[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Spróbuje więcej, tospadnie.%7łołnierze szykują się do ostrzelania go z łuków. - A więc jego pole magiczne idzie ukosem  wywnioskował Dor.- Obejmuje tęścianę, ale nie sięga do drzwi naszych cel.- Każdy to wie, głupku! - pouczyła go zuchwale ściana.Dor użył słońcokamieniado ustalenia granicy magicznego pola.Kryształ lśnił i ciemniał, wydostając się poza zasięg magii.Linia sięgała na kilka tylkodłoni w głąb celi w jego kącie i nieco dalej, w kącie Smasha.- Hej, Smash! - zawołał.- Magia jest tylko z tej strony! Rozwal zewnętrzną ścianę,żeby Arnold mógł się tu dostać!- Warunek: dobry kierunek! - rzekł ogr.Zamierzył się potężną, odzianą w metalowąrękawicę pięścią.- Nie we mnie! - wrzasnęła ściana.- Podtrzymuję cały zamek! - Ale było za pózno.Pięść przeszła przez głazy i cegły.- Ooooooch, to boli.Okazało się, że ściana jest podwójna: dwa kamienne mury i wy pełniona gruzemprzestrzeń pomiędzy nimi.Smash odrzucił gruz, a potem rozwalił zewnętrzny pas muru.Zapał ogra rósł w miarę działania.Przez chmurę pyłu przedzierało się chwilami światło dnia.Wyrwał jeszcze trochę głazów, poszerzając otwór.Ukazał się stok góry, stromo opadający wgęsto zalesioną dolinę.- Miło cię znów widzieć, brutalu! - rozległ się głos Arnolda.- Oczyść mi wejście,zanim te dzikusy zaatakują!Smash wychylił się, porwał głaz.- Wrogi z drogi! - przestrzegł i cisnął ów pocisk.Dał się słyszeć głuchy odgłos i krzyk - ktoś został strącony z grani.- Coś ty zrobił? - krzyknęła przerażona Iren.Tors Arnolda ukazał się w wyrwie w murze.Centaur i ogr radośnie się uściskali.- Chyba strącił jakiegoś wroga - rzekł Dor.- Chyba się zaprzyjaznili - powiedziała z ulgą Iren.- Potrzebujemy tak magu, jak i siły - orzekł Dor.- Jedna bez drugiej nic nie daje.Wreszcie to pojęli.- Wszyscy wiele zrozumieliśmy - uśmiechnęła się tajemniczo.Arnold zwrócony był teraz ku drzwiom celi, obejmując je swym magicznym polem, aSmash podszedł i wyważył je.Potem złapał za frontową ścianę i oderwał ją od podłogi.Zsufitu posypał się gruz.- Nie zwal na nas całego zamku! - ostrzegł go Dor.Iren krztusiła się gęstym pyłem. - Zamek zburzę, gdy się wkurzę! - odparł beztrosko Smash.Aupnął w sufit,zawalając go.W sieni znajdował się jakiś zabłąkany żołnierz.Przez chwilę w milczeniu obserwowałwyczyny ogra - na koniec zemdlał.Powrócił Grundy.- Nadchodzą! - ostrzegł.- Lepiej uciekajmy!Poszli.Drzwi i bramy były pozamykane, ale Smash rozwalał je bez wysiłku.Przebijałsię przez stojące na drodze ściany.Wynurzyli się na wewnętrzny dziedziniec, pełen kwiatów.- Rośnijcie! Rośnijcie! Rośnijcie! - nakazała dziewczyna, a one posłuchały.- Gdzie najbezpieczniej? - zapytał Dor najbliższego muru.- Za mną, ciemniaku! - odparł.Smash przebił następny otwór i wydostali się do lasu.Wkrótce byli daleko od zamku,ukryci i bezpiecznie.Znów razem, wolni - to było wspaniałe uczucie.- Zatrzymali się, by odetchnąć i rozważyć sytuację.- Wszystko w porządku? - upewnił się Dor.- Nikt nie jest poważnie ranny?Wyglądało na to, że nikt.- Zastanowiłeś się? - zapytała Iren.- Wiesz, jak cię nie znoszę.Przyjrzał się jej.Wciąż okrywała nagi tors jego kurtką, była rozkudłana, ze smugamibrudu na twarzy.Wyglądała uroczo.- Tak - odparł.- Moja odpowiedz brzmi tak samo.Dalej cię nienawidzę.Objął ją i pocałował, a ona odwzajemniła się chętnie i ulegle, jak to czyniądziewczyny, kiedy się na to zdecydują.- Jeśli to jest nienawiść - zauważył Arnold - chętnie popatrzył bym na miłość.- Ci idioci się zaręczyli - wyjaśnił pozostałym Grundy.- Ujrzeli światło wciemnościach, czy coś w tym guście.- Coś w tym guście - powtórzył dwuznacznie centaur. 11.Dobry omen- Dotarliśmy na miejsce - ciągnął Dor, oderwawszy się nie chętnie od Iren.- Ale niedopełniliśmy misji.Uważam, że to właśnie tu przybyli Król Trent i Królowa Iris.Takpowiedział mi stół, zanim nie zamroczyły mnie narkotyki Króla Oarego.A może tylko mi sięto śniło? Wspomnienia są bardzo mgliste.Czy mamy jakiś konkretny dowód?- Oprócz żołnierza mówiącego po xanthyjsku? - spytał Grundy.- To dowód pośredni - stwierdziła Iren.- Dowodzi to jedynie, że kontaktował się znaszym zwiadowcą, ale nie świadczy o tym, iż Król Trent istotnie tu przybył.Musimy sięupewnić.- Moje świadectwo jest także dość mgliste - odezwał się Arnold.- Sądzę, że stajennimieli opory przed uznaniem mnie za istotę rozumną, a więc rozmawiali w mej obecnościswobodniej niż czyniliby to w innym przypadku.Zaniechałem rozmów z nimi - wyznaję, żew przypływie urażonej ambicji.- Ambicja-banicja! - zachichotał Smash.Toteż nie wiedzieli, że pole magiczne pozwala ci zrozumieć to co mówili przy tobie,że pojmujesz, co mówią - wtrącił Dor.- My nie moglibyśmy z nimi rozmawiać bez tłumacza,więc uznali, że i ty także.To właśnie, jak również fakt, że uważali cię za zwierzę.- Istotnie.Moja uraza mogła być dziełem przypadku.Słyszałem jednak niekiedy to,czego raczej słyszeć nie powinienem  uśmiechnął się.- A w jednym przypadku na pewno niepowinienem.Jeden z kucharzy romansuje z pomywaczką.- przerwał i skrzywił się.- Tużobok mej przegrody! To było pouczające.Są ludzmi pełnymi wigoru.Jak by nie było,usłyszałem wieść o pewnym obcym Królu, twierdzącym ponoć, że potrafi czarować.- Król Trent! - wykrzyknął Dor.- Moje wspomnienie jest prawdziwe! To nie byłsen! Stół naprawdę powiedział, że Król Trent tu był!- Zawsze tak uważaliśmy! - poparła go Iren.Wspomnienie zdrady, jakiej doznaliprzy owym stole, obudziło gniew dziewczyny.- Tłumacz wiedział o magii Xanth - ciągnął Dor. Oczywiście nikt nie mógłczarować tu, w Mundanii, dopóki nie znalezliśmy Arnolda.Król Trent pewno wiedział, żeczaruje w XANTH, a to zastrzeżenie zostało pominięte przy tłumaczeniu. - Oczywiście - przyznał mu rację centaur.- Wydaje mi się, że Król Oaryniecierpliwie oczekiwał magii, która wielce wzmocniłaby jego władzę - i ogromnie sięrozgniewał, kiedy owa magia nie zadziałała.Uwięził więc zdradziecko obcego Króla itrzymał w ukryciu, mając nadzieję, że zmusi go albo do posłużenia się magią, albo doujawnienia sekretu swej mocy.- Gdzie? - zapytała Iren.- Gdzie jest mój ojciec?- %7łałuję, że nie posłyszałem nic ponadto, o czym już wam powiedziałem.Niewymieniono imienia obcego Króla.Nie sądzę, by ludzie ze stajni wiedzieli, kim jest, bywierzyli w jego moc, by wiedzieli, gdzie jest więziony.Po prostu plotkowali.Pokazmagicznej siły Smasha, a także sposób, w jaki porozumiewaliśmy się z Królem Oarym,wzbudziły potężną falę ciekawości nie tylko w samym Zamku, ale i w całym KrólestwieOnesti, a w takich przypadkach zawsze się plotkuje.Zainteresowanie to już zanika, bo i siłę, iporozumiewanie się uznano za iluzję.Bardzo łatwo uznać za iluzję takie wydarzenia,których nie potrafi się wytłumaczyć.Mundańczycy często tak czy nią - uśmiechnął sięchmurnie.- Przypuszczam, że narasta nowa fala domysłów, dotyczących wydarzeń z ostatniejgodziny.Twój wikłacz, Iren, wywołał olbrzymie wrażenie.- No pewnie! - wtrącił się entuzjastycznie Grundy.- Aapał ludzi z lewa i z prawa irozwalił całą przegrodę stajenną! Ale jak Arnold wyszedł, to wikłacz padł martwy.- Magiczne rośliny nie mogą działać bez magii, głupku! - pouczyła go.- Na szczęście - powiedział Arnold.- Sięgnął i po mnie, więc cofnąłem się,pozbawiając go magii, i zaniechał tego.Po pewnym czasie przestał mnie atakować.- Nawet wikłacz nie jest kompletnie głupi! - zaśmiała się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl