[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alan stwierdził, że to jeszcze dzieciak, który powinien jezdzić na deskorolce iparadować w workowatych dżinsach obwieszonych łańcuchami.Ale znalazł się tutaj, bo byłzamieszany w coś paskudnego.Fidel warknął:- Z drogi.- Nie możecie wejść na górę!Chłopak podniósł głos, nie tyle ze strachu, ile z ekscytacji, pomyślał Alan.Alan rzucił się do przodu.- Komandor Alan Craik, US Navy, z drogi! - krzyknął.- Sir, nie może pan.Fidel znowu warknął:- Zamknij się, gówniarzu, zanim narobisz sobie poważniejszych kłopotów.Alan wyminął go i po chwili obaj biegli już po schodach.Nad ich głowami ktoś krzyczałi nawet mimo tupotu butów po ceglanych stopniach usłyszeli wrzask kogoś innego.Alanowiwydawało się, że to głos starca, po chwili był już tego pewien.Oddychał teraz ciężko, paliłogo w gardle, czuł się, jakby kończył maraton, finiszując pod górkę.Fidel biegł obok iwyprzedziłby go, lecz Alan zablokował mu drogę ręką i biegł wyżej i wyżej.Kiedy zbliżalisię do platformy, zobaczył stryczek dyndający w powietrzu i linę znikającą w jasnym świetlenad nimi.Wbiegł na platformę zdyszany.Nawet nie mogąc złapać tchu, wiedział, że musinatychmiast objąć dowodzenie.- Ten człowiek.- wysapał - jest moim więzniem! Wara wam.od niego!Dwaj młodzi żołnierze trzymali starca za ręce.Zciągnięta chusta i ubranie leżały napodłodze.Włosy, długie i siwe, w mokrych strąkach okalały twarz i spływały na nagą pierś.Biały plastikowy kubeł stał przy ścianie, podłoga wokół była ochlapana wodą.- Co się tu, do cholery, dzieje?! - ryknął Alan. Czwarty mężczyzna kucał przy zewnętrznej barierce.Kawał chłopa, większy od Fidela istarszy, dobiegał pięćdziesiątki.Miał na sobie mundur polowy, ale bez naszywek ze stopniemwojskowym.Był kiedyś żołnierzem jakiejś formacji, osiłek do wynajęcia, pomyślał Alan.- Zadałem pytanie! - krzyknął Alan.- Pieprz się.Alan stłumił gniew.- Alan Craik, komandor US Navy.To mój więzień.Z kim mam do czynienia?- Spadaj.- Nazwisko, stopień, numer.jesteś aresztowany.Alan ruszył do przodu, oświetlając latarką ciemność za barierką.Zobaczył zwisającą linęi pomyślał: grozili staruszkowi, że go powieszą, straszliwa śmierć dla muzułmanina.Zbliżył się do dryblasa na wyciągnięcie ręki i rzucił przez ramię:- Aresztuj tych ludzi, Fidelio.I zajmij się naszym więzniem.Spojrzał facetowi w oczy.Tamten nie odwrócił wzroku, przyjął postawę obronną, czytelny znak, że nie zamierzasię wycofać.Po lewej stronie od niego szyb wieży ział pustką, zdejmowana część barierkizostała zdemontowana i leżała przy ścianie.- Ej, ty - burknął i wytknął Alana palcem.- Spieprzaj stąd.Będzie dla ciebie znacznielepiej, jeśli wezmiesz dupę w troki i zapomnisz o całej sprawie.- Aamiecie reguły traktowania więzniów!- To terrorysta! - reguły się zmieniły! - Jego twarz wykrzywiła się gniewnie.- Z tymimetodami, facet gówno by wam powiedział.A teraz wypieprzać mi stąd!Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.Alan usłyszał, że coś porusza się z tyłu iz lewej strony, coś się działo ze starcem, po chwili rozległ się straszny, przeciągły jęk, jakbyktoś wyciągał z deski gwozdzie.Dryblas natarł na niego, zamierzając zdzielić go w twarz, apotem w tył głowy i powalić na ziemię, ale obaj przeszli takie samo szkolenie i Alanzablokował cios ramieniem, i zamachnął się latarką.Facet stęknął, zrobił krok w bok i kopnąłAlana, spychając go w stronę wyrwy w barierce.Alan, lecąc prosto w dziurę, zahaczył ręką obarierkę i upuścił latarkę, która wirując, spadła w otchłań, uderzyła o podłogę na dole i zgasła.Alan, wisząc nad otchłanią, podciągnął się na prawej ręce, lewą chwycił się barierki podrugiej stronie i tak zawisł, z lewą nogą dyndającą w mrocznej pustce.Dryblas zbiegał już po schodach.Fidel ruszył za nim, ale wrócił, słysząc wołania Alana.Dwaj młodzi żołnierze także rzucili się do ucieczki, przeskakując po dwa, trzy stopnie, a Alankrzyczał, żeby wszyscy się zatrzymali, że to rozkaz, że są aresztowani.Oczywiście na próżno. Starzec leżał na podłodze w kałuży obok białego wiadra.Nagie ciało było trupio blade wmocnym świetle lampy, a stara skóra żałośnie pomarszczona i obwisła, mięśnie zwiotczałe.Alan pochylił się nad nim, starzec otworzył powieki, rozpoznał go.W jego oczach nie byłoani ulgi, ani wdzięczności.- Musimy zdobyć nazwiska i numery tych facetów - powiedział Fidel.- Smarkacz, którystał na warcie przy schodach, też zwiał.Dobierzemy im się do tyłków.Alan sprawdzał staruszkowi puls.- Potrzebuje opieki medycznej.Bóg jeden wie, co z nim robili.- Na pewno go podtapiali.I grozili, że go powieszą.- Znasz tamtego faceta?- Nigdy wcześniej go nie widziałem.Starzec miał tętno szybkie i słabe.Oddychał przez usta, płytko i gwałtownie, jakby niebył w stanie zaczerpnąć powietrza do płuc.Kiedy spojrzał Alanowi w oczy, wyciągnął prawą rękę i poklepał się w klatkę piersiowąpo lewej stronie, potem przesunął rękę wyżej, w kierunku ramienia.- Myślę, że ma zawał.Jezu Chryste.Fidel pochylił się i we dwóch przenieśli go tak, żeby nie leżał w kałuży, i podłożyli mupod głowę zwiniętą chustę.Fidel mówił właśnie, te pójdzie po sanitariusza, gdy na dolerozległ się hałas, a potem rozbłysły światła.Alan podszedł do barierki, spojrzał w dół izobaczył pół tuzina ludzi biegnących po schodach na górę.- Potrzebujemy lekarza! - zawołał.- Niech ktoś sprowadzi lekarza!Nikt nie zawrócił.- Mamy ofiarę zawału! Sprowadzcie lekarza!Pierwszy dotarł do nich wystraszony porucznik wojsk lądowych.Za nim, dysząc podczaspokonywania ostatnich schodków, pojawiła się kobieta, w której Alan rozpoznał dowódcęwięzienia, w stopniu podpułkownika.Jej twarz wykrzywiła się w brzydkim grymasie gniewui strachu.- Wynoście się stąd, do cholery! To rozkaz! - krzyknęła.- Mój jeniec ma zawał.Sprowadzcie pomoc.- powiedział Alan.Za jego plecami Fidel robił staruszkowi masaż serca, co brzmiało jak trzepanie dywanu.- Wynocha.- Pani podpułkownik, mój więzień był torturowany.On umiera!Rzuciła przez ramię jakiś rozkaz i jeden z jej podwładnych ruszył po schodach na dół. - Zostawcie to nam - zwróciła się do Alana i stanęła z boku.- Chcę dorwać tych czterech,którzy tu byli.Zajmę się tym.- Była stanowcza, ale bardziej uprzejma, jakby właśniezrozumiała, z kim ma do czynienia.I jakby też nie wiedziała, co się dzieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl