[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale idiotka zamiast się wycofać poszła w kierunku komór-ki.Gdyby się odwróciła, zobaczyłaby mnie.— A gdzie była reszta?— W komórce.Zawlekli tam tego małego.A dziewczyna w tej samej chwili weszła.— Jestem zmęczona — kobieta ziewnęła głośno — i jeść mi się chce.Macie coś?— Jest.Zaszeleściły papiery.Ktoś zdjął lampę ze ściany, postawił na stole.W jej świetle Ninkazobaczyła młodą dziewczynę w kwiaciastej sukience, naprzeciw niej Niwińskiego i jeszczejakieś dwie nieznane twarze.Ktoś siedział odwrócony plecami do drzwi komórki.MożeRysiek?Z papierów odwinęli kiełbasę i bułki, jeden z mężczyzn uderzył dłonią w spód butelki iwybił korek.Podał najpierw butelkę dziewczynie, ta pociągnęła parę łyków i podała siedzą-cemu obok.— Milicja ma na oku Starówkę — powiedziała dziewczyna.— Wszystko przez tych idiotów od Łosia.Łaszczyli się na parę puszek mleka czyciuchy jakiejś biedaczki, jakby teraz lepszych okazji nie było.— Trzeba będzie stąd pryskać — powiedziała znów dziewczyna, jakby nie dosłyszała,co mówił jej kumpel.— Kiedy? — zapytał ten odwrócony plecami.Ninka rozpoznała głos Ryśka.— Dziś w nocy.— A co zrobimy z tamtymi?— Pomyśli się.Teraz chcę spać.Rysiek, będziesz czuwał.Obudzisz nas o jedenastej.Położyła się na jednym z sienników, któryś z mężczyzn okrył ją płaszczem.Resztamarudziła jeszcze jakiś czas przy butelce, wreszcie poukładali się do snu.Przy stole pozostałten odwrócony plecami.Przykręcił knot lampy, aby się paliła mniej jasno, wyciągnął papierosy i palił jeden podrugim.Później kiedy wszyscy zaczęli chrapać, wstał, przeciągnął się i wyszedł, cicho zamy-kając za sobą drzwi.— Słyszałeś, Zenek? — Ninka przytknęła usta do ucha Skierki.— Nie wszystko.— Będą spali do jedenastej, a potem stąd odejdą.— A co zrobią z nami?— Ta dziewczyna powiedziała, że jeszcze się namyśli.— Oni teraz śpią, może spróbujemy uciec?— Ale jak? Drzwi są przecie zamknięte.Słyszałem zgrzyt klucza w zamku, jak mnie tuwrzucili.— Może znajdziemy jaki wytrych?— A umiesz otwierać wytrychem?— Nie.— Ja też nie.Trzeba czekać.— Nie chcę czekać.Będę szukał drugiego wyjścia.— Jeśli nawet jest, to również zamknięte.— Dwie ściany zbadałem.Są murowane.Ale pod trzecią leży bardzo dużo gruzów.Trzeba będzie je dokładnie obejrzeć.— Daj spokój.Jeszcze po ciemku zwalisz coś i narobi się huku.A oni się rozzłoszczą,żeśmy im przeszkodzili w odpoczynku.Jak zobaczą, że mnie uwolniłeś ze szmaty i sznurów,gotowi nas zamordować.Skierka westchnął i usiadł na podłodze.Usiadła obok niego, ogarnęła go ramieniem.Pomyślała z żalem, że zawsze pragnęła mieć takiego małego braciszka, którym mogłaby sięopiekować.Ale to największe marzenie nigdy się nie urzeczywistniło.Po paru minutachusłyszała, że Skierka posapuje przez sen.Poczuła się tak zmęczona, że aż się jej zakręciło wgłowie.Zapadła w krótką drzemkę.XV.Niezwykły gośćPiotrek stukał przy swoim packardzie.Tak był zajęty, że nawet nie dosłyszał głośnego:„Dzień dobry, kolego!” Dopiero kiedy poczuł rękę na ramieniu, odwrócił się, aby zobaczyć,kto mu przeszkadza.Przed nim stał kapral Nowacki.— Dzień dobry panu.Ucieszy się Skierka, że pan dziś przyszedł— Nasz dowódca morowy chłop.Dał mi przepustkę na całą dobę, kiedy się dowie-dział, że odnalazłem syna.Jak sobie radzisz z tą maszyną?— Nie bardzo.Jestem załamany.Kaprala Nowackiego rozśmieszyło tragiczne wyznanie Piotrka, ale skrył uśmiech izapytał poważnie:— O co chodzi?— Okazało się, że brakuje tu różnych części.Nie mam gdzie ich kupić.W prywatnychzakładach za każdy drobiazg skórę by zdarli z człowieka… I tak pewnie zostanie ten packardletnim mieszkaniem dla mnie i dla Chochlika.— Sypiacie w wozie?— Tak.Bezpieczniej dla wozu, a dla nas wygodniej.Na świeżym powietrzu.— To dobrze — uśmiechnął się znów kapral — będę miał zapewnione noclegi.Dziśchcę przenocować u was.Dowódca obiecał dać mi od przyszłego tygodnia dziesięć dni urlo-pu, chcę go spędzić u was.— U nas zawsze gościnne łóżko się znajdzie — zapewnił Piotrek.— Przyniosłem ci prezent — kapral Nowacki wyciągnął rękę z niedużym zawiniątkiem— pewno ci się przyda.Piotrek odwinął papier i aż poczerwieniał z wrażenia.— Emalia! I w dodatku pomarańczowa!— Przewracała się u nas w magazynie, całkiem niepotrzebna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl