[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Evelyn, nie zwracając uwagi na rozgrywającą się przed nią scenę miłosną,nie uświadamiała sobie, co ta para wyrabia.Przebiegła w zawrotnym tempieostatnie dziesięć jardów i chwyciła rudą flirciarę za obie ręce.- Ach, Merry! Tak mi przykro, kochanie! - wołała.- Pewnie szalałaś zniepokoju! Wybacz, że tak cię przestraszyłam! Ja&Nagle urwała.Jej oczy za przyciemnionymi szkłami okularów wydawałysię jeszcze większe.Przypominała jakiegoś osobliwego owada z tymiogromnymi oczyskami i z gałązkami sterczącymi z głowy niczym czułki.- O! - zaśmiała się nerwowo.- Widzi pan, panie Powell? Od razumówiłam, że niepotrzebnie się pan zamartwia!- Wcale się nie zamartwiałem.Zignorowała jego uwagę.- Nasza nieobecność nie trwała aż tak długo, jak pan sądził.Ale cóż, czassię dłuży, gdy ktoś się błąka po lesie.- Ja się nie błąkałem.- No więc.traci orientację - burknęła.- Może pani ją straciła, ale ja z pewnością.- Panie Powell! - Odwróciła się raptownie i uśmiechnęła do niego zprzesadnym ożywieniem.- Chyba jeszcze nie przedstawiłam pana naszejniezrównanej modystce, podporze firmy Wytworne Weseliska Whyte'ów? Mademoiselle Merry Moliere, oto pan Powell, który zechciał nam udostępnićswoją rodową siedzibę.- Miło mi panią poznać, panno Moliere - powiedział Justin.Ruda zeskoczyła z bryczki i dygnęła.- Enchante, panie Powell!- Beverly zaprowadził cię do naszych pokojów? - spytała Evie.- Jeszcze go o to nie prosiłam - wyznała cichutkim głosem Merry.- Doprawdy? A to dlaczego? - Evie zaniechała dalszych pytań.- No, tak.Więc może zrobisz to teraz?- Już lecę! - przytaknęła Meny i pomknęła do dworu, pozostawiającdaleko za sobą uśmiechniętą niepewnie Evelyn i Bucka Newtona.Evie jest absolutnie nieprzewidywalna! - sarkał w duchu Justin.I takcałkowicie pozbawiona kobiecej próżności.Do tego stopnia nie dba o swójwygląd, że człowiek czuje się skrępowany, jakby była naga!Nie korzysta z ogólnie stosowanych upiększeń, nie nosi ozdóbek anibłyskotek, którymi obwieszają się inne kobiety, nie wie, co to falbanki, koronkiczy kokardki! %7ładnych wabików, które przyciągnęłyby męskie oko i skłoniły doprawienia komplementów miłych damskim uszom.Mogłoby to wydać siężałosne komuś, kto by nie dostrzegł innych, znacznie potężniejszych atutówEvie - jej inteligencji, wyobrazni, przedsiębiorczości&Ale po jakie licho - zżymał się w duchu Justin, widząc, jak Evie zmierzaw stronę drzwi frontowych, wlokąc za sobą wielką walizę - tracę tyle czasu namyślenie o jakiejś tam Evelyn Cummings Whyte, kiedy mam - odebrał jej walizębez pytania, zarzucił sobie na ramię i wniósł do głównego holu - znacznieważniejsze sprawy na głowie?! Choćby rozpracowanie tych dwóchpodejrzanych typków, którzy się zagniezdzili w domku Cookesów!Pierwsze popołudnie po przyjezdzie do North Cross Abbey Justin spędziłw pobliskim miasteczku, a konkretnie w gospodzie, gawędząc o tym i owym zokoliczną młodzieżą.Dowiedział się między innymi, że Cookesowie wynajęliswój letni domek jakimś cudzoziemcom, podobno braciom, którym sięzachciało świeżego wiejskiego powietrza.Gdy Justin wyraził zdumienie, że Cookesowie zadali sobie tyle trudu,zamieszczając ogłoszenie i szukając chętnych, natychmiast wyprowadzono go z błędu.Obyło się bez ogłoszeń.Chętni znalezli się sami, i to z kupą pieniędzy!Ciekawe, kto finansował tę inwestycję, pomyślał Justin i postanowił to zbadać.Rzekomi bracia mogli być agentami obcego wywiadu, którzy mieliprzejąć skrzynkę zaadresowaną do North Cross Abbey.Póki Justin wiedział,gdzie są, nie stanowili większego zagrożenia.Stare, mądre powiedzenie:  Miejzawsze przyjaciół pod ręką, a wrogów na oku" było idealnym drogowskazemdla ludzi jego profesji.Justin codziennie wyruszał z lornetką do lasu, by przynajmniej przezgodzinę obserwować ptaki.i upewnić się, że interesujące go okazy niewyfrunęły z gniazdka Cookesów.Nieoczekiwany przyjazd Evie tego właśniepopołudnia omal nie spowodował katastrofy.Kiedy skutecznie unieruchomił dziewczynę i zakneblował jej usta, byłzbyt rozkojarzony, by skoncentrować się należycie na osobnikach, którychśledził i w końcu wyraznie zobaczył.Justin nie potrafił wyjaśnić swegozachowania.Co prawda, dziewczyna była pociągająca, ale.Niech będzie, paliłsię do niej jak diabli!Dawniej też niekiedy odczuwał pożądanie.Ale nigdy nie ogłupiało go dotego stopnia, by przeszkadzać w pracy! Tylko jak mógł się skupić, gdy czuł podsobą jej smukłe ciało, ruchliwe, sprężyste, a jednocześnie wrażliwe i uległe?Gdy wdychał zapach jej włosów, dotykał palcem aksamitnych warg.Kiedy Evie wstała, zdumiał się, że to uosobienie kobiecego wdzięku tymrazem włożyło ohydną,  praktyczną" kieckę, kompletne bezguście -zamiastpodniecających spodenek i chłopięcej bluzy, które miała na sobie, gdy włamałasię do jego domu.Któż by rozpoznał tamtego bystrookiego, nieznośnego urwisa w tejniepozornej starej pannie w ciemnych okularach? Justin nie był ekspertem wdziedzinie mody, ale znał się na sztuce kamuflażu.Dzięki temu odkrył, żeEvelyn Cummings Whyte kryje się za swym strojem.Diabli wiedzą, po co!Nie powinien jednak marnować czasu i uwagi na rozszyfrowanieosobowości Evelyn.Miał zadanie do wykonania.Był agentem wywiadu, bezreszty oddanym swej pracy.Nie pora na flirty! Gdyby się głupio zaangażował,zle by się to skończyło i dla niego, i dla niej.Zdjął z bryki ostatni kufer i uginając się pod jego ciężarem, poczłapał dodrzwi.Przy pierwszej sposobności przeprosi Evie za swoje głupie żarty. Wysiłek fizyczny zawsze pomagał Evelyn spojrzeć na wszystko zwłaściwej perspektywy.Zanim wspólnie z Buckiem Newtonem i JustinemPowellem wyładowali z bryczki cały bagaż, odzyskała w pełni równowagęducha.Justin bez wątpienia tylko się z nią przekomarzał.Odkąd wrócili dodworu, prawie jej nie dostrzegał.A jeśli już spojrzał, to nie z miną groznegodrapieżcy, ale skruszonego grzesznika, co nie wiedzieć czemu, irytowałoEvelyn.Czyżby miał wyrzuty sumienia z powodu swych żartobliwych umizgów?Bo to przecież były umizgi, może nie? Niech to licho! Szkoda, że nie miaławięcej doświadczenia w dziedzinie flirtu, którego uroki wychwalali wszyscypowieściopisarze.A może, zaświtała jej wyjątkowo przykra myśl, może Justin Powell mataką minę, bo się obawia, że potraktowała zbyt serio jego zaloty? %7łe uważa sięza jego wybrankę? Nie była przecież taka głupia!Dobrze znała swoje braki.Wiedziała, że niczym nie przypomina kobiet,które przyciągały uwagę mężczyzn w rodzaju Powella.Zdawała sobie sprawę,że Justin tylko żartuje i nie miała nic przeciw temu, by pośmiać się razem znim.Ha, ha! Czemu nie?Ostatecznie miała już dwadzieścia pięć lat.Zdążyła niezle poznać życie.Co prawda nie z pierwszej ręki, ale od czego są oczy i uszy? Wystarczypoobserwować choćby taką Merry! - pomyślała, gdy Francuzka wyszła z domu iod razu zaczęła się wdzięczyć do Bucka Newtona.Merry była - jakby to określić - w ciągłym ruchu.I wszystko wskazywałona to, że gotowa jest do kolejnej rundy z nowym partnerem.Cały problemkochanej rudowłosej dziewczyny polegał na tym, że odziedziczyła po przodkachfrancuski temperament, ale ani krztyny tak charakterystycznego dla Francuzekzdrowego rozsądku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl