[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z przekleństwem, Henry, uderzył w nią mocno pięścią, gniotąc kapelusz irzecz w środku.Wydało z siebie ostatnie dzwięki i ruchy.Jem obszedł ich i podniósł kapelusz ostrożnie.Co zostało pod nim  złamane metaloweskrzydła, zepsute podwozie, złamane miedziane nogi.- Ugh - powiedziała Tessa.- Wygląda jak robak.- rzuciła okiem w górę ponieważ innykrzyk rozszedł się po pomieszczeniu.Insekty zbiegły się blisko siebie i szybko odfruwały,aż zniknęły, jak karaluchy ssane w dół odpływu.- Przepraszam za kapelusz - powiedział Henry.- Dam ci nowy.- To tylko kapelusz - powiedziała Tessa, kiedy krzyki wściekłej Rady odbiły się echem popomieszczeniu.Spojrzała w stronę centrum pokoju.Konsul stał z jarzącym sięZmiertelnym Mieczem w ręce, a za nim Benedict, z oczami jak lód, o kamiennej twarzy.- Naprawdę, mamy większe rzeczy do martwienia się.***- To jest rodzaj kamery - powiedział Henry, trzymając kawałki zepsutej metalowej istoty, owyglądzie chrząszcza na jego kolanach, kiedy jechali powozem w stronę domu.- BezJessamine, Nate'a, czy Benedicta, Mortmain musi wyeliminować ludzkich szpiegów,którzy go informowali.Wysyła więc te rzeczy - dotknął czerep; kawałki, które zebrał zsiedzenia, zebrał do kapelusza Tessy, którego trzymał pomiędzy kolanami, żeby niewyleciały.- Benedict nie wyglądał na zadowolonego widząc te rzeczy - powiedział Will.- Musizdawać sobie sprawę, że Mortmain wie o jego zdradzie.- To była kwestia czasu - powiedziała Charlotte.- Henry, czy te rzeczy mogły rejestrowaćdzwięk, obrazy, pojedyncze obrazy? Latały wokół szybko.- Nie jestem pewien - Henry zmarszczył brwi.- Będę musiał je zbadać w krypcie.Mogęznalezć migawki mechanizmu, ale to nie znaczy.- spojrzał w górę na niezrozumienie natwarzach, patrzących na niego i wzruszył ramionami.- W tym przypadku - powiedział.-Możliwe, że to nie jest najgorsza rzecz, że Rada zobaczyła wynalazki Mortmaina.To jedno246 słyszeć o nich, a inne widzieć je.Nie myślisz tak, Lottie?Charlotte wymruczała odpowiedz, ale Tessa nie słyszała niej.Jej umysł właśnieprzypomniał jej o rzeczy, która przyszła jej do głowy.Kiedy zostawiła sale posiedzeńRady, i czekała na powóz Branwellów, Jem odwrócił się od niej, rozmawiając z Willem,kiedy zobaczyła czarną pelerynę przyciągającą jej wzrok.Zobaczyła AloysiusaStarkweathera, który szedł sztywnym krokiem w jej stronę.- Panno Gray - warknął.- Ta diabelska maszyna - sposób, w jaki podleciała do pani.Tessa stała spokojnie wpatrując się w niego.Czekała na to, by ją oskarżył o coś, chociażsama nie wiedziała co to mogłoby być.- Wszystko w porządku? - powiedział i nagle, jego akcent Yorkshire zrobił się bardzowyrazny.- Nie skrzywdziła cię?Wolno Tessa potrząsnęła głową.- Nie, Panie Starkweather.Dziękuję uprzejmie, za pytanie o moje zdrowie, ale nie.Następnie, Jem i Will odwrócili się i spojrzeli na nich.Zwiadomy tego, że przyciągauwagę, Starkweather kiwnął głową raz, mocno, odwrócił się i ruszył przed siebie, a jegozniszczona peleryna powiewała za nim.Tessa nie mogła powstrzymać myśli.Pomyślała o krótkim czasie, kiedy była w głowieStarkweathera.Czuła jego zdziwienie, gdy ją pierwszy raz zobaczył, dopóki powóz nieszarpnął i zatrzymał się przed Instytutem.Uspokojona, że będzie wolna od ciasnegopomieszczenia, Nocni Aowcy i Tessa wyszli z powozu.Były luki, w szarych chmurach nad miastem, przez które słońce rzucało cytrynowo-żółtepromienie.Charlotte ruszyła przed siebie, ale Henry zatrzymał ją, obejmując ją ramieniem,w którym nie trzymał zniszczony kapelusz Tessy.Tessa obserwowała jak pierwszypłomyk szczęścia widnieje na nich twarzach od wczoraj.Naprawdę obchodzili ją,Charlotte i Henry, zdała sobie sprawę, że chce zobaczyć ich szczęśliwych.- To, o czym powinniśmy pamiętać, to to, że wszystko poszło tak, jak tego oczekiwaliśmy -powiedział Henry, trzymając ją mocno.- Jestem z ciebie dumny, kochanie.Tessa spodziewała się sarkastycznych komentarzy Willa, ale spoglądał w stronę bramy.Gideon wyglądał na zakłopotanego, a Jem jak zawsze był zadowolony.Charlotte odsunęła się od Henry ego, rumieniąc się wściekle i wyprostowała kapelusz, alewyglądała na zachwyconą.- Naprawdę jesteś, Henry?- Absolutnie! Nie tylko moja żona jest piękna, ale genialna, a jej błyskotliwość powinnabyć doceniona!- Tak - powiedział Will, wciąż patrząc na bramę.- Jessamine powiedziałaby, żebyścieprzerwali, bo robi jej się niedobrze.Uśmiech zniknął z twarzy Charlotte.- Biedna Jessie.Ale odpowiedz Henry ego była nietypowo twarda.- Ona nie powinna robić tego, co zrobiła, Lottie.To nie twoja wina.Możemy mieć tylkonadzieję, że decyzja Rady będzie łagodna - odchrząknął.- Nie mówmy już dzisiaj oJessamine, dobrze? Dziś powinniśmy świętować.Instytut jest wciąż nasz.Charlotte spojrzała na niego, z taką miłością w oczach, że Tessa odwróciła wzrok w stronęInstytutu.Zamrugała.Wysoko, na ścianie, zobaczyła ruch.Zasłony drgnęły w rogu okna iujrzała bladą twarz.Sophie, patrząca na Gideona? Nie była pewna, bo twarz zniknęła takszybko, jak się pojawiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl