[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po dwóch godzinach stwierdziła, że jest przystojny i mówi zsensem.Zgodziła się, aby odprowadził ją do domu.Rzuciła krótkie  Cześć"Zosi i Sandrze, które z trudem wyłowiła z falującego tłumu, i wyszła zCzarkiem z klubu.Trzecia godzina znajomości upłynęła na rozmowie.Szliwymarłymi o tej porze ulicami Warszawy i tak dobrze im się gadało, żeMartynie przestało się śpieszyć do domu.Czarek robił się coraz bardziejinteresujący.I patrzył na nią tak, że.to było przyjemne.W czwartejgodzinie znajomości, już pod klatką schodową, pozwoliła się pocałować.Czarek niezle całował, ale nie posunął się dalej.dała mu więc swój numertelefonu.W piątej godzinie, przewracając się z boku na bok na łóżku,108RLT zastanawiała się, jak mogłoby wyglądać jej życie u boku Czarka.Hipotetycznie, oczywiście.Nie był aż tak przystojny jak Hubert, aleprezentował się niezle, był inteligentny, taki.skrojony na jej miarę.Niemogła liczyć na George'a Clooneya ani na Brada Pitta, bo za dalekomieszkali.A nawet gdyby żyli w Warszawie, to i tak by na nią nie zwróciliuwagi.W głowie nadal szumiała jej muzyka, która w połączeniu z wypitymalkoholem i wspomnieniem oczu Czarka czyniła myśli klarowniejszymi.Wszóstej godzinie zaplanowała, jak będzie wyglądało jej życie z Czarkiem; onbędzie robił karierę w banku, kupią dwa samochody, dorobią się domku zogródkiem, a wakacje będą spędzać za granicą, nad Morzem Zródziemnym.Co do szczegółów pożycia, to ustaliła, że będą razem gotować, on będziezmywał naczynia, ona będzie wycierać, będą zapraszali znajomych nakolacyjki, na wycieraczce będzie spał pies, a w pokoju dziecięcym dwaaniołki o płci jeszcze nieznanej.Bo w życiu, tak jak w każdymprzedsięwzięciu, najważniejszy jest plan.Wtedy człowiek nie jestdryfującym liściem, ale świadomą jednostką realizującą swoje cele.Wsiódmej godzinie dokładnie przemyślała, jak ma wyglądać jej ślubnasukienka.W ósmej zaczęła się poważnie zastanawiać, czy w podróżpoślubną woli pojechać do Grecji, czy do Egiptu.A może do Hiszpanii?Dobrze, że ma jeszcze trochę czasu, to się zastanowi.W końcu, zmęczonatym nawałem pracy umysłowej, zasnęła.I miała całkiem przyjemne sny.Następnego dnia rano obudził ją telefon Czarka.Jeszcze raz sięupewniła, że ma bardzo miły głos.Szczególnie przez telefon.Wprostczarujący.tak jak i imię.Umówiła się z nim na spacer w Aazienkach i.przystąpiła do realizowania obmyślonego w nocy planu.Swojego życia zCzarkiem.Czyżby się zakochała.109RLT Rozdział 10Złote na szare  czyli zmian ciąg dalszyW poniedziałek Martyna pojawiła się w biurze zupełnie przemieniona.Hubert ledwo ją poznał.Otworzył drzwi i w pierwszym odruchu chciał jeznów zamknąć, bo wydawało mu się, że pomylił pokoje.Martyna miała nietylko nową fryzuję, kolor włosów i ubranie.W ogóle CAAA była inna.Patrzył na nią zauroczony, bo nie sądził, że kobieta może się tak bardzozmienić w tak krótkim czasie Stwierdził, że urosła, zeszczuplała, nogi naobcasach od razu wyglądały na zgrabniejsze i dłuższe, w końcu zauważył,że ma całkiem kształtny biust, i doszedł do przekonania, że jego biurowakoleżanka jest nawet seksowna.Chodziła po pokoju rozpromieniona,jaśniała, niczym gwiazda, zmysłowym światłem, które emanuje tylko z ludzinadzwyczaj szczęśliwych.Kurde, nie dość, że zmieniła styl, to jeszcze siępewnie zakochała, domyślił się.I zrobiło mu się dziwnie smutno.Przyzwyczaił się do jej niewinnego, jeszcze dziewczęcego wyglądu, dozakłopotanych min, a teraz Martynka przemieniła się w znającą swojąwartość kobietę wampa.Ta fryzura.A niech to.Kto by pomyślał.Ale sięzmieniła ta  jego" Martynka! Bo przecież fakt, że siedziała u niego wpokoju, robiła mu kawę i kupowała kanapki, w sposób naturalny czynił zniej  jego" Martynkę.Kiedy się nachyliła, aby mu podać jakieś papiery,poczuł delikatny, zmysłowy zapach perfum.Aż się odsunął.Bo naglezapałał wielką chęcią, aby ją.dotknąć.Zawstydził się tego od razu,zwymyślał sam siebie od najgorszych łajdaków i poprzestał na ukradkowymrzucaniu jej pełnych podziwu spojrzeń.Była jak beza z kremem za szybą.110RLT aż ślinka leciała.a swoją drogą.tak się zmienić.nie do pomyślenia,pokiwał głową.Martyna udawała, że nie dostrzega wzroku Huberta.Wiedziała, żedobrze wygląda, puszyła się więc jak paw, od czego jeszcze bardziejpiękniała.Teraz już by mnie nie nazwał cipcią, dobrze mi Sandra z Zosiądoradziły, myślała z poczuciem satysfakcji.Faktycznie, wśród wielu słów,jakie cisnęły się Hubertowi do głowy na określenie obecnego wygląduMartyny, tego nie było.Kiedy Darek wszedł do ich pokoju, aż gwizdnął z podziwu: Martyna, byłaś u fryzjera? Wyobraz sobie, że tak  odpowiedziała, rumieniąc się z zadowolenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl