[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otaksował ją wzrokiem, jakby próbował się domyślić,jakie wdzięki kryją się pod jej płaszczem, suknią, koszulą.A niech go! Dlaczego w ogóle o tym myślała? Dlaczego on jej to robił? Przecież mógł być równie dobrze jednym zpaserów Spectera.Na tym powinna się skupić - na poznaniu prawdy o jego powiązaniach, by wiedzieć, jak z nimpostępować.Przymrużyła oczy.Może powinna go po prostu zapytać.Do tej rozmowy nie mogła sobie wymarzyć lepszej scenerii- zatłoczonej gospody, gdzie Mprgan musiał zachowywać się przyzwoicie.Tutaj z pewnością nie mógł jej zhańbić.Wyprostowała się i ruszyła w jego stronę.Morgan się uśmiechnął i wstał na powitanie, skłaniając głowę.- Witaj, Claro.Przyszłaś wypić ze mną drinka/ Biorąc pod uwagę charakter ich ostatniego spotkania oraz swobodę, zjaką zwracał się do niej po imieniu, protesty wydawały się idiotyczne.- Chciałabym z tobą chwilę porozmawiać, o ile to możliwe.Wskazał jej miejsce naprzeciw siebie.Usradła, nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia innych gości.GdyMorgan także usiadł, musnął łydką jej łydkę, co niemal odebrało jej oddech.Czy zrobił to celowo?Potem potarł butem o jej but i już nie miała wątpliwości.Ten krótki fizyczny kontakt miał tak intymny charakter, żeClara natychmiast cofnęła nogę.105 - Rozumiem, że nie jesteś tu po to, by odnowić naszą.bardziej osobistą znajomość - szepnął mężczyzna.- Ależ skąd! - Widząc, że kapitan unosi ironicznie brwi, Clara natychmiast zmieniła ton.- Przyszłam, żeby cipodziękować.Popatrzył na nią podejrzliwie.- Za co?- Za dotrzymanie obietnicy.Za to, że nie kupujesz niczego od moich dzieci.- Nie miałem z tym problemu.%7ładne z nich i tak nie próbowało mi niczego sprzedać.Kręcą się tylko po okolicy.Najwyrazniej przeszkoliłaś swoich wychowanków bardzo skutecznie.- Przeszywał ją spojrzeniem.- Nie o tymjednak chciałaś ze mną rozmawiać, prawda?Boże, ten człowiek czytał w myślach.- Nie.raczej o tych plotkach.- Taaak?- Mówią, że zgodziłeś się pracować dla Specte-ra.A ponieważ, jak twierdzisz, działasz na własną rękę.- Nigdy nie mówiłem, że sytuacja nie może ulec zmianie.- Więc jednak dla niego pracujesz!- A co ci do tego?Ten wykręt tylko wzmógł jej niepokój.Morgan nie stwierdził jednak jednoznacznie, że zawarł umowę ze Specterem.- Jeśli to prawda, nie wywiążesz się z obietnicy.Będziesz musiał przyjmować wszystkie towary, niezależnie od tego,kto ci je będzie proponował.Aącznie z tymi od moich wychowanków, jeśli znów zejdą na złą drogę.Kapitan wzruszył ramionami.106 - Jeśli któryś z chłopców zacznie kraść, fakt, że mój sklep jest blisko, nie będzie miał znaczenia.- Nie rozumiesz.Jeśli paser jest w zasięgu ręki, chłopcy stykają się codziennie ze starymi kolegami, którzy chwaląsię przed nimi zarobkami, machają banknotami przed nosem.Co z oczu, to i z myśli.a oni nie są na tyle silni, byzwalczyć pokusę.A gdy twój sklep jest tak blisko.Pryce zacisnął szczęki.- Rób, co należy, a nie będziesz się musiała martwić o mój zgubny wpływ.Ta ostra odprawa zabiła w niej wszelką nadzieję.Plotki okazały się prawdą.Ogarnęło ją uczucie takiego zawodu, żeomal się nie rozpłakała.W tej samej chwili zdała sobie sprawę, jak mylnie oceniła jego osobę.Troska Morgana o jej dzieci skłoniła ją doprzypuszczeń, że to dżentelmen, którego opuściło szczęście, przyzwoity człowiek potrzebujący jedynie wsparcia ipomocy, by zaniechał przestępczego procederu.Tego rodzaju myślenie zrodziło się zapewne z tego, że ten łotr jej się podobał.Wszelkie uczucia zgasły w niej jednakw jednej chwili.- Ro.zumiem - wykrztusiła.- Pomyślałam tylko, że.- Wstała.Nie chciała się przyznać, że uwierzyła w jego pusteobietnice.- Nieważne, co myślałam.Byłam w błędzie.Odwróciła się od stolika, lecz Morgan chwycił ją za ramię, zanim zdołała uciec.- Nie odchodz.Dokończmy rozmowę jak cywilizowani ludzie.- Cywilizowani ludzie nie obchodzą się brutalnie z kobietami.- Clara popatrzyła na rękę mężczyzny, w której ściskałjej dłoń, i podniosła na niego zimne spojrzenie.- Proszę mnie puścić.107 Ku jej zdumieniu posłuchał natychmiast, klnąc cicho.- Nie dołączyłem do Spectera.Jeszcze nie.Zaskoczona, popatrzyła na niego pytająco.- To chciałaś usłyszeć?- Jeśli to prawda.- Prawda - odparł z kamienną miną.Przełknęła ślinę.- Ale bierzesz to pod uwagę?Przez chwilę po prostu na nią patrzył.-Tak.- Rozumiem.Będę wiedziała, jak wtedy działać.- A to co ma znowu znaczyć? Odeszła, nie odpowiadając na pytanie.Morgan szybko ruszył za nią.- Daj spokój, Claro, powiedz lepiej, co zamierzasz zrobić.Nie odpowiedziała, ponieważ nie znała jeszcze swoich planów.Nie mogła jednak pozwolić, by Morgan prowadziłswój interes tak blisko Domu.Wypadła szybko na ulicę i stwierdziła z ulgą, że Samuel już na nią czeka.Wierny sługa zerwał się na równe nogi.- Milady.co się.- Urwał na widok Morgana, który wybiegł za Clarą.- Nie skończyliśmy jeszcze rozmowy.Samuel zagrodził mu drogę.- Dobry wieczór, kapitanie.Mam nadzieję, że nie niepokoi pan milady.To natychmiast ostudziło zapał Morgana.Aypnął na Clarę, zaraz potem na Samuela.Nawet w słabym wieczornymświetle dostrzegła, że na jego twarzy maluje się wściekłość.- Twoja pani rozpoczęła rozmowę, której nie dokończyła.Tak więc jeśli zechcesz nam wybaczyć.108 - Jeżeli o mnie chodzi, rozmowa jest skończona - odparowała Clara.- Proszę wybaczyć, kapitanie - wtrącił Samuel podejrzanie służalczym tonem - ale nie wiedziałem, że miladyzamierza z panem rozmawiać.- Nawet się nie waż prosić go o wybaczenie, Samuelu - warknęła Clara.- Mam prawo z nim rozmawiać, ilekroćzechcę.Jak również odmówić dalszej rozmowy, jeśli nie będę miała na nią ochoty.Co więcej.- W porządku - Pryce zwrócił się do służącego.- Zabierz swoją panią do domu.Jestem pewny, że dotrzymałeśumowy na tyle, na ile tylko zdołałeś.- Idziemy, milady - mruknął Samuel, ujmując Clarę pod ramię.Kobieta łypnęła na niego spod oka.- O jaką umowę chodzi? - Widząc, że Samuel zwiesza ponuro głowę, zwróciła się do Morgana.- O czym mówisz,sir!- Nasza rozmowa jest chyba skończona.Nie odpowiadasz na moje pytania, ja nie zamierzam odpowiadać na twoje.Dobranoc, milady.Odwrócił się i odszedł w stronę gospody z zadowoloną miną człowieka, który miał ostatnie słowo.- Co za irytujący osobnik! - wybuchnęła Clara, ledwo zamknęły się za nim drzwi.- Po prostu bezczelny.- Niezwracając uwagi na Samuela, odwróciła się na pięcie i ruszyła szybkim krokiem w stronę powozu.- Jest zawsze takipewny siebie.I nawet ciebie wplątał w swoje tajemnice.- Nie, milady - Samuel pospieszył za nią.- Nie jest tak, jak pani myśli, przysięgam.Zatrzymała się w pół kroku.- Więc o co tu chodzi?109 Samuel również się zatrzymał, patrząc na Clarę z miną winowajcy.- On mnie po prostu nauczył, jak się bić.%7łebym mógł lepiej panią chronić.Chodzę do niego co rano na lekcje - dodał,nie zwracając uwagi na jej zdumione spojrzenie.Niedokładnie tego się spodziewała.Morgan pomagał Samuelowi ją chronić?- Nie wierzę.Po co miałby to robić?- Bo go poprosiłem - odparł Samuel.- Tego wieczoru, gdy wyszliśmy ze sklepu, wróciłem, żeby mu wygarnąć, aleokazało się, że to on ma coś do powiedzenia.Właśnie wtedy zaproponował, że mnie nauczy, jak pani bronić.- Ot tak? - Clara starała się nie okazywać uczuć, ale było jej bardzo miło, że Morgan zadał sobie z jej powodu aż tyletrudu.Nagle coś przyszło jej jednak do głowy.- On użył słowa: umowa.Czego zażądał w zamian?Samuel westchnął ciężko.- %7łebym trzymał panią z daleka od jego spraw.- Oczywiście.Radość szybko minęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl