[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko to trawiło ją niezmiernie i wprowadzało w zakłopotanie.A myśli jej wracały ciągle do Wertera, który był dla niej stracony, z którego stratą pogodzić się nie mogła, a którego niestety pozostawić musiała własnemu losowi.Czuła, że Werterowi, gdy ją utraci, nie pozostanie już nic na świecie.O, jakże ciążył jej teraz ów zastój w stosunkach przyjacielskiej ufności, jaki od pewnego czasu panował pomiędzy nią a mężem.Nie odczuwała go zrazu, ale teraz przekonała się, że węzła tego rozciąć nie można w krytycznym momencie, od którego zależało wszystko.Tak się dzieje zawsze, jeśli ludzie rozumni zaczynają milczeć z powodu pewnej tajonej różnicy poglądów, gdy jedno i drugie rozważa z osobna swą słuszność i brak słuszności strony drugiej, a stosunki pomotają się w sposób nie do rozplatania.Gdyby trwali dotąd w dawnej zażyłości, lub nawiązali te nici przed jakimś czasem tak żywe, że serca nie miałyby co taić, a wówczas może mogłaby była uratować przyjaciela.Sprawę komplikowała jedna jeszcze okoliczność: Werter, jak wiemy z jego listów, nigdy nie czynił tajemnicy z tego, że pragnie ten świat porzucić.Albert spierał się z nim o to często, a rzecz ta bywała też tematem rozmowy Loty z mężem.Albert żywił głęboką odrazę do czynu tego rodzaju, a przy tym z podnieceniem, nie licującym zgoła z jego usposobieniem, dał do poznania, że ma powody niedowierzania w szczerość takiego zamysłu, raz pozwolił sobie nawet na żart i wpoił tę swoją niewiarę żonie.Uspokajało ją to co prawda z jednej strony, gdy jawił się w jej myśli smutny obraz takiego zakończenia sprawy, ale z drugiej strony przeszkadzało jej bardzo w zwierzeniu się przed mężem z obaw, jakie ją w tej chwili dręczyły.Albert powrócił, a Lota wyszła naprzeciw niego pospiesznie.Nie był w humorze, nie załatwił interesu, urzędnik okazał się upartym, drobnostkowym człowiekiem, a zła droga wprawiła go również w rozdrażnienie.Spytał, czy coś nie zaszło, a ona odparła z niezwykłym pośpiechem, że wczoraj wieczór był Werter przez godzinę.Spytał, czy przyszły listy, a Lota odparła, że list i kilka pakietów ma u siebie w pokoju.Udał się po nie, a Lota została sama.Obecność człowieka, którego kochała i ceniła, uczyniła na niej silne wrażenie.Uspokoiło ją wspomnienie jego szlachetności, miłości i dobroci, uczuła potrzebę pójść za nim, wzięła przeto robotę i udała się do niego, jak to czyniła często.Zastała go przy otwieraniu pakietów i przeglądaniu ich.W niektórych znalazły się rzeczy niezbyt miłe.Spytała go o to i owo, odpowiedział krótko, potem stanął przy pulpicie i zaczął pisać.Spędzili ze sobą w ten sposób godzinę, a w sercu Loty czynił się coraz większy mrok.Czuła, jak trudno byłoby jej odkryć mężowi to, co miała na sercu, nawet gdyby był najlepiej usposobiony.Popadła przeto w przygnębienie, tym przykrzejsze, że się musiała z nim kryć i łzy połykać.Zakłopotało ją bardzo pojawienie się służącego Wertera.Podał mężowi kartkę, a Albert zwrócił się spokojnie do niej i powiedział: - Daj mu pistolety! - Potem rzeki chłopcu: - Proszę pozdrowić pana i powiedzieć, że życzę mu szczęśliwej podróży! - Spadło to na nią jak piorun.Zachwiała się na nogach powstawszy z krzesła i nie wiedziała, co się z nią dzieje.Podeszła z wolna do ściany, drżąca ręką zdjęła pistolety, otarła je z kurzu i zawahała się.Byłoby to trwało długo, gdyby nie pytające spojrzenie męża, które zakończyło sprawę.Nie mogąc wyrzec słowa, wręczyła chłopcu nieszczęsną broń, a gdy wyszedł, zwinęła robotę i wróciła j do swego pokoju w stanie niezmiernego niepokoju.Serce mówiło jej, co się stanie.; Była gotowa rzucić się do nóg mężowi, wyznać wszystko, opowiedzieć całe wczorajsze zajście, wziąć winę na siebie i zwierzyć mu się z obaw.Po chwili uświadomiła sobie, że to nie przyda się na nic, a Albert stanowczo nie zgodzi się iść do Wertera! Podano obiad i przyszła pewna znajoma, która.wpadła na chwilkę i zaraz iść musiała.ale została w końcu.Jej obecność umożliwiła rozmowę przy stole.Oboje zmuszali się do mówienia, opowiadania i zapominali po trosze o tym, co się dzieje.Służący przyniósł pistolety Werterowi, który przyjął je z radością, dowiedziawszy się, że dała mu je sama Lota.Kazał sobie przynieść chleba i wina, wysłał chłopca na obiad i usiadł pisać."Przeszły przez twoje ręce, otarłaś je z kurzu, całuję je tysiące razy, dotykałaś ich.ty.ty niebiańska istoto, pochwalasz tedy mój zamiar.Podajesz mi do rąk narzędzie, z rąk twoich tedy pragnę przyjąć śmierć i przyjmuję ją! Wypytałem dobrze służącego.Drżałaś, podając mu je, nie rzekłaś słowa pożegnania! Nie rzekłaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl