[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostałam za towiadomość od Josha.Słyszałem, co się stało.Jak się trzymasz?A więc nawet Josh wiedział? Przecież był o rok wyżej.Czylirozniosło się już po całej szkole.To nieprawda.Nie musiałaś tego pisać.Nie wierzyłem nawet przez sekundę. Od chwili przyjazdu Margot spotkała się z Joshem tylko raz.Nie pojechali jednak na wycieczkę do Waszyngtonu, o której mimówił.Stwierdziłam, że najlepiej będzie, jeśli usunę ich stronę zalbumu dla siostry.To samo powinnam zrobić z liścikiem od Petera.Zaboli, ale jeśli go sobie zostawię, będzie bolało jeszczebardziej.Wykasuję też jego zdjęcie z telefonu i jego numer.Możedzięki temu uda mi się wyrzucić go z mojego życia i będzie tak,jakby to wszystko w ogóle się nie wydarzyło.Wtedy nie będzie mi tak zle. rozdział sześćdziesiąty siódmyWświąteczny poranek Kitty tradycyjnie obudziła wszystkichprzed świtem, a tata tradycyjnie zrobił gofry.Jadaliśmy je tylko wBoże Narodzenie, ponieważ zgodnie stwierdziliśmy, żeczyszczenie opiekacza i ciągłe odkładanie go i zdejmowanie znajwyższej półki kredensu jest po prostu bardzo kłopotliwe.Pozatym w ten sposób gofry zyskiwały status dania specjalnego.Aby wydłużyć do granic możliwości najprzyjemniejszymoment świątecznego poranka, każde z nas po koleirozpakowywało po jednym prezencie.Kiedy przyszła kolej Margot, była zachwycona szalikiem ialbumem. To prezent marzeń  powiedziała, przyciskając go do piersi,a ja poczułam, jak całe napięcie wyczuwalne między nami od dniajej przyjazdu po prostu znika.Margot podarowała mi różowy kaszmirowy sweter.Natychmiast go przymierzyłam, wciągając na piżamę.Był bardzoelegancki i delikatny w dotyku.Kitty dostała zestaw do malowania i rysowania, w którymbyły pastele, akwarele i specjalne markery.Odwdzięczyła sięMargot skarpetkami w małpki.Ode mnie dostała koszyk do rowerui farmę mrówek.Sama sprezentowała mi książkowy kurs robieniana drutach.  %7łebyś była w tym coraz lepsza  oznajmiła.We trzy zrzuciłyśmy się na prezent dla taty  gruby sweter wstylu norweskich rybaków.Był nieco za duży, ale tata się upierał,że właśnie taki mu się podoba.Margot dostała od niego bajerancki czytnik do e-książek,Kitty kask rowerowy (z napisem Katherine, a nie Kitty), a javoucher na zakupy w Linden & White. Chciałem kupić ten naszyjnik, który tak bardzo ci siępodobał, ale niestety już go nie było.Jednak pomyślałem, że napewno znajdziesz tam coś równie ładnego  powiedział tata.Zerwałam się i rzuciłam tacie na szyję.O mało niepopłakałam się ze wzruszenia.Oprócz tego tata, Zwięty Mikołaj, przyniósł mi mnóstwobezużytecznych drobiazgów, na przykład woreczek cukierków-węgielków czy pistolet wodny nabijany znikającym tuszem, ale teżpraktycznie skarpetki sportowe, tusz do drukarki i moje ukochanedługopisy.Najwyrazniej Mikołaj zaopatrywał się też wsupermarketach.Kitty była rozczarowana brakiem szczeniaczka, ale niepowiedziała ani słowa. Pamiętaj, że masz jeszcze urodziny  wyszeptałam, tuląc jąmocno.Gdy tata poszedł sprawdzić, co z goframi, ktoś zadzwonił dodrzwi. Kitty, czy mogłabyś otworzyć?  zawołał.Kitty pobiegła otworzyć, a chwilę pózniej usłyszeliśmy piskradości.Pognałyśmy z Margot do przedpokoju.Na wycieraczce stał koszyk, w którym siedział brązowo-biały szczeniak z kokardą na szyi.Wszystkie zaczęłyśmy skakać ipiszczeć z radości.Kitty wzięła pieska na ręce i pobiegła do salonu, gdzie czekałna nią uśmiechnięty tata. Tato! Tato! Tato! Dziękuję! Dziękuję!Okazało się, że tata ubiegłego wieczoru pojechał do schroniska, a pani Rothschild zgodziła się przechowaćszczeniaczka.Nie minęło parę chwil, a on zdążył już obsiusiać całąnaszą kuchnię.Szczeniak był mieszanką psa gończego z beaglem.Kittystwierdziła, że bije na głowę nawet akitę i owczarka niemieckiego.Nazwała go Rzygacz, ponieważ według słów taty pierwsze, cozrobił w samochodzie, to właśnie zwymiotował.Nigdy w życiu nie widziałam Kitty tak szczęśliwej.Zaimponowała mi również cierpliwością.Przez cały dzieńbez marudzenia wyprowadzała go na spacer i uczyła różnychsztuczek.Jej oczy błyszczały z radości.Patrząc na nią,pomyślałam, jak to by było fajnie znowu być małą dziewczynką.Wówczas wystarczyłby prezent w postaci szczeniaka, żebyzniknęły wszystkie moje problemy. rozdział sześćdziesiąty ósmyWdniu przyjęcia zeszłam na dół po dziesiątej, aby stwierdzić,że praca wre najwyrazniej od bladego świtu.W kuchni zarządzała Margot, a tata jej pomagał  kroiłcebulę, seler i zmywał garnki. Laro Jean, sprzątnij łazienkę na dole.Kitty, ty odpowiadaszza dekoracje  powiedziała na dzień dobry Margot. Czy możemy chociaż zjeść śniadanie?  zapytałam. Tak, ale szybko  odparła Margot, wracając do zagniataniaciasta. Ale ja nie chciałam tego przyjęcia  szepnęłam do Kitty.A muszę szorować kibelek.Dlaczego ty dostałaś fajną robotę? Ponieważ jestem najmłodsza  odparła mała, wspinając sięna stołek. Ej, łazienka i tak prosi się o sprzątanie!  wtrąciła sięMargot. Poza tym gra jest warta świeczki.Tak dawno nieurządzaliśmy Fortepianowej Imprezy  dodała, wkładając ciasto dopiekarnika. Tato, będę cię prosić, żebyś niedługo pojechał dosklepu, bo skończyła się śmietana.Będziemy też potrzebowaliduży worek lodu. Tak jest, kapitanie  odparł tata.Jedyny niezaangażowany przez Margot do pracy był Rzygaczdrzemiący pod choinką. Założyłam krawat w czerwono-zieloną ukośną kratkę, białąkoszulę zapinaną na guziki i spódnicę w szkocką kratę.Przeczytałam na jakimś blogu modowym, że mieszanie różnychkratek jest w modzie.Poszłam do Kitty błagać ją, żeby zaplotła mikoronę.Na mój widok mała się skrzywiła. Nie wyglądasz zbyt seksownie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl