[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał na nią krzywo, potarł dłonią kark. Słyszę i rozumiem. Piękna dzisiaj pogoda.Przy śniadaniu wszyscy zachwycali sięśniegiem i słońcem.Susanna najwyrazniej obwozi Iris po starych kątach.Jack i dziewczynki też na pewno nie siedzą w domu, ale bądz ostrożny.Upewnij się, czy nikt nie został w chacie. Dobrze.Destin miał wreszcie jasny program działania, otwierały się przed nimperspektywy, optymizm szedł w parze z coraz większymi roszczeniami.Alice też poczuła się trochę razniej. Powinniśmy się stąd wynieść.Po twoim wyjściu wymelduję nas.Dochaty pójdziesz pieszo, jak wczoraj.Gdyby ktoś cię zaczepiał, zagadywał,powiedz cokolwiek, na przykład że obchodzisz jezioro, bo szukasz miejscana wędkowanie pod lodem. Musimy się jakoś umówić.Alice skinęła głową.Pomyślała i o tym. Na północnym krańcu jeziora Blackwater jest posiadłość należąca dojakichś bogaczy, którzy praktycznie tu nie bywają.Po prostu przestali223RS przyjeżdżać.Iris mi o nich opowiadała.Na dole koło recepcji wisi mapaokolicy.Popatrz sobie na nią, zanim wyjdziesz.To północny kraniec jeziora,dom jest zaznaczony na mapie.Destin zachmurzył się. Mam iść pieszo do chaty Susanny, a potem jeszcze zasuwać na drugikoniec jeziora? To wcale nie tak daleko, jak by się mogło wydawać.Prawdępowiedziawszy pieszo, na skróty, jest do tej rezydencji bliżej niż szosą.Samzobaczysz, jak przyjrzysz się mapie.Podjadę pod rezydencję i przyjdę nabrzeg jeziora.Jest tam mała herbaciarnia, w niej się spotkamy.Uśmiechnęła się, chcąc dodać mu otuchy. Napijesz się gorącej kawy. No nie wiem. Jeśli cokolwiek się stanie, nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby nastam szukać.Zyskamy w ten sposób na czasie.Będziemy mogli wydostać sięz miasteczka. Alice westchnęła. Nic lepszego nie wymyślę.Jeśli maszinny pomysł, proszę bardzo. Nie, nie.Myślę, że się uda.Kiedy jeszcze miałem forsę, myślałem,czyby nie wejść na Everest.Znieg i mróz mnie nie odstraszą.Znieg i mróz go nie odstraszą, bo  myślał, czyby nie wejść naEverest".W myślach ćwiczył kondycję.Alice nie powiedziała słowa.Pełen zapału ruszył ku drzwiom. Myślę, że Susanna zgodzi się na pół miliona.Alice miała ochotę wznieść oczy do nieba.Już nie była taka pewna,jak jeszcze kilka dni wcześniej, że skaptowanie eksmilionera DestinaWrighta było z jej strony niezwykle sprytnym posunięciem.Opuścił pokójco prawda dziarskim krokiem, ale na korytarzu rozejrzał się chyłkiem w224RS lewo, w prawo, niepewny, czy aby za węgłem nie czeka na niego oddziałgotowych do akcji komandosów.Alice rzuciła się na łóżko, wbiła wzrok w sufit.Poranne słońcezaglądające przez okno nie poprawiło jej nastroju.Nadal nie była pewna,czy jej plan ma ręce i nogi.Jak się zachowała, kiedy znalazła ciało Rachel?Jak skończona idiotka.A przecież wydawało się jej wtedy, że bardzo dobrzewszystko sobie obmyśliła.Wreszcie po dłuższym namyśle doszła do jednego ważnego i chybaniegłupiego wniosku.Beau McGarrity stanowił dla niej w tej chwili o wielewiększe zagrożenie niż Jack Galway.Jack po prostu wsadzi ją do więzienia,jeśli uzna, że złamała prawo.Beau McGarrity zabije ją.Westchnęła do sufitu. Gubię się w tym wszystkim.Jeszcze raz westchnęła, wyskoczyła z łóżka i zaczęła się ubierać.Zupełnie skostniała.Przeklęta zima, przeklęty śnieg, przeklęte życie.225RS ROZDZIAA CZTERNASTYSusanna i Iris czekały w małym, przytulnym saloniku tuż obok holu, wktórym znajdowała się recepcja  Blackwater Inn".Sarah i PaulJohnsonowie, nowi właściciele zajazdu, urządzili pokój w ciepłych,miodowych i ciemnozielonych odcieniach.Z okna rozpościerał sięprzepiękny widok na jezioro. W tym pokoju umarła moja matka  powiedziała Iris cicho i utkwiłaspojrzenie w śnieżnym pejzażu za szybami. Możemy stąd wyjść, babciu. Nie, zaczekajmy na Audrey.Alice.Susanna usiadła w miękkim,głębokim fotelu.Postanowiły z Iris, że w drodze na cmentarz zatrzymają się wzajezdzie.Johnsonowie przywitali starszą panią z honorami, jakby dostąpilispotkania z żywą legendą.Bo też, w pewnym sensie Iris była żywą legendą.Iris Dunning, córka sławnego przewodnika górskiego, Johna Dunninga,sama została znaną i cenioną przewodniczką.Johnsonowie z dumą pokazaligościom swoją kolekcję starych fotografii przedstawiających  BlackwaterInn"; starannie oprawione zdobiły ściany holu, ale babcia była za bardzoporuszona, żeby je oglądać.Speszona Sarah Johnson odciągnęła Susannę na stronę i zaczęłaprzepraszać: Tak łatwo zapominamy, że pani babcia przeżyła tu tragedię.Minęłosześćdziesiąt lat, dla nas szmat czasu, dla niej jedno mgnienie.226RS  Rzadko mówi o przeszłości  odparła Susanna.Nie było to do końcaścisłe stwierdzenie.Iris nigdy, przenigdy nie wracała w swoichopowieściach do lat spędzonych nad jeziorem Blackwater. Ludzie dawno już zapomnieli o tamtym skandalu  dodał PaulJohnson. Zresztą teraz inaczej by to oceniali. Z pewnością  przytaknęła jego żona. Dla nas  ciągnął Paul Iris Dunning jest niezwykła kobietą, postacią,która na zawsze zapisała się w historii Adirondacks.Iris usłyszała ostatnie słowa. To brzmi jak epitafium  zwróciła się do młodych gospodarzy.Można by pomyśleć, że dawno leżę w grobie, a ja ciągle żyję i mieszkam wBostonie, zaledwie kilka godzin drogi stąd.Susanna uznała, że nadszedł odpowiedni moment, by zapytać oDestina Wrighta.Jack oczywiście uzna to za wkraczanie na jego teren, aletym akurat najmniej się przejmowała.Johnsonowie, chcąc jakoś nadrobićwcześniejszą gafę, chętnie udzielali informacji.Destin przyjechałpoprzedniego dnia, w towarzystwie Audrey Melbourne, wynajęli dwapokoje.Oboje są w tej chwili na miejscu.Czy Susanna chciałaby się z nimiwidzieć?Zadzwonili do Audrey, obiecała zejść za chwilę.Destin nie podnosiłsłuchawki, widocznie wyszedł już z zajazdu.Kiedy Johnsonowie taktownie się wycofali, Susanna spojrzała uważniena Iris.Tragedia? Skandal? Nie wiedziała prawie nic na temat życia babkiprzed przyjazdem do Bostonu.Ciekawość ją zżerała, ale reakcja Iris naniewinny lapsus Johnsonów nakazywała ostrożność.Susanna nie chciaławypytywać o szczegóły, o których Iris najwidoczniej nie miała ochoty227RS opowiadać.A już broń Boże nie chciała wyjść na wścibską.W końcu tobyło życie jej babki, starsza pani nie musiała dzielić się swoimi przeżyciamiI wspomnieniami z rodziną. Opowiadałam Alice o zajezdzie  odezwała się Iris. Co za żmija.Potrafiła wyciągnąć człowieka na zwierzenia, a z jakim zainteresowaniemsłuchała moich opowieści. Może naprawdę ją interesowały, babciu.Ludzie to skomplikowanestworzenia.Iris niecierpliwie machnęła ręką. Oszukiwałam się.Uwierzyłam, że moje doświadczenia pomogą jejrozwiązać problemy, ułożyć sobie życie. Nie zadręczaj się tym. Wcale się nie zadręczam.Po prostu stwierdzam fakty. Pokręciłagłową, nie odrywając spojrzenia od widoku za oknem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl