[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.z ciemnymiwłosami.- To by się zgadzało.Ludzie z izby przyjęć twierdzą, że przywiózł cię szczupły, ciemnowłosy mężczyzna,który wręczył im twoją torebkę.Była tam wizytówka z nazwiskiem i telefonem Paula Tanzera.Tennieznajomy wskazał na możliwość zatrucia.Wyszedł, zanim zdołali wyciągnąć od niego jakieś informacje.Kojarzysz go?Eve pokręciła głową.- Pamiętam tylko, jak mnie niósł i powtarzał, żebym nie zasnęła.- Jak się dostał do środka? Dom był otwarty?- Sama zamykałam drzwi, a Marie powiedziała, że zamknie tylne wejście.Może zapomniała.- Może.- Galen wzruszył ramionami.- A może to był dobry samarytanin, który usłyszał twój krzyk i sięwłamał.Sprawdzę drzwi.Niewykluczone, że znowu się z nami skontaktuje.Dobrzy samarytanie, którzy nieoczekują wynagrodzenia, to rzadkość w dzisiejszych czasach.- Wyciągnął dłoń.- Do zobaczenia.Przyjdęjutro i zabiorę cię do domu.Zniknął.Dobry samarytanin.Jeśli Galen mówił prawdę, tamten człowiek najprawdopodobniej uratował jej życie.Jak jednak dostał się do mieszkania? Może Marie zapomniała zamknąć.Jutro ją zapyta.Teraz jest zbytśpiąca.Rozdział czwarty Mały domek Marie Letaux stał przy krętej uliczce w południowej części Baton Rouge.Jak resztabudynków na ulicy, był stary, ale nieskazitelnie czysty.Obok progu stała donica z różowym geranium.Nie zareagowała na pierwsze pukanie.Ani na drugie, ani na trzecie.Poczekał kilka minut i nacisnął klamkę.Zamknięte.Przyjrzał się zamkowi.Aatwizna.Już po chwili mógł uchylić drzwi.Wszedł do salonu, w którym stały wygodne meble, ale nic ostentacyjnego.Zauważył następne doniczki zgeranium na stoliku do kawy.Kilka rodzinnych fotografii w klonowych ramkach spoglądało na niego zregału po drugiej stronie pokoju.Dom wyglądał na miłe miejsce zamieszkane przez miłych ludzi.Jednak Galen wiedział z doświadczenia, że pozory często mylą.Podszedł do biurka i zaczął jeprzeszukiwać.Listy z adresem zwrotnym z Nowego Orleanu.Książeczka czekowa i oszczędnościowa,wystawiony dwa dni temu rachunek za wynajęcie skrytki depozytowej.Zdjęcia, bez ramek, przedstawiającemłodego człowieka w zielonym podkoszulku.Zamknął szufladę i ruszył przez pokój ku drzwiom, które musiały prowadzić do kuchni.Pod przeciwległąścianą dostrzegł białą lodówkę z poprzyczepianymi magnesami.Marie Letaux z pewnością miałaupodobanie do dziwactw i przejawiało się ono w gromadzeniu rozmaitych drobiazgów.Zatrzymał się przy drzwiach i wbił wzrok w zwinięte w kłębek ciało na podłodze obok kuchenki.Drobna kobieta z ciemnymi włosami zaczesanymi w kok i szeroko otwartymi oczami.Jakby się w niegowpatrywała.Pewnie Marie Letaux.Bez wątpienia martwa.- Nie ma pani pojęcia, jak mi przykro, taki wypadek, i to już pierwszego wieczoru.- Senator Meltonwydawał się szczerze zatroskany.- Wątpię, aby następnego wieczoru czy też jeszcze pózniej było to choć trochę przyjemniejsze - odparłasucho Eve.- Nie, oczywiście, że nie.Jak się pani czuje?- Okropnie.Mam tak obolałą klatkę piersiową, że ledwie oddycham.- Eve usiadła na łóżku i popatrzyła zuznaniem na senatora.Wyglądał o wiele bardziej światowo niż Tanzer.Miał szpakowate włosy, siwe baki iopaleniznę rodem z West Palm Beach.- Ale lepiej niż rano.Jutro pewnie będę mogła zabrać się do pracy.- Mam nadzieję.- Podszedł do łóżka.- Czy Paul Tanzer przydał się pani? Kazałem mu traktować panią jakbardzo ważnego gościa.- Był niezwykle uprzejmy.- Naszym zamiarem jest służenie pani całą możliwą pomocą.- Wobec tego proszę mi powiedzieć, nad czym mam pracować.Zaczyna mnie męczyć cała ta tajemnica.Przyjęłam pracę, proszę mnie zapoznać z warunkami.- Powiem pani wszystko, co wiem, ale obawiam się, że mniej, niż pani oczekuje.Sam nie wiem tyle, ilebym chciał.Proszę, żeby ustaliła pani tożsamość osoby, której szkielet odkryto niedawno na południowychmoczarach.- Kto go odkrył? Dlaczego nie przekazano szkieletu miejscowej policji?- Szeryf Bouvier z okręgu Jefferson otrzymał informacje na temat ewentualnej tożsamości szkieletu i jegolokalizacji.To on go odnalazł.Szeryf to mój bliski przyjaciel, powiadomił mnie o tym.Dostałem od niegopozwolenie na dyskretne wybadanie tożsamości ofiary, zanim powstanie oficjalny raport.Wiedział, że jeślinie załatwi się tej sprawy we właściwy sposób, będę miał kłopoty z mediami.- Czemu? Czyja to ma być czaszka?Zawahał się.- Senatorze Melton, pozwolę sobie przypomnieć panu o pewnym narkotykowym baronie, który poprosiłmnie o rekonstrukcję twarzy.- Och, nie.Nic w tym rodzaju.Ukrywamy to jedynie z tego powodu, że nie chcemy wzbudzać fałszywychnadziei.Wierzymy, że to może być Harold Bently - zawiesił głos.- Pamięta pani to zamieszanie wokółBently ego?Pokręciła głową.- Było to ponad dwa lata temu, wokół tej sprawy wybuchła wielka afera.Bently kandydował nastanowisko, które ja obecnie piastuję.Wydawał się pewniakiem, ale zniknął na cztery miesiące przedwyborami.Był solidnym obywatelem, człowiekiem, który nie ukryłby się przed światem z własnej woli,więc podejrzewano coś nieciekawego.Niestety, niczego nie udało się wyjaśnić.Jego zniknięcie położyło sięcieniem na mojej karierze, chciałbym uciąć wszelkie spekulacje. - %7łeby ewentualnie kandydować na prezydenta?- To zależy od opatrzności, ale rzeczywiście myślę o dalszej karierze.Czy to takie dziwne?- Nie.- Wobec tego proszę mi pomóc.Sprawa Bently ego pozostaje otwarta, ale nie pojawiły się żadne nowefakty.aż do odnalezienia tego szkieletu.- Czy rodzina została już powiadomiona?- Jeszcze nie.Jak wspominałem, nie chcę wzbudzać fałszywych nadziei.Proszę mi wierzyć, nie jestem ażtakim egoistą.Jasne, że chcę chronić swoją karierę, ale jeśli to Bently, chciałbym o tym uprzedzić rodzinę,zanim będzie musiała stawić czoło medialnej burzy.I tak dość się nacierpiała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl