[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę sobie posłodzić i częstować się mlekiem oznajmiła, siadając na sofie.- DoktorzeHunter, Sophie mówiła, że jest pan antropologiem sądowym.Niezupełnie wiem, co to znaczy,jednak bardzo doceniam to, czym pan się teraz zajmuje. Czym pan się teraz zajmuje?" Sophie rzuciła mi błagalne spojrzenie.- David brał udział w pierwszych poszukiwaniach na wrzosowisku, osiem lat temu -powiedziała szybko.- Już dziesięć lat.- Cath Bennett sięgnęła po fotografię w ramkach, stojącą na gzymsiekominka.- Wciąż nie mogę uwierzyć, że to było tak dawno.Teraz skończyłyby dwadzieściaosiem lat.W maju.Podała mi fotografię.Wziąłem ją niechętnie, czując się, jakbym właśnie godził się najakiś pakt.To nie było to samo zdjęcie, które wykorzystywano w gazetach i jakie, zaledwiekilka dni temu, widziałem w Internecie.Wyglądało jednak na to, że zrobiono je mniej więcejw tym samym czasie.Niedługo przed tym, jak Jerome Monk porwał i zamordował obiesiedemnastolatki, w odstępie niecałych trzech dni.Fotografia przedstawiała roześmianesiostry stojące obok siebie.Każda stanowiła doskonałe odbicie drugiej.Jednak istniała pewnasubtelna różnica.Zmiały się obie, lecz jedna szczerzyła się bezczelnie do obiektywu.Wyzywająco patrzyła prosto w aparat.Dla kontrastu, jej siostra blizniaczka wydawała siębardziej powściągliwa, pochyliła trochę głowę, jakby zażenowana.- Kolor włosów miały po tacie - kontynuowała ich matka.- Zoe najbardziej przypominałaAlana.Ekstrawertyczka, nawet jako mała dziewczynka.Mogę powiedzieć, że mieliśmy przyniej masę roboty.Lindsey była cicha.Może i wyglądały podobnie, ale pod każdym innymwzględem były jak ogień i woda.Gdyby one.Umilkła.Jej usta zadrżały. - Tak.Nie ma co się bawić w  co by było, gdyby".Spotkał go pan, prawda? Jerome'aMonka?Pytanie kierowała do mnie.- Tak.- Chciałabym mieć taką szansę.Zawsze żałowałam, że nie poszłam na proces.Chciałabym stanąć przed nim i spojrzeć mu w oczy.Nie żeby to coś dało, na co zresztąwszystko wskazuje.A teraz on uciekł.- Na pewno zaraz go złapią - zapewniła Sophie.- Ja mam nadzieję, że go zabiją.Wiem, że powinno się wybaczyć i żyć dalej, ale nieumiem.A po tym, co zrobił, to po prostu mam nadzieję, że ktoś tak zły jak on będzie cierpiał.Doktorze Hunter, ma pan dzieci?Pytanie dopadło mnie z zaskoczenia.Poczułem ciężar trzymanej w dłoni fotografii.- Nie.- To pan nie może wiedzieć, jak to jest.Jerome Monk nie zabił po prostu naszych córek,on zabił naszą przyszłość.Wszystko przepadło, patrzenie jak Zoe i Lindsey wychodzą zamąż, jak rosną wnuki.I nawet nie mamy grobu, na który moglibyśmy zanieść kwiaty.Rodzice Tiny Williams mają przynajmniej tyle.- Przykro mi - powiedziałem, chociaż nie wiedziałem, za co właściwie przepraszam.- Niepotrzebnie.Wiem, że osiem lat temu zrobił pan wszystko, co w pana mocy, żeby jeodnalezć.I doceniam to, cokolwiek pan teraz robi.Co oboje robicie.Alan.nie lubi dużo otym mówić.Właśnie dlatego mówiłam Sophie, żeby zajrzała w ciągu dnia, kiedy on jest wpracy.Naszym dziewczynkom nic już nie przywróci życia, ale będzie dla nas pociechąwiedzieć, że spoczywają gdzieś w pokoju.Odstawiłem fotografię na stolik.Wciąż jednak czułem na sobie spojrzenie oczu martwychdziewczyn, spoglądających z każdego zdjęcia w tym idealnym smutnym pokoju.Kiedy jechaliśmy z powrotem do Dartmoor, między mną a Sophie ziała przepaść.Byłemwściekły na nią, na Monka, na siebie samego.Oprócz tej wściekłości bolała jeszcze rananiechcący otwarta przez Cath Bennett. Ma pan dzieci? To pan nie może wiedzieć, jak to jest".Ulice i domy ustąpiły miejsca wiejskiej okolicy i dopiero wtedy Sophie przerwała ciszę.- Przepraszam.To był zły pomysł, w porządku? - wyrzuciła z siebie.- Skontaktowałamsię z nią kilka miesięcy temu i.no, pomyślałam, że jeśli się z nią zobaczysz.Nie byłem jednak w nastroju, aby tak łatwo odpuścić. - To co? To nie będę potrafił powiedzieć  nie"?- Nigdy cię do niczego nie zobowiązywałam.Powiedziałam tylko, że mógłbyś pomóc!Musiała po prostu uznać.- A czego się spodziewałaś? Przecież jej zamordowano córki! Każdego dnia ma nadzieję,że usłyszy o ich odnalezieniu! Takie rozbudzanie nadziei to zwykłe okrucieństwo!- Ja tylko chciałam zrobić coś dobrego! Przepraszam, dobra?Przełknąłem wściekłą odpowiedz.Zbyt szybko wszedłem w zakręt na błotnistej drodze,samochodem lekko zarzuciło.- Przyspieszasz - zauważyła Sophie.Zdjąłem nogę z gazu, pozwalając autu zwolnić.Uszło ze mnie nieco złości.Zewszystkich ludzi na świecie właśnie ja za kierownicą nigdy nie powinienem tracić nad sobąkontroli.- Przepraszam, nie powinienem krzyczeć.- To moja wina.- Sophie patrzyła przez okno, pocierając skroń.- Masz rację.Niepowinnam tego robić.Myślałam.Nie, to nie ma znaczenia.- Boli cię głowa?- Nie.- Opuściła rękę.Zbliżaliśmy się do skrętu na Padbury.- Nie jedz tam jeszcze -powiedziała, kiedy szykowałem się, by w niego wjechać.- Jeszcze nie wracamy do ciebie?- Jeszcze nie.Chciałabym najpierw pojechać w jedno miejsce.Nie martw się, to nie wiążesię z żadnym spotkaniem - dodała, kiedy na nią spojrzałem.Uznałem, że próby Sophie wywarcia na mnie wpływu zakończyły się wraz z wizytą uCath Bennett.Dokąd jedziemy, zrozumiałem, dopiero gdy minęliśmy zarośnięty wał ziemny,tam gdzie kiedyś był wodny kołowrót.Black TorOkolica, w której pochowano Tinę Williams.Skręciłem bez pytania.To przypominało podróż w czasie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl