, co teraz wy-daje mi się cudaczne i niepraktyczne, zacznie się wydawać natural-ne i nieuniknione.Z budynkami jest tak jak z życiem: dostosowuje-my się do przewagi obłędu niespodziewanie łatwo i szybko.Mam miejsce w rzędzie bezpośrednio za miejscami adwokatów.Siedzimy jak w pierwszych rzędach w teatrze - peruki z kitką, czar-ne togi na grzbietach tworzą nieustępliwą falangę w odległości jed-nej stopy od mojego nosa.Przed adwokatami trochę niżej stoi stółwoznego, zapełniony pozornie byle jak rozrzuconymi dokumentamiw różowych oprawach i opasłymi tomiskami.Do szczytu tego stołuprzystawione jest długie biurko, przy którym siedzi wyniosły,szczupły dżentelmen, jak przypuszczam, sekretarz sądu.Z jegoprawej strony sama w maleńkim swoim boksie siedzi stenotypistka.Przed nimi wznosi się drewniany szaniec trybunału, gdzie pomie-ściłby się cały pluton sędziów, nie tylko ten jeden jedyny, powołanydo przewodniczenia nad wydarzeniami.Na ścianie za trybunałemwisi tarcza z Herbem Królewskim i Miecz Sprawiedliwości.Z drugiej strony sali jest loża świadków na podium i z baldachi-mem, coś w rodzaju ambony.Na lewo od loży świadków zasiadająw dwóch rzędach przysięgli, zgromadzeni jak niechętni sobie wierniw ławkach kościelnych.I dalej na lewo od przysięgłych są ławy dlaprasy, które mi zasłania ława oskarżonych.To wielkie ogrodzenienajbardziej rzuciło mi się w oczy.Jeżeli trybunał mógłby pomieścićpluton sędziów, to tam chyba całą kompanię oskarżonych można bypostawić.Oskarżeni wchodzą po wewnętrznych schodkach, prowa-dzących bezpośrednio z cel poniżej, tak że w pierwszej chwili widaćich przybycie tylko z góry, z galerii dla publiczności.Galeria jestwysoko poza mną.Zatłoczony drewniany balkon godny wzmiankiwyłącznie jako dobry punkt obserwacyjny.Dzisiaj wszystkie miejsca były zajęte.Zgodnie z listą wywieszonąna zewnątrz Rex v.Caswell miała rozpocząć się o godzinie 10.30.Przewodniczy pan sędzia Stillingfleet.Oskarżenie w imieniu Koronywysuwa pan M.Talbot, K C, któremu asystują pan A.Finch, K.C.,283i pan F.Hebthorpe.Obronę prowadzi sir Henry Curtis-Bennett, K.C., któremu asystują pan R.Browne i pan G Forsyth.Sir Henry'egorozpoznałem z opowiadań Geoffa: przysadkowaty, uśmiechnięty,wyraznie swobodny w takim otoczeniu.Jego dwaj młodsi koledzychyba czują przed nim zbożny lęk.Browne niedorzecznie młody ipoważny, Forsyth krzepki, sprawiający wrażenie robotnika.Talbotwyróżnił się natychmiast rzucaniem dumnych spojrzeń na wszyst-kie strony i ściskaniem prawicy prawie każdemu, również - z osten-tacyjnym śmiechem - samemu obrońcy.W jego cieniu Finch i Heb-thorpe nieprędko dali mi się utożsamić jako odrębne jednostki.Naskrajach świergotali różni radcy prawni, między innymi Windrush,też, jak sir Henry, znany mi z opisu Geoffa.Patrząc w prawo, nie widziałem nikogo, kto by odpowiadał mo-im wyobrażeniom o rodzinie Caswellów.Doszedłem do wniosku, żechyba nie ma ich w sądzie.Kilka miejsc przy lawie przysięgłychzajmowali niemłodzi mężczyzni, sądząc z ich postawy i sposobubycia, policjanci, z pewnością nie Caswellowie.Bystrooka dama wróżowym toczku, przy której siedziałem, i doprawdy wszyscy inni wtym rzędzie czekali na początek rozprawy jak na spektakl.Ci nie-wątpliwie pociągnęli za sznurki swoich znajomości, nie stali przezcałą noc w ogonku na ulicy, żeby dostać się na proces, ale przygnałaich ciekawość taka sama jak tamtych w ogonku.Ciekawość wedługmnie nieprzyzwoita, wprost obleśna nawet.Po co, na Boga, oglądaćstraszliwe funkcjonowanie machiny prawa, jeżeli się nie musi?Głos woznego wyrwał mnie z zadumy o moich bliznich.Wstającpózniej niż wszyscy, pojąłem, że nic już się nie odwlecze.Proces wsprawie morderstwa karanego śmiercią się rozpoczyna.Powłóczy-ście wsunął się na swoje poczesne miejsce pan sędzia Stillingfleet wszkarłatnej todze i głębokiej peruce - wysoki, z orlim nosem, nie-ubłagany.Jeszcze nie wszyscy zdążyli z powrotem usiąść, gdy gło-śno wytarł nos ogromną, niebieską jak niebo chustką, z takim na-maszczeniem, że mógłbym to prawie uznać za konieczną sądowączynność wstępną.Tymczasem ława oskarżonych już nie była pusta.Za ogrodze-niem stała Consuela Caswell - kobieta, o której wiele słyszałem, alektórej nigdy dotąd nie widziałem.Spokojna, wyprostowana, z gło-wą podniesioną, patrzyła prosto przed siebie jak gdyby na samczubek Miecza Sprawiedliwości.Nosiła czarny kostium eksponującycienką talię i białą bluzkę z dużą kokardą przy szyi.Włosy miałaciemne, krótko obcięte.Była bez kapelusza, bez makijażu, bez biżu-terii poza cienką złotą obrączką ślubną, połyskującą w świetle284wysoko zawieszonego żyrandola, gdy oparła ręce na niskiej balu-stradzie.Surowa i zamknięta w sobie, wydawała mi się w tamtej chwilinajpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem.Jak mogłeśodejść od niej, Geoff? To pytanie natychmiast mi się nasunęło.Jakmogłeś jej się sprzeniewierzyć? Teraz, trzydziestopięcioletnia, jesttak śliczna, że ledwie zdołałem oderwać od niej oczy.Mając dwa-dzieścia pięć lat, jakaż musiała być cudowna!Już czytano akt oskarżenia: Consuela Eveline Caswell oskarżo-na o dwie zbrodnie.Po pierwsze: dnia dziewiątego września 1923roku w posiadłości Spod Obłoków w hrabstwie Hereford, zamor-dowała za pomocą trucizny świadomie i z premedytacją RosemaryVictorie Caswell, i po drugie: tegoż dnia i w tymże miejscu usiłowa-ła, świadomie i z premedytacją zamordować za pomocą truciznyniejakiego Victora George'a Caswella.- Co oskarżona odpowie na pierwszy zarzut? - padło pytanie.- Jestem niewinna - bez sekundy wahania odpowiedziałaConsuela cicho, ale stanowczo.- A na drugi zarzut?- Niewinna.Strażniczka o ponurej surowej twarzy dotknęła jej łokcia i terazona usiadła na krześle.Widziałem tylko jej głowę i ramiona, gdypostacie w togach zaczęły krążyć wokół niej jak czarne wrony.Wozny bardzo głośno odchrząknął.I dopiero wtedy poczułem siłę irozpęd tego całego obrzędu.Moloch sprawiedliwości rusza.Zadrża-łem, jak pod lodowatym powiewem.Kompletowanie ławy przysięgłych trwało ponad godzinę.Sir Henryzakwestionował trzech mężczyzn, starszych i lepiej ubranych niżinni.Zastanawiałem się, dlaczego.Czy dlatego że wyglądają jaktacy mężowie, którzy mogą się bać, że żony ich otrują? Czy też po to,by na ich miejsce weszły kobiety? Były tylko dwie kobiece twarze wdwunastoosobowym sądzie przysięgłych.Sędzia jeszcze raz hucznie wytarł nos i zalecił przysięgłym niebrać pod uwagę faktu, iż proces został przeniesiony z Hereford doLondynu na prośbę obrony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Kiyosaki Robert Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec
- I. Robert Kiyosaki Bogaty ojciec biedny ojciec
- Roberts Nora Więzy krwi (Prawo krwi)
- Maddox Roberts John Conan 44 Conan i amazonka
- Roberts Nora Trzy Siostry [Siostry z klanu MacGregor]
- Roberts Nora Na wagę złota (Serce pełne złota)
- Black Americans of Achievement Robert E. Jakoubek Jesse Jackson, Civil Rights Leader and politician (2005)
- 008. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz2 Ten, Który Przychodzi Ze witem
- 10. Robert Jordan Koło Czasu t5 cz2 Spustoszone Ziemie
- Asimov, Isaac The Roving Mind
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartaparszowice.keep.pl