[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.235RS  Zdaje sobie pani sprawę, że powtórzę naszą rozmowę Jackowi? Owszem, przewidziałam to.Przewidziałam, że powtórzy pani nasząrozmowę porucznikowi Galwayowi.Susanna puściła mimo uszu sarkazm w głosie Alice. Będzie chciał się z panią zobaczyć. Jestem do jego dyspozycji. Chodzmy, babciu  zwróciła się Susanna do Iris. Obiecałamzawiezć cię na cmentarz.Czas na nas.Zostawiły Alice w małym zielono miodowym pokoju, tym samym, wktórym kilkadziesiąt lat wcześniej umarła Rose Dunning.Dziewczynasiedziała nieruchomo, zapatrzona w widok za oknem i Susanna przez chwilęzastanawiała się, czy nie zadzwonić na policję i nie poprosić, żeby przysłalikogoś, kto miałby na nią oko.W końcu rozmyśliła się; Alice wyrazniezależało na spotkaniu z Jackiem, nie sprawiała wrażenia osoby, którazamierzałaby uciec.Pożegnały się z Johnsonami, babcia dodała, że są świetnymigospodarzami i znakomicie zarządzają zajazdem.Ucieszyli się i chybaodetchnęli z ulgą, widząc, że starsza pani puściła w niepamięć ichwcześniejszą gafę. Jej rodzice są alkoholikami  powiedziała Iris, kiedy dochodziły dosamochodu. Czyi? Alice? Dwoje nieodpowiedzialnych, zupełnie bezwolnych ludzi.Bezwolnych, tak określiła ich sama Alice. Iris otworzyła drzwiczki odstrony pasażera. Jest bardzo przekonująca, pod warunkiem, że przestajemyśleć o tym, jak to jej dobrymi intencjami wybrukowano piekło.236RS Susanna nie mogła jeszcze ochłonąć, przyjąć spokojnie do wiadomościtego, co usłyszała.Alice Parker nie pisnęła nikomu słowem, że BeauMcGarrity śledził żonę Strażnika Teksasu, jeszcze zanim zginęła jego żona.To było coś więcej, coś znacznie gorszego i poważniejszego niż rozminięciesię rzeczywistości z dobrymi intencjami zagubionej policjantki.To byłoświadome przemilczenie. Podobno marzyła o tym, żeby się dostać do Strażników Teksasu dodała Iris poważnym, zatroskanym głosem. Alice Parker należy do tychludzi, którzy zawsze żyją przyszłością, nie rozumieją terazniejszości, zleoceniają zaistniałą sytuację, wybiegają zawsze myślą do przodu.Wieczniesię okłamują, uciekają przed własną osobowością.Nie potrafią spojrzeć wlustro i powiedzieć sobie szczerze: taka jestem, to właśnie ja.Susanna dotknęła lekko ramienia babci.Być może wizyta w zajezdziebyła dla niej zbyt mocnym przeżyciem  wspomnienia, Alice Parker,rozmowa o mordercy. Dobrze się czujesz, babciu?Iris uśmiechnęła się łagodnie, przykryła dłonią dłoń wnuczki. Dobrze.A ty, kochanie, jak się czujesz? Wszystko w porządku? Muszę porozmawiać z Jackiem. Owszem, musisz.Dawno już powinnaś była to zrobić.Kwatera Dunningów znajdowała się niemal na samym końcucmentarza, kilkanaście grobów otoczonych niskim kamiennym murkiem.Iris sama, bez pomocy, pokonała murek i utonęła po łydki w miękkim,puszystym śniegu.Nie przeszkadzał jej ani śnieg, ani mróz.Miała co prawdawełnianą czapkę na głowie, ale czarne spodnie bardziej nadawały się nawieczorek w dzielnicowym klubie seniora niż na wycieczki po Adirondacks.237RS Gwałtowny powiew wiatru omal nie przewrócił Susanny, ale babcianawet tego nie zauważyła.Zbliżyła się do dwóch blizniaczych, skromnychnagrobków, uklękła i zaczęła odgarniać śnieg.Susanna stanęła za nią, pełnalęku, czy zimno nie nadwątli zdrowia babci.Może powinny poczekać dolata, dopiero wtedy wybrać się na cmentarz.Groby rodziców Iris, Rose i Johna Dunningów. Nikt nie wierzył, że mój ojciec umrze śmiercią naturalną  odezwałasię smutnym głosem Iris. Uwielbiał ryzyko, kochał góry.Miał dla nichrespekt, ale potrafił przezwyciężyć strach i pokonać każdeniebezpieczeństwo.Zawsze robił to, co lubił, a najbardziej kochałwspinaczkę. Jak umarł? Pszczoła go użądliła.Robił coś na pomoście nad jeziorem, kołozajazdu.Użądliła go i po piętnastu minutach już nie żył.Susanna spojrzała na nagrobek.John miał czterdzieści osiem lat, kiedyumarł.To znaczyło, że Iris musiała mieć wtedy dwadzieścia.Jej matkaumarła rok pózniej. Wszyscy byli przekonani, że zginie w górach  ciągnęła Iris  alboutopi się, wyławiając jakiegoś nieszczęśnika z jeziora [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl