[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znałam zamiłowanie Kyle'a do robienia mi dowcipów, więc obejrzałam jepodejrzliwie.- Co to jest? Wzruszył ramionami.- Mnie wygląda to na kwiaty.Dlaczego po prostu nie otworzysz? Oboje usiedliśmy na kanapie.Delikatnie uchyliłam pokrywę.W środku zobaczyłamsześć czerwonych róż.Uśmiechnęłam się do Kyle'a promiennie, przekonana, że ofiarowujemi ten bukiet na znak, że chce zawrzeć pokój i uratować naszą przyjazń.- Och, Kyle! Nie trzeba było!- To nie ja - odparł.- Uwierz mi, Caitlin.Nie wiem, kto je przysłał, ale z pewnościąnie ja.Nie ma bileciku?Był.Otworzyłam kopertę, spojrzałam na podpis i uśmiechnęłam się.- To od Brada! - Jednak mój uśmiech gasł, w miarę jak głośno czytałam wiadomość: - Droga Caitlin, przykro mi, że jesteś chora.Mam nadzieję, że kwiaty poprawią ci humor.Chciałbym do ciebie wpaść, ale nie mogę ryzykować, że się od ciebie zarażę i nie będę mógłwystąpić w następnym meczu.Zadzwonię jutro.Trzymaj się".- Za kogo on siebie uważa? - warknął Kyle.- I za kogo ciebie uważa? Myśli, że jesteśtrędowata? Gdyby cię nie zaciągnął na ten głupi mecz, być może wcale byś się nierozchorowała:Westchnęłam.- Daj spokój, Kyle.Spróbuj zrozumieć.- Co tu jest do rozumienia? - krzyknął.- Ten goryl traktuje cię podle, a ty mu na topozwalasz! Myślałem, że masz więcej szacunku dla siebie.- Przestań na mnie wrzeszczeć! Po prostu zostaw mnie samą! - Zakryłam twarz rękamii wybuchnęłam płaczem.Kyle wziął mnie w ramiona, przytulił do siebie i pogłaskał po włosach.- Przepraszam - wyszeptał.- Nie płacz, proszę.Nie chciałem na ciebie krzyczeć.- Och, Kyle, co się z nami dzieje? - wyszlochałam.- Byliśmy takimi dobrymiprzyjaciółmi, a teraz mnie nienawidzisz!- Ja cię nienawidzę? Nigdy bym cię nie znienawidził! - zawołał.- Skąd ci przyszła dogłowy taka niedorzeczna myśl?- Cały czas się na mnie wściekasz, okropnie się wyrażasz o moim chłopaku i.i jużmnie nie nazywasz Cait - zawodziłam, pociągając nosem.- To nie na ciebie jestem wściekły, głuptasie, tylko na Lewisa.- Gwałtownie wypuściłmnie z objęć, wyjął kilka chusteczek z pudełka i rzucił mi na kolana.- Masz.Dmuchaj.Znosa ci cieknie.Zrobiłam, co kazał.- Powiedziałeś, że ze względu na mnie postarasz się być miły dla Brada -przypomniałam mu.- Nie możesz trochę bardziej się starać? Kyle wstał i zaczął krążyć po pokoju.- Zrobię to, jeśli on zacznie lepiej cię traktować.Dostaję szału, kiedy widzę, jak z tobąpostępuje, jakbyś była jego pieskiem albo kotkiem! Oczekuje, że przybiegniesz, kiedyzagwiżdże, i będziesz warowała, kiedy ci nakaże.Zasługujesz na coś lepszego.- Pozwól, że sama to osądzę, dobrze? - powiedziałam.- To miłe, że się tak o mnietroszczysz, ale zupełnie niepotrzebne.Przyznaję, że nie wszystko między Bradem a mnąukłada się idealnie, ale wciąż jeszcze się poznajemy.Potrzeba trochę czasu, żeby dopracowaćszczegóły naszego związku, i to wszystko.- Mam nadzieję, że się nie mylisz, ale wcale nie jestem tego pewien - mruknął.- Nie musisz być pewien! To nie twój problem, a ja nie jestem twoją młodszą siostrą,która potrzebuje opieki - odparłam znużona.- Muszę mieć możliwość podejmowaniawłasnych decyzji, bez względu na to, czy się z nimi zgadzasz, czy nie!Kyle podszedł do kanapy, usiadł obok mnie i ujął moje dłonie.- Nie kłóćmy się znowu.Obiecuję, że nie będę się mieszał w twoje życie uczuciowe,ale ty też musisz mi coś obiecać.- Co takiego?- Jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebowała, w jakiejkolwiek sprawie, daj miznać.Zawsze byłem przy tobie, Cait, i zawsze będę.- Obiecuję - powiedziałam z uśmiechem.Potem nagle coś do mnie dotarło.- Hej!Nazwałeś mnie Cait!Wzruszył ramionami.- Trudno się wyzbyć starych nawyków.- Czy to oznacza, że znowu jesteśmy przyjaciółmi? - zapytałam z nadzieją.- Moim zdaniem nigdy nie przestaliśmy nimi być.Kiedy wyszedł, położyłam się na kanapie i otuliłam kocem.Mimo drapania w gardle ibólu głowy, już dawno nie czułam się taka szczęśliwa. ROZDZIAA 10Cały piątek spędziłam w domu, rozpieszczana przez mamę.Po południu wpadła domnie Lauren w drodze do pracy i przyniosła mi zadania domowe na weekend.Zajrzał teżKyle z lodami truskawkowymi.Kiedy zadzwonił Brad, podziękowałam mu za róże icierpliwie wysłuchałam jego rozważań na temat szans Giantsów w drugiej turze rozgrywek.W sobotę czułam się o wiele lepiej, a kiedy nadeszła niedziela, po tak długim czasiespędzonym w domu nie mogłam już usiedzieć na miejscu.Bardzo się ucieszyłam, kiedy Kylezaproponował, że zabierze mnie do parku.- Zwietny pomysł - zgodził się tata.- Trochę świeżego powietrza dobrze Caitlin zrobi imoże w słońcu wrócą jej rumieńce.- Macie tu suchy chleb dla gęsi - powiedziała mama, wręczając mi plastykową torbę.-Bawcie się dobrze, dzieci.- Kyle, zagrasz ze mną w piłkę, kiedy wrócicie? - zapytał błagalnie Jonathan.- Jasne, mistrzu - odparł Kyle.- Do zobaczenia za godzinę.Był piękny wiosenny dzień, świeciło słońce.Kyle rozłożył koc pod drzewem bliskojeziora.Po trzech dniach w domu ciepłe promienie słońca wydały mi się cudowne.Rzucaliśmy kawałki chleba hałaśliwym gęsiom i śmialiśmy się, patrząc, jak pochłaniająwszystko, co do ostatniego okrucha, a potem poszliśmy na spacer wokół jeziora.- Można by pomyśleć, że to już lato - powiedziałam, kiedy wróciliśmy na naszemiejsce pod drzewem.- Aż trudno uwierzyć, że w środę było tak zimno i deszczowo.Wyciągnęliśmy się na kocu.- Kiedy jest następny mecz Giantsów? - zapytał Kyle.- W następną sobotę.To mecz wyjazdowy.Grają z drużyną Stanford High Bears.-Westchnęłam.- Ten sezon baseballowy chyba nigdy się nie skończy.Prawdę mówiąc, mamnadzieję, że Giantsi przegrają w drugiej turze.Może wtedy Brad zacznie myśleć i mówić oczym innym.Kyle roześmiał się.- Nie mów tego tylko przy Lewisie, bo się wścieknie.- Wiem.- Odwróciłam się na plecy i patrzyłam na zielone liście nade mną.- Kyle,powiedz mi coś - odezwałam się w końcu.- Sądzisz, że to możliwe, żeby ludzie, którym nasobie zależy, jakoś się do siebie dopasowali, chociaż absolutnie nic ich nie łączy?- A ty sądzisz, że to możliwe? - Ja zapytałam pierwsza.- To chyba możliwe.Zależy, czy są gotowi na zmiany.- Och, Brad bardzo lubi zmiany - odpowiedziałam z bladym uśmiechem.- Chcezmienić moje plany zawodowe, moje zainteresowania, mój chwyt kija golfowego.- Twój chwyt kija golfowego? - powtórzył.- Tak.Kiedy jakiś czas temu graliśmy w mini - golfa, wygrywałam z nim do czasu,kiedy nakłonił mnie, żebym inaczej trzymała kij.W końcu to on mnie pokonał.Kyle roześmiał się.- Wiesz co, Cait? Zaczynam podziwiać tego gościa.Gdyby mnie to przyszło kiedyś dogłowy, może nie przegrywałbym z tobą tak często.- Nie sugerujesz chyba, że Brad zrobił tak, żeby pogorszyć moją grę? - zapytałamgniewnie, opierając się na łokciu.- Nic nie sugeruję - odparł Kyle i wzruszył ramionami.- Ty znasz go lepiej niż ja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl