[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co? Jak? Ach, tak.naturalnie.- Hugo wstał.- Muszę się trochę przejść.nabiorę lepszego apetytu.Oddalił się sztywnym krokiem.Sir Henry odprowadził go wzrokiem.- Czemu kobiety zawsze tak źle traktują swoich najwierniejszych wielbicieli.Panna Marple uśmiechnęła się, ale nie odpowiedziała nic.- Uważa pani, że jest bardzo nudny? - zapytał sir Henry.- Ciekaw jestem zdania pani o nim.- Może trochę ograniczony w swoich zapatrywaniach - odparła panna Marple.- Ale ma możliwości, och, nieograniczone możliwości.Teraz sir Henry wstał.- Muszę iść.Jak widzę, nadchodzi pani Bantry.IVPani Bantry nadeszła bez tchu i usiadła z westchnieniem koło panny Marple.- Mówiłam z pokojówkami.Ale nic z tego nie wyszło.Nie dowiedziałam się niczego nowego.Czy myślisz, że jest możliwe, żeby ta dziewczyna miała jakieś znajomości i że by nikt w hotelu o tym nie wiedział?- To bardzo trudne pytanie, kochana Dolly.Zaprzeczyłabym stanowczo.Ktoś o tym wie, tego możesz być pewna, jeżeli to w ogóle prawda z tym przyjacielem! W każdym razie była niezwykle ostrożna.Uwaga pani Bantry skierowała się na kort tenisowy.- Addie gra z dnia na dzień lepiej - pochwaliła.- Ładny chłopak z tego trenera.Addie też wcale ładnie wygląda.Jest ciągle jeszcze ponętna - nie dziwiłabym się, gdy by znowu wyszła za mąż.- Będzie też zamożna, gdy jej teść umrze.- Ach, nie mów zawsze tak brzydko, Jane! A poza tym, dlaczego nie rozwiązałaś do tej pory zagadki? W ogóle nie posuwamy się naprzód.Myślałam, że od razu będziesz wszystko wiedziała.Pani Bantry spojrzała z wymówką na przyjaciółkę.Panna Marple odparła:- Nie, nie, kochanie.Nie wiedziałam wszystkiego od razu, dopiero po chwili się do wiedziałam.Pani Bantry osłupiała.- Czy ty może wiesz, kto zamordował Ruby Keene?- Oczywiście, że wiem.- Na miłość Boską, Jane, kto? Powiedz, kto?Panna Marple potrząsnęła gwałtownie głową.- Strasznie mi przykro, Dolly, ale to byłoby najgłupsze posunięcie z mej strony.- Dlaczego?- Dlatego, że nie dochowałabyś tajemnicy.Obeszłabyś wszystkich z tą nowiną, a choćbyś tego nie robiła, robiłabyś rozmaite aluzje.- Nie, na pewno nie, będę milczała jak grób.- Kto tak mówi, postępuje zawsze inaczej.Nie ma rady, kochana, musisz uzbroić się w cierpliwość.Czeka nas jeszcze dużo pracy.Niejedno jeszcze jest niewyjaśnione.Czy przypominasz sobie, jak sprzeciwiałam się, żeby pani Partridge kwestowała na rzecz Czerwonego Krzyża? Nie umiałam powiedzieć, dlaczego.Nosem ruszała tak samo jak moja służąca Alice, gdy posyłałam ją do czytelni, aby zapłaciła za książki.Wpłacała zawsze o dwa szylingi mniej i kazała zaległość wpisać na poczet następnego tygodnia.Tak samo postąpiła pani Partridge.Tylko że chodziło o kwotę o wiele większą.Zdefraudowała siedemdziesiąt pięć funtów.- Ale teraz nie mówimy o pani Partridge.- Oczywiście, lecz musiałam ci to wytłumaczyć.Jeśli chcesz, to wtajemniczę cię choć trochę.Cala trudność tej sprawy polega na tym, że wszyscy byli nazbyt łatwowierni.Nie można sobie na to pozwolić, aby wierzyć we wszystko, co ludzie mówią.Jeśli coś nie jest w porządku, to z zasady nie dowierzam nikomu.Znam po prostu naturę ludzką za dobrze.Pani Bantry milczała chwilę, po czym zaczęła zmienionym tonem:- Powiedziałam ci, że nie widzę powodu, dla którego ta historia nie miałaby mi sprawić pewnej przyjemności.Prawdziwe morderstwo w moim domu! Rzecz, która nie powtórzy się już nigdy!- Miejmy nadzieję, że nie! - wtrąciła panna Marple.- Oczywiście, że nie! Wystarczy raz.Ale to moje morderstwo, Jane, i ja chcę mieć tę przyjemność.Panna Marple spojrzała na nią.- Nie wierzysz mi? - wykrzyknęła pani Bantry zaczepnie.- Ależ wierzę, Dolly, skoro tak mówisz - przytaknęła panna Marple skwapliwie.- Sama powiedziałaś, że nigdy nie wierzysz w to, co się mówi.Przecież chwilę temu tak mi powiedziałaś.Właściwie masz rację.- Ton jej nabrał nagle goryczy.- Ja nie jestem taka głupia, jak wyglądam.Może myślisz, że nie wiem, co mówią w St.Mary Mead - i nie tylko tam, ale w całej okolicy.Wszyscy mówią, że nie ma dymu bez ognia.Skoro tancerkę znaleziono w bibliotece Artura, musi o tym coś wiedzieć.Mówią, że była jego kochanką, nieślubną córką, że szantażowała go.Ludzie mówią po prostu wszystko, co im ślina na język przyniesie! I to będzie zataczać coraz dalsze kręgi! Z początku Ar tur nie zauważy niczego, nie zorientuje się w sytuacji.To taki kochany, poczciwy głuptas, przez myśl mu nie przejdzie, że ludzie mogą posądzać go o coś takiego.Zaczną stronić od niego i nim gardzić.Powoli spostrzeże się, wystraszy i głęboko urażony zaszyje się jak ślimak w skorupie.Będzie cierpiał.Tylko dlatego, że go to czeka, przyjechałam tu, aby się wszystkiego dowiedzieć.Tę sprawę trzeba koniecznie wyjaśnić.Jeśli się to nie uda, Artur jest skończony, a do tego nie chcę dopuścić.Nie chcę! Nie chcę!Przerwała na chwilę, po czym dokończyła:- Nie zgodzę się, aby mój zacny, dobry mąż znosił piekło z powodu zbrodni, której nie popełnił.Oto jedyna przyczyna, dla której przyjechałam do Danemouth, zostawiając go w domu.Chcę wydobyć prawdę.- Wiem, kochanie - uśmiechnęła się panna Marple.- Po to i ja tu przyjechałam.Rozdział czternastyIW odosobnionym pokoju hotelowym Edwards słuchał z szacunkiem wywodów Clitheringa.- Najpierw chciałbym wam zadać kilka pytań.Ale przedtem muszę wam wyjaśnić, w jakim charakterze tu jestem.Byłem dawniej szefem policji Scotland Yardu.Obecnie jestem na emeryturze.Po nieszczęściu wasz pan wezwał mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl