[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Artur wymówiÅ‚ wyraz  metal", Oskar pomy­Å›laÅ‚ o cynie, srebrze lub zÅ‚ocie.Substancja zaczerpniÄ™taz pieca przez wytapiacza mogÅ‚a być każdÄ… z tych rzeczy. Peter Carey 469Rozżarzony do czerwonoÅ›ci koniuszek dÅ‚ugiego prÄ™ta, któ­ry przechodziÅ‚ z rÄ…k do rÄ…k, zatoczywszy peÅ‚ny krÄ…g, obej­mujÄ…cy wszystkich, wÅ‚Ä…cznie z najbardziej niechlujnymispoÅ›ród  chÅ‚opców", by powrócić do sanktuarium, z które­go go wyjÄ™to, nabieraÅ‚ w trakcie owej wÄ™drówki coraz wy­razniejszych cech metalu, grubiejÄ…c z każdÄ… chwilÄ….Ażwreszcie ten, kto przedstawiÅ‚ siÄ™ (szeptem, wprost do uchaOskarowi) jako sÅ‚awny rycerz herbu  Szczaj-pod-Wiatr",chwyciÅ‚ ów dÅ‚ugi prÄ™t i staÅ‚ siÄ™ zarazem starszym dobo­szem, kobziarzem, trÄ™baczem, przetworzycielem - prze­mieniÅ‚ metal w kufel.ZasiadÅ‚ na swym drewnianym troniei obracaÅ‚ prÄ™t w dÅ‚oniach, chÅ‚odzÄ…c jednoczeÅ›nie jegotrzon wilgotnym drewnem gruszy, z którego z sykiem ula­tywaÅ‚y obÅ‚oki pary, przesÅ‚aniajÄ…ce jego zroszone herbatÄ…i piwem bokobrody.WziÄ…Å‚ od trzeciego wytapiacza ela­stycznÄ…, wydÅ‚użajÄ…cÄ… siÄ™ bryÅ‚kÄ™ czerwonego szkÅ‚a i uno­szÄ…c jÄ… wysoko - prężyÅ‚a siÄ™ gniewnie jak wąż zakleszczo­ny w dziobie i szponach orÅ‚a - sprawiÅ‚, że najpierw rozkwi­tÅ‚a, a nastÄ™pnie przybraÅ‚a formÄ™ ucha od kufla.I wszystkoto byÅ‚o tak piÄ™kne, tak precyzyjne, byÅ‚o cudem dokona­nym przez owego Falstaffa o poplamionych bokobrodach,tÅ‚ustym brzuchu, odzianego w niechlujnÄ… koszulÄ™ widocz­nÄ… spod zmoczonej bluzy z heskiego płótna.- Jestem żywym miechem, p'sze pana - stwierdziÅ‚ Ar­tur, przyzywajÄ…c rÄ™kÄ… kogoÅ›, aby odebraÅ‚ odeÅ„ jego wy­rób.- WÅ‚aÅ›nie takie coÅ› z siebie zrobiÅ‚em.Oskara zaintrygowaÅ‚o w procesie wytwarzania szkÅ‚anie to jednak, że czÅ‚owiek przemienia swój organizmw przydatne narzÄ™dzie, lecz to, że czÅ‚owiek w tak oczywi­sty sposób pospolity i niedoskonaÅ‚y może wyrabiaćprzedmioty tak piÄ™kne.SzkÅ‚o.OlÅ›niewajÄ…co biaÅ‚e.PÅ‚omiennie czerwone.Ela­styczne.Proteuszowe.PÅ‚ynne.NoÅ›nik Å›wiatÅ‚a.PodążaÅ‚ za wÅ‚aÅ›cicielkÄ… tego wszystkiego.ByÅ‚ uzurpa­torem, zamaskowanym zÅ‚odziejem.CzuÅ‚ siÄ™ kolekcjone­rem motyli, nabywcÄ… dzieÅ‚ sztuki, z trudem nadążajÄ…cymza kimÅ›, kto dyrygowaÅ‚ wytwarzaniem takich cudowno­Å›ci.Stanie siÄ™ częściÄ… tego zjawiska, za wszelkÄ… cenÄ™.Lucynda go wyprzedzaÅ‚a, jak uczciwy obywatel, którywyczuwa za sobÄ… obecność kieszonkowca.DoszÅ‚a do York 470 Oskar i LucyndaStreet, a stamtÄ…d doÅ‚Ä…czyÅ‚a do tÅ‚umu kÅ‚Ä™biÄ…cego siÄ™ natargowisku.MÅ‚odzieniec torowaÅ‚ sobie drogÄ™ miÄ™dzy stra­ganami.ByÅ‚ sÅ‚oneczny dzieÅ„ wiosenny, ale miÄ™dzy girlan­dami kieÅ‚basek rozwieszono latarnie, Oskar zdążaÅ‚ Å›la­dem Lucyndy, wypatrujÄ…c jej wielkiego, czarnego kapelu­sza, dryfujÄ…cego w tÅ‚umie miÄ™dzy zwojami barchanu,pÄ™czkami króliczych skórek, niebieskimi szeregami żelaz­nych szufli, ustawionych na sztorc jak sztuki broni w arse­nale, aż dotarli do rozÅ›wietlonej sÅ‚oÅ„cem George Street.MaszerowaÅ‚a tak spiesznie, że on - majÄ…c nogi o dobrećwierć metra dÅ‚uższe, a tym samym i krok odpowiedniowydÅ‚użony, z trudem jÄ… doganiaÅ‚.Ale nie chciaÅ‚ stracić jej z oczu.RozpychaÅ‚ siÄ™, pod­skakiwaÅ‚, przeciskaÅ‚ siÄ™ i przepraszaÅ‚ i wpadÅ‚ niÄ… na Sus­sex Street.Przeszli przecznicÄ™, przy której wiÄ™kszość je­go kolegów Å›lÄ™czaÅ‚a jeszcze za swymi biurkami.Lucyndaminęła sześć budynków i weszÅ‚a do wielkiego, ceglanegogmachu, po drugiej stronie ulicy, którego okna byÅ‚y obra­mowane pÅ‚ytami z piaskowca.Huta szkÅ‚a  Książę Ru­pert", biuro, czwarte piÄ™tro.Trzy poziomy poniżej zajmowaÅ‚a drukarnia i caÅ‚ygmach drżaÅ‚ od pracy jej maszyn.Klatka schodowa wy­peÅ‚niona byÅ‚a drażniÄ…cym i ulotnym zapachem tuszu.Przez otwarte drzwi Oskar widziaÅ‚ mężczyzn w fartu­chach, ukÅ‚adajÄ…cych czcionki w matrycach.SpociÅ‚ siÄ™ takobficie, jakby tkwiÅ‚ na swym stanowisku w biurze panad'Abbsa.Biura na czwartym piÄ™trze - albo wskutek nieobyczaj-noÅ›ci, albo nowoczesnego podejÅ›cia do czasu pracy -w sobotnie popoÅ‚udnie byÅ‚y pozamykane.ZwieciÅ‚y pust­kami, tylko sprzÄ…taczka na klÄ™czkach zmywaÅ‚a podÅ‚ogÄ™;mlasnęła gniewnie jÄ™zykiem na widok wandali, depczÄ…­cych Å›wieżo wyczyszczonÄ… posadzkÄ™.Nie uÅ‚agodziÅ‚o jejbynajmniej to, że oboje stÄ…pali na palcach.Na ciemnych, drewnianych drzwiach wiodÄ…cych do po­szczególnych biur widniaÅ‚y zÅ‚ocone tabliczki w formie liÅ›ciz wygrawerowanymi nazwami firm.Pierwsza, jakÄ… OskarzobaczyÅ‚, wskazywaÅ‚a biuro huty szkÅ‚a  Książę Rupert".ZapukaÅ‚ lekko do drzwi i po maÅ‚ej chwili wszedÅ‚ doÅ›rodka.Biuro skÅ‚adaÅ‚o siÄ™ z pojedynczego pokoju, gdzie Peter Carey 471staÅ‚o biurko oraz trzy krzesÅ‚a, a sufit pokryty byÅ‚ plama­mi.PodÅ‚ogi nie okrywaÅ‚ żaden dywan, na Å›cianie za biur­kiem wisiaÅ‚ sztych przedstawiajÄ…cy Crystal PalÄ…ce, nadrugiej, zaÅ› naprzeciw okien (przy których staÅ‚a Lucynda,trzymajÄ…c w rÄ™ce swój niegustowny kapelusz), zawieszo­no szklane półki z rozstawionÄ… kolekcjÄ… butelek (zielo­nych, jasnożółtych, niebieskich) i pÅ‚ytek szkÅ‚a - o forma­cie książki - różnych rodzajów i barw.Promienie sÅ‚onecz­ne zaÅ‚amywaÅ‚y siÄ™ na tych eksponatach i mieniÅ‚y koloramijak czarodziejska zawartość koszyczka z dzieciÄ™cej bajki.Oskar uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i pomyÅ›laÅ‚, że przypomina to ko­lorowe skrzydÅ‚a motyla.Biurko z drewna cedrowego również zastawionoszkÅ‚em.StaÅ‚ tam kaÅ‚amarz, leżaÅ‚o pióro, nie byÅ‚o bibuÅ‚ydo suszenia.W dużym wazonie tkwiÅ‚ okazaÅ‚y irys, którymiaÅ‚ już jednak za sobÄ… swe najlepsze dni.Na pokrywa­jÄ…cÄ… blat biurka szklanÄ… pÅ‚ytÄ™ opadÅ‚ jeden pÅ‚atek, pokry­waÅ‚ jÄ… także obficie pyÅ‚ek kwiatowy.Na lewo od panny Leplastrier widać byÅ‚o kÅ‚Ä…b dymuwydobywajÄ…cy siÄ™ z komina huty.Lucynda nie odwracaÅ‚asiÄ™ w stronÄ™ Oskara.DostrzegaÅ‚ miÄ™kki loczek wÅ‚osówopadajÄ…cych jej na szyjÄ™.Kiedy stanÄ…Å‚ za niÄ… - blisko, niedalej niż o ćwierć metra - zobaczyÅ‚, że na podwórzu jacyÅ›mężczyzni toczÄ… bójkÄ™.Bez wÄ…tpienia byli pijani.Dopiero teraz, z bliska, dostrzegÅ‚, że drżą jej ramiona.PrzeraziÅ‚o go to.Nie spodziewaÅ‚ siÄ™ po niej tak emocjo­nalnej reakcji.Nie wiedziaÅ‚, jak siÄ™ zachować.ZÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚o­nie.ZdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że czuć go potem.PomyÅ›laÅ‚: tojej biuro; pomyÅ›laÅ‚ też: ale muszÄ™ cuchnąć.WymówiÅ‚ jejimiÄ™ i dotknÄ…Å‚ jej ramienia.OdwróciÅ‚a siÄ™ ku niemu; jejdumna twarz także przygasÅ‚a i wyglÄ…daÅ‚a jak zmiÄ™ty ar­kusik papieru.GÅ‚adkÄ… cerÄ™ pokryÅ‚a nagle siatka drob­nych kanalików - faÅ‚dek, maleÅ„kich blizn, tworzÄ…cychdeltÄ™ na policzkach i na nosie, a w wielkich zielonychoczach pojawiÅ‚y siÄ™ Å‚zy, nie Å‚zy radoÅ›ci oczywiÅ›cie, lecz Å‚zywywoÅ‚ane gniewem i urazÄ….Oskar nie wiedziaÅ‚, co ów gniew wywoÅ‚aÅ‚o, ale rozwarÅ‚szeroko ramiona, pochyliÅ‚ siÄ™ nieco i przygarnÄ…Å‚ jÄ… do sie­bie.ByÅ‚a taka drobna. 80Intymna miÄ™kkość jej skóryajÄ…Å‚ siÄ™ niÄ… czule, wytarÅ‚ jej oczy chusteczkÄ…, nie ba­czÄ…c na to, że jest brudna, zmiÄ™ta i zaplamiona za­ZschÅ‚ym atramentem.Lucynda miaÅ‚a powieki duże i deli­katne, sztywna chusteczka nie byÅ‚a dla nich odpowied­nia.ZwilżyÅ‚ jÄ™zykiem jej rożek.Wrażenie intymnejmiÄ™kkoÅ›ci jej skóry przejęło go bólem, podobnie jakdrgania gaÅ‚ek ocznych pod powiekami.OtarÅ‚ jej Å‚zy, do­znajÄ…c tak przejmujÄ…cego wzruszenia, z jakim nie ze­tknÄ…Å‚ siÄ™ nigdy przedtem.WysunÄ…Å‚ zza biurka krzesÅ‚o, od którego oderwaÅ‚o siÄ™oparcie i upadÅ‚o na podÅ‚ogÄ™.- Och, mój drogi! - westchnęła Lucynda i przysiadÅ‚ana parapecie okiennym.- Wszystko tu siÄ™ rozpada.Tak wÅ‚aÅ›nie oceniaÅ‚a stan, w jakim znajdowaÅ‚o siÄ™ jejbiuro, nie akurat dzisiaj, ale teraz wydaÅ‚o jej siÄ™ to szcze­gólnie widoczne [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl