[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stworzenie, którego nazwa w starym języku brzmiała nynniawpennent - zawsze jest, nigdy go nie znajdziesz.Chodzące drzewo.Zbliżyło się do nas ciężkimi, chwiejnymi krokami.W słońcu połyskiwał ślad, któryzostawiło na wilgotnej trawie.Kiedy znalazło się tuż przy nas, stanęło.Potem najdalejwysunięte końcówki niespiesznie owinęły się wokół naszych kostek, naciskając na skórę.Uśmiechnęliśmy się z Hallią, gdyż oboje poczuliśmy falę ciepła płynącego w górę naszychnóg i w głąb naszych ciał.Głębokim, chrapliwym tonem drzewo znów zaintonowało:Serca nasze zaplecione, ramiona dają obronę -Powiew zaufania skłania -%7łal uciekać na stronę.Nie wiem, jak się zwiesz, skąd przybywasz też,Ale teraz nasze korzenie są zbratane.Połączone!Gdyż choć w matni byłem,I oczy miałem załzawione,Teraz nasze korzenie są splecione.Korzenie splecione.Korzenie splecione.Ostatni wers jak gdyby wzbił się w wietrze, kołysząc gałęziami pobliskiego cedru.Opadające konary uniosły się i opadły niczym wiedzione jednym oddechem.Inne drzewapodjęły ten rytm i w powietrzu rozszedł się szelest.Po chwili cały zagajnik, cały lasprzyłączył się do radosnej pieśni.Potem muzyka nagle się zmieniła.Pojawiły się bardziej przenikliwe i ponure tony;gałęzie zaczęły stukać i zawodzić.Wzmagający się dysonans przywiódł mi na myśl pierwszyraz, kiedy usłyszałem krzyczące z bólu drzewa.Jednak teraz jęki rozbrzmiewały po całymlesie, jak gdyby kraina tonęła przykryta falą cierpienia.Głos chodzącego drzewa wybił się ponad dzwięki w tle.Zaśpiewało do nas, a jegosłowa ociekały smutkiem:Do krainy, gdzie rośniemy, nadciąga zguba ziemi:Zabiera, pożera -Tego nie przeżyjemy.Potajemnie nadchodzi, naszemu zdrowiu szkodzi;Wiele naszych dzieci kona,Nasze nasiona!Ich liście nie mogą oddychać,Korzeniom nie uda się przeżyć.Zatruwają roślin urodę.Trują nasze drzewka młode.Drzewka młode.Poczułem, jak z niespotykaną siłą przyciąga mnie duch drzewa i wyrażana przez niemęka wielu młodych drzew pragnących żyć.- Co to za plaga? - krzyknąłem.- Czy można ją powstrzymać?Nagle drzewo zesztywniało.W całym lesie pojękujące gałęzie zamilkły, a z oddalizaczął dobiegać nowy dzwięk, bezlitosne dudnienie.Był coraz głośniejszy, rytmiczny jakwielki bęben, wstrząsał ziemią i wczepionymi w nią drzewami.Czy dzwięk dobiegał z lasu,czy z innego miejsca, w każdym razie wyraznie się zbliżał.Szybko.Chodzące drzewo znów się poruszyło.Jego korzenie odwinęły się, wypuszczającnasze kostki, skierowały się w dół i wbiły w ziemię.Wciskając się w glebę, korzeniezadrżały, nucąc żałośnie ostatni wers pieśni drzewa.Drzewka młode.Drzewka młode.Pochwili wąskie oczy drzewa zamknęły się pod powiekami z kory.Wraz z nimi zniknął ostatniślad świadczący o tym, że drzewo nie jest zwykłą sosną, jedną z wielu.Tymczasem donośne dudnienie stawało się coraz głośniejsze.Pod wpływemwstrząsów spadały na nas gałązki i kawałki kory.Poczułem, jak jęczybuła zwija się w kulkęwewnątrz nosidła, a jego ogony trącają nerwowo moją pierś.Rosnąca wysoko gałąz oderwałasię i runęła przez warstwy konarów, po czym załomotała o korzenie u naszych stóp.Hallia pociągnęła mnie gwałtownie za rękę.- Musimy uciekać, młody sokole.Daleko stąd!- Zaczekaj - powiedziałem.- Wiem, co to za odgłos.Powinniśmy.Ale ona już puściła się pędem.Zobaczyłem tylko plamę biegnących nóg, pochylającysię grzbiet, wydłużającą się szyję.Purpurowa szata zrobiła się zielona, a potem zaczęłapołyskiwać jasnym brązem.Na grzbiecie i nogach naprężyły się mięśnie, a stopy i dłoniezamieniły się w kopyta.Hallia - teraz łania - popędziła między drzewa.Patrzyłem, jak znika.Potem ja równieżpuściłem się biegiem - jednak nie uciekałem od dudnienia, lecz pobiegłem ku niemu.VIIOGNISTE OKOBiegłem przez mroczny las, zbliżając się do coraz głośniejszego hałasu.Dudnienie,dudnienie niby grzmot ziemi, wstrząsało wysokimi drzewami aż po same korzenie, od czegote dygotały i trzeszczały.Co kilka kroków słyszałem łoskot spadającego konara alboprzewróconego drzewa, którego korzenie w końcu wyrwały się z ziemi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Benzoni Juliette Fiora 04 Fiora i król Francji
- Stasheff, Christopher Rogue Wizard 04 A Wizard in Peace
- W ramionach kawalerów 04 Hoffmann Kate Wieczny Kawaler
- Ellen Datlow (ed) Omni 04 The 4th Omni Book of Science Fi
- § Preston Douglas, Child Lincoln Perdergast 04 Martwa natura z krukami
- Lerum May Grethe Córy Życia 04 Zerwane kajdany
- Pedersen Bente Roza znad Fiordów 04 Cień czarownicy
- Christopher Nicole [Hilton 04 Black Dawn (v1.5) (epub)
- John D MacDonald Travis McGee 04 The Quick Red Fox
- ANETA JADOWSKA DORA WILK 04.Wszystko zostaje w rodzinie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zona-meza.xlx.pl