[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był tam jednak krucyfiks, schowany na dnie walizki.Lejeune nie wspomniał o tym.Siedział, słuchając.- Zobaczyłam małego Mike’a na ulicy i posłałam go po ojca Gormana do św.Dominika.I zadzwoniłam na własną rękę po lekarza i do szpitala, nic jej nie mówiąc.- Zaprowadziła pani księdza na górę?- Tak.I zostawiłam ich samych.- Żadne z nich nic nie powiedziało?- Nie pamiętam dokładnie.Powiedziałam, że jest już ksiądz i teraz będzie jej lepiej, próbowałam dodać jej otuchy, ale teraz przypominam sobie, że kiedy zamykałam drzwi, słyszałam, jak mówiła coś o niegodziwości.Tak, i coś o komach.może o wyścigach konnych.Sama lubię czasem postawić pół korony, ale powiadają, że na wyścigach jest wiele nieuczciwości.- Niegodziwość - rzekł Lejeune.To słowo go uderzyło.- Musiała wyznać swoje grzechy.Katolicy to robią przed śmiercią.Przypuszczam, że o to chodziło.Inspektor nie wątpił, że chodziło właśnie o to, ale jego wyobraźnia została pobudzona przez użyte słowo.Niegodziwość.Była to jakaś szczególna niegodziwość - pomyślał - jeśli ksiądz, który ją poznał, był śledzony i został zatłuczony na śmierć.2Od pozostałych trzech lokatorów nie można się było niczego dowiedzieć.Dwaj z nich, urzędnik bankowy i starszy mężczyzna pracujący w sklepie z obuwiem, mieszkali tam od lat.Trzecią osobą była dwudziestodwuletnia dziewczyna, która wprowadziła się niedawno i miała posadę w pobliskim domu towarowym.Wszyscy troje znali panią Davis zaledwie z widzenia.Kobieta, która zawiadomiła, że tamtego wieczoru widziała ojca Gormana na ulicy, również nie dostarczyła przydatnych informacji.Była katoliczką uczęszczającą do kościoła św.Dominika i znała ojca Gormana z widzenia.Zobaczyła go wychodzącego z Benthall Street i udającego się do Tony’s Place mniej więcej dziesięć minut po ósmej.I to było wszystko.Pan Osborne, właściciel apteki na rogu Barton Street, miał więcej do powiedzenia.Był to mały człowieczek w średnim wieku, z łysą głową, okrągłą, szczerą twarzą, w okularach.- Dobry wieczór, inspektorze.Proszę wejść na zaplecze - podniósł klapę staroświeckiego kontuaru.Lejeune przeszedł przez niszę, w której młody człowiek w białym kitlu przygotowywał właśnie butelki leków ze zręcznością zawodowego kuglarza, i przez sklepione przejście do malutkiego pokoju z paroma fotelami, stołem i biurkiem.Pan Osborne konspiracyjnie zasunął zasłonę z tyłu i usiadł w jednym z foteli, wskazując inspektorowi miejsce w drugim.Pochylił się do przodu, a jego oczy błyszczały przyjemnym podnieceniem.- Tak się złożyło, że mogę panu pomóc.To nie był ruchliwy wieczór - mało pracy, niesprzyjająca pogoda.Moja młoda pomoc stała za kontuarem.Zawsze w czwartki mamy otwarte do ósmej.Nadchodziła mgła i w okolicy nie było widać wielu ludzi.Podszedłem do drzwi, żeby zobaczyć, jaka jest pogoda, i pomyślałem, że mgła szybko gęstnieje.Zapowiadano to w prognozie.Stałem chwilę.W środku nie działo się nic, z czym moja młoda pomocnica nie mogłaby sobie poradzić - kupowano kremy i sole do kąpieli.Wtedy zobaczyłem ojca Gormana idącego po drugiej stronie ulicy.Oczywiście znałem go dobrze z widzenia.To morderstwo to szokująca sprawa - napaść człowieka o tak dobrej opinii.”To ojciec Gorman” - pomyślałem.Zmierzał w kierunku West Street, która jest następną przecznicą w lewo przed linią kolejową, jak pan wie.Niedaleko za nim szedł inny mężczyzna.Nie przyszłoby mi do głowy zwrócić na to uwagę, ale ten drugi człowiek zatrzymał się, zupełnie nieoczekiwanie, kiedy był naprzeciw moich drzwi.Zaciekawiłem się, dlaczego stanął, i wtedy zauważyłem, że ksiądz, idący przed nim, zwolnił.Nie zatrzymał się zupełnie.Wyglądało to tak, jakby zamyślił się głęboko, zapominając, że idzie.Potem ruszył znowu i tamten mężczyzna poszedł również, dosyć szybko.Pomyślałem - o ile w ogóle myślałem - że być może to znajomy ojca Gormana, który chce go złapać i porozmawiać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl