[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgoda?Znowu nachyliÅ‚a siÄ™ nad nim, caÅ‚ujÄ…c go, tym razem dÅ‚ugoi z takÄ… wprawÄ…, aż Oborinowi zabrakÅ‚o tchu.Kiedy wyszÅ‚a,Jurij dÅ‚ugo patrzyÅ‚ na obite boazeriÄ… drzwi, bijÄ…c siÄ™ z myÅ›lami,448 po czym zdecydowanie nacisnÄ…Å‚ przycisk wzywajÄ…cy lekarza.Doktor Borodankow pojawiÅ‚ siÄ™ jakieÅ› trzy minuty pózniej.- SÅ‚ucham pana, Juriju Anatoljewiczu - powiedziaÅ‚ z nie-pokojem.- CoÅ› siÄ™ staÅ‚o?- Nic, Aleksandrze Innokientjewiczu, wszystko jest wjak najlepszym porzÄ…dku.ChciaÅ‚em podziÄ™kować panu zawspaniaÅ‚Ä… opiekÄ™ i warunki do pracy i uprzedzić, że jutro chcÄ™opuÅ›cić klinikÄ™.- Ach tak? - zdziwiÅ‚ siÄ™ lekarz.- Ale dlaczego? JeÅ›li do-brze pamiÄ™tam, opÅ‚aciÅ‚ pan dwutygodniowy pobyt.Minęłodopiero dziesięć dni.- SkoÅ„czyÅ‚em pracÄ™, wiÄ™c mogÄ™ teraz z czystym sumie-niem wracać do domu.- Nie bÄ™dziemy jednak mogli zwrócić panu pieniÄ™dzy zacztery dni - zmieszaÅ‚ siÄ™ Borodankow.- Nasza ksiÄ™gowość niewyrazi zgody.- Nie szkodzi.- Oborin machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ….- Nie bÄ…dzmy dro-biazgowi.Wszystko w porzÄ…dku, Aleksandrze Innokientjewi-czu.ZostaÅ‚y mi do zrobienia niewielkie poprawki w tekÅ›cie,jak to siÄ™ mówi, zmiany kosmetyczne, tak wiÄ™c dzisiaj z wiel-kÄ… przyjemnoÅ›ciÄ… popracujÄ™ jeszcze tutaj, a jutro po Å›niadaniuchciaÅ‚bym wrócić do domu.Czy da siÄ™ to zaÅ‚atwić?- Naturalnie.Może pan odejść w dowolnym momencie,nawet w nocy.Przecież zna pan mojÄ… zasadÄ™: najlepsze efektyw pracy gwarantuje rozkÅ‚ad zajęć, który czÅ‚owiek sam sobieustali.PaÅ„ski organizm doskonale wie, kiedy i co ma robić,kiedy powinien jeść, kiedy spać, kiedy pracować, a kiedywyjść na spacer.W żadnym razie nie wolno narzucać mustylu pracy wyznaczonego przez innÄ… osobÄ™.Cóż, Juriju Ana-toljewiczu, niezmiernie siÄ™ cieszÄ™, że pobyt u nas zapewniÅ‚panu ten rezultat, na który pan liczyÅ‚.RozdziaÅ‚ zostaÅ‚ napisany,449 praca ukoÅ„czona, proszÄ™ wiÄ™c przyjąć moje gratulacje.KiedybÄ™dzie chciaÅ‚ nas pan opuÅ›cić, niech pan wezwie pielÄ™gniarkÄ™dyżurnÄ…, to odprowadzi pana do wyjÅ›cia.- Sam też nie zabÅ‚Ä…dzÄ™.- Oborin rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.- PamiÄ™-tam przecież drogÄ™.- Wobec tego powinien pan również pamiÄ™tać, żewszystkie drzwi zaopatrzone sÄ… w zamki szyfrowe - wesoÅ‚ozauważyÅ‚ Borodankow.- DziÄ™ki temu żaden ciekawski dzien-nikarz nie wetknie tu swego wÅ›cibskiego nosa.Po wyjÅ›ciu od Oborina Aleksander Innokientjewicz Borodan-kow pospieszyÅ‚ do swego gabinetu.Po drodze zajrzaÅ‚ do po-koju pielÄ™gniarek.Olga siedziaÅ‚a pochylona nad dziennikiem,w którym starannie coÅ› notowaÅ‚a.- Oluszka, wpadnij do mnie - poprosiÅ‚ Borodankow.Kiedy znalezli siÄ™ w gabinecie, szybko zamknÄ…Å‚ drzwi nazasuwkÄ™, porwaÅ‚ żonÄ™ na rÄ™ce i zawirowaÅ‚ z niÄ… po pokoju.- JesteÅ›my na dobrej drodze! OleÅ„ko, jesteÅ›my na dobrejdrodze! Oborin zamierza siÄ™ wypisać.ZdążyÅ‚ skoÅ„czyć pracÄ™,zanim nastÄ…piÅ‚y nieodwracalne zmiany.To pierwsza osoba,która skoÅ„czyÅ‚a pracÄ™.Jutro stÄ…d wyjdzie.- Jutro?Olga wyrwaÅ‚a siÄ™ z ramion męża i obciÄ…gnęła na sobieÅ›nieżnobiaÅ‚y krótki fartuszek, mocno odsÅ‚aniajÄ…cy zgrabnenogi.- Dlaczego jutro? - spytaÅ‚a zachmurzona.- A dlaczego nie? - spytaÅ‚ z kolei Borodankow.- Ale.- Olga zajÄ…knęła siÄ™.- Chodzi mi o to, że jeÅ›liskoÅ„czyÅ‚ pracÄ™, to może wypisać siÄ™ dzisiaj.Dlaczego musiczekać do jutra?450 - Tak woli.- Aleksander Innokientjewicz wzruszyÅ‚ ra-mionami.- PowiedziaÅ‚, że chce jeszcze popracować nad tek-stem, dopieÅ›cić go.To caÅ‚kiem zrozumiaÅ‚e.Nie wiem, czemusiÄ™ tak dziwisz.W koÅ„cu ma opÅ‚acone jeszcze cztery dni.- A jak siÄ™ czuje?- Na nic siÄ™ nie uskarża.A wÅ‚aÅ›nie, co mu dajemy? Któ-rÄ… wersjÄ™?- Najpierw podawaliÅ›my czterdziestÄ… siódmÄ…, a przezostatnie dwa dni pięćdziesiÄ…tÄ… pierwszÄ….- Wspaniale! Po prostu wspaniale! - Borodankow zatarÅ‚rÄ™ce, znowu chwyciÅ‚ żonÄ™ w objÄ™cia i pocaÅ‚owaÅ‚ w oba po-liczki.- OczywiÅ›cie, że ten prawnik czuje siÄ™ kiepsko, to wi-dać goÅ‚ym okiem, mimo że nie narzeka.Ale po upÅ‚ywie dzie-siÄ™ciu dni ma jeszcze siÅ‚y, żeby wyjść.To znaczy, że czter-dziesta siódma i pięćdziesiÄ…ta pierwsza wersja sÄ… blisko tego,czego szukamy.JesteÅ›my tuż-tuż, OleÅ„ko, zostaÅ‚o tak niewie-le.Jeszcze trochÄ™, jeszcze jeden wysiÅ‚ek, jeden zryw i wyj-dziemy na prostÄ…! Możesz w to uwierzyć? Razem podbijemyÅ›wiat.- Tak, Sasza - powtórzyÅ‚a Olga szeptem, patrzÄ…c mężowiprosto w oczy.- Razem podbijemy Å›wiat.PrzytulaÅ‚a siÄ™ do niego coraz mocniej, nie spuszczajÄ…cwzroku z jego twarzy, i już minutÄ™ pózniej Aleksander Inno-kientjewicz gorÄ…czkowo rozpinaÅ‚ jej fartuszek, pod którymnic nie miaÅ‚a poza czysto symbolicznymi koronkami i cie-niutkimi tasiemkami wÅ‚aÅ›ciwymi damskiej bieliznie.Boro-dankow ubóstwiaÅ‚ takie chwile, kiedy Oldze, pomimo trud-nych i niedogodnych warunków, udawaÅ‚o siÄ™ wzbudzić w nimpożądanie.Tylko niedoÅ›wiadczona mÅ‚odość pozbawiona jesthamulców, z wiekiem wszystko zaczyna przeszkadzać, nawetprzytÅ‚umione odgÅ‚osy czy zapach, nie mówiÄ…c już o ludziach,451 którzy ciÄ…gle przechodzÄ… koÅ‚o drzwi.JeÅ›li wiÄ™c Olga potrafiÅ‚anakÅ‚onić go do seksu w Å›rodku dnia w gabinecie sÅ‚użbowym,gdzie nie ma szerokiego, wygodnego łóżka i czystej poÅ›cieli,to znaczy, że mężczyzna z niego jak siÄ™ patrzy! Jeszcze może.Bo jest zwyciÄ™zcÄ….Gdy tylko Olga zÅ‚apaÅ‚a oddech po burzliwej improwizacjimiÅ‚osnej, udaÅ‚a siÄ™ do Oborina.Jurij nadal leżaÅ‚ w łóżku iOlga odniosÅ‚a nawet wrażenie, że nie zmieniÅ‚ pozycji odchwili, kiedy wyszÅ‚a od niego rano.Chyba jest bardzo osÅ‚a-biony, ale z jakiegoÅ› powodu nie chce siÄ™ do tego przyznać.SaszÄ™ też udaÅ‚o mu siÄ™ wprowadzić w bÅ‚Ä…d.Sasza oczywiÅ›ciewiedziaÅ‚, że Oborin nie czuje siÄ™ najlepiej, ale ona wie dosko-nale, że tak naprawdÄ™ Jurij musi siÄ™ czuć fatalnie.Bo napój,który pije, nie jest czterdziestÄ… siódmÄ… ani pięćdziesiÄ…tÄ…pierwszÄ… wersjÄ… lakreolu, lecz starÄ…, o numerze dwudziestymczwartym.I jeÅ›li przyjmuje siÄ™ go siedem dni z rzÄ™du, to zej-Å›cie letalne jest gwarantowane.Ósmego dnia zaczynajÄ… siÄ™nieodwracalne zmiany, a potem, czy siÄ™ go pije, czy nie, na-stÄ™puje koniec.Po jakichÅ› dwóch dniach.- Borodankow powiedziaÅ‚ mi, że chcesz siÄ™ wypisać do-piero jutro - zaczęła bez żadnych wstÄ™pów.- Owszem - potwierdziÅ‚ Oborin.- CoÅ› nie tak?- WydawaÅ‚o mi siÄ™, że ustaliliÅ›my.- Olga stropiÅ‚a siÄ™.-Mój mąż wyjechaÅ‚.- OleÅ„ko, kochanie, przecież dzisiaj caÅ‚y dzieÅ„ pracujesz.BÄ™dziesz tutaj do dziesiÄ…tej wieczorem.Co za sens, żebymwracaÅ‚ teraz do domu? Tutaj przynajmniej wiem, że jesteÅ›obok, i że jeÅ›li nacisnÄ™ przycisk, zaraz siÄ™ przy mnie zjawisz.I tak muszÄ™ jeszcze trochÄ™ popracować nad tekstem, wiÄ™clepiej już tutaj.Dobrze siebie znam: jak tylko wrócÄ™ do domu,452 zacznÄ™ gdzieÅ› wydzwaniać, zajmować siÄ™ różnymi gÅ‚upstwa-mi, kontaktować z przyjaciółmi, z rodzicami.I w rezultacienie doszlifujÄ™ rozdziaÅ‚u, a jutro bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ dzielić czas miÄ™-dzy ciebie i tekst.Po co nam to? Chyba siÄ™ ze mnÄ… zgodzisz?Olga już caÅ‚kiem odzyskaÅ‚a równowagÄ™ i zdążyÅ‚a obmy-Å›lić, co i jak należy zrobić, żeby zmusić go do natychmiasto-wego powrotu do domu.- OczywiÅ›cie, kochanie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl