[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Przecie\ nie chcemy tego ani my, ani wy - powoli podszedł do Sieny.- Otó\ to - Wyler wło\ył ręce do kieszeni.- Nie chcecie dać połowy, trudno -niespodziewanym ruchem wyszarpnął rewolwer o krótkiej lufie.- Dacie wszystko!Zanim Fargo zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje, Siena puścił rączkęwalizki, zdzielił Soucampa w \ebra kantem dłoni i niesamowitym, tygrysim skokiemrunął w stronę Wylera, chwytając go za rękę z bronią.- Puść! - jęknął Wyler.Siena rozluznił chwyt.Ręka mę\czyzny opadła na ziemię.Zdawało się, \e tamtendysząc i jęcząc nie jest w stanie wyciągnąć dłoni spod przygniatającego cię\aruoksydowanej stali.Fargo domyślił się, \e pilot ma połamane kości.Kilka krokówdalej le\ał Soucamp, który otwierał i zamykał usta, usiłując zaczerpnąć tchu.- Jasny szlag! - Fargo nerwowo przełknął ślinę.- Jasny szlag.!* * *Silnik wynajętego samochodu zaskoczył dopiero za drugim razem.Fargo wrzuciłbieg i ruszył powoli, zje\d\ając na jezdnię z wąskiego podjazdu przedpensjonatem.Ze względu na mo\liwość przypadkowego spotkania telepaty w centrumLondynu, zamieszkali na odległych przedmieściach, w wielkim wiktoriańskim domuprowadzonym przez młodą kobietę.Droga z Afryki zabrała im ponad miesiąc.Lokalne linie lotnicze, przejazdy przez kolejne granice przypadkowymisamochodami i wreszcie statek, który zabrał ich do Cardiff sprawiły, \ezmarnowali tyle czasu na drogę, którą rejsowy samolot pokonałby w przeciągukilku godzin.Nie potrafił skłonić Sieny, aby wyjawił powód takiego wariantupodró\y.Jeśli bał się skrupulatnej kontroli na wielkich lotniskach, wystarczyłopozbyć się broni i zdobyć ją potem ju\ na terenie Anglii.Byliby wtedy zupełnieczyści.Siena jednak trwał w swym uporze.W ogóle był dziwnym człowiekiem.Potrafił na przykład całymi godzinami le\eć bez ruchu, patrząc bezmyślnie wsufit, potrafił te\ budzić się ni stąd, ni zowąd pośrodku nocy i zamierać wjakiejś przedziwnej pozycji nasłuchując.Fargo nie miał pojęcia, czym kierowałsię wywiad, przydzielając mu do ochrony takiego człowieka.Musiał zostawić go wpensjonacie, bo jego wygląd zwracał powszechne zainteresowanie.Wzruszyłramionami.Gęstniejący wraz ze zbli\aniem się do centrum ruch zmuszał go dopoświęcenia większej uwagi prowadzeniu samochodu.Centrum miasta.Dyskretniedotknął prawej kieszeni.Tkwił tam mały rewolwer, który dostał od Sieny i fiolkaze środkiem przeciwbólowym.Miał nadzieję, \e decyzja, którą podjął oka\e sięsłuszna, \e nie zawaha się w ostatniej chwili.Uśmiechnął się lekkimskrzywieniem warg.Z tą sprawą nie powinien mieć kłopotów.Jeśli przypadkiemznajdzie się w zasięgu telepatów, kiedy poczuje w głowie narastający ból, poprostu wło\y lufę do ust i.Miał nadzieję, \e spowodowana narastaniem chorobydeterminacja pomo\e mu w decydującej chwili.Nie mógł ju\ obejść się bez środkówprzeciwbólowych, wiedział więc, \e nie zostało mu du\o czasu.Musiał przedtempoukładać swoje sprawy, musiał osiągnąć swój mały, prywatny cel, z powoduktórego tu wrócił.Ponure rozmyślania przerwała konieczność znalezienia odpowiedniego miejsca doparkowania.Znu\ony manewrowaniem cię\ką maszyną zdecydował się wreszcie wjechaćna pustawy parking przed znanym mu dobrze, ogromnym budynkiem, choć niechętnie zostawił samochód tak blisko uczelni.Kilka chwil potem, szybkim krokiemzmierzając do głównego wejścia, po raz drugi uśmiechnął się z sarkazmem.Chcącnie chcąc, utrwalały się w nim odruchy agenta tajnych słu\b.Pomalowane inną, ni\ pamiętał farbą korytarze nie wywarły na nim takiegowra\enia, jakiego spodziewał się wcześniej.Obcy ludzie, których mijał, nowywystrój kilku sal, które obejrzał przez uchylone drzwi sprawiły, i\ pogodził sięz myślą, \e nic ju\ nie łączy go z tym budynkiem.Miało to swój plus - bezwahania pchnął skrzydło ogromnych, cię\kich drzwi dziekanatu.Wiedział zwcześniejszej rozmowy telefonicznej, \e panna Muriel, którą pamiętał, od dawnaju\ tu nie pracuje, nie zdziwił go więc rzucający się w oczy bałagan, do któregotamta nie dopuściłaby.Omijając grupkę tłoczących się przy ladzie studentów, podszedł wprost dosiedzącej we wnęce sekretarki.- Jestem Lynn Fargo - ukłonił się sztywno.- Przedwczoraj.- Tak, pamiętam pański telefon - wpadła mu w słowo.- Niestety, ustalenieaktualnych adresów byłych studentów z pańskiego roku jest dość trudne.- Rozumiem, oczywiście - zastanawiał się, czy pomogłaby łapówka.- Na szczęście pan Maddox chce w przyszłym roku zorganizować spotkanieabsolwentów i zdobył trochę informacji.- Czy mogłaby mnie pani do niego skierować? - wsunął rękę do kieszeni, czującpod palcami gruby zwitek banknotów.- Przepisałam od niego wszystkie nazwiska.Niestety, jest tam tylko kilkaadresów.Fargo cofnął rękę, pozostawiając pieniądze w kieszeni.Sekretarka była osobąuczynną, a tacy ludzie z reguły pozostają biedni.- To bardzo miło z pani strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl