[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Badania szkieletowe - wyjaśniła Casey.- Zaczynają od sprawdzenia największychelementów, które mogły być przyczyną wypadku.- Wygląda tak, jakby zamierzali go rozebrać na części - rzekł Richman.- To się nazywa niszczeniem dowodów! - huknął za nimi jakiś głos.Singleton obejrzała się szybko na uśmiechniętego szeroko Teda Rawleya, dowódcęzespołu pilotów oblatywaczy.Był ubrany w dżinsową koszulę, na nogach miał wysokiekowbojskie buty i nosił okulary przeciwsłoneczne.Ted należał do tych pilotów, którzy lubiliuchodzić za postrzelonych, zwariowanych ryzykantów.- Szef naszych oblatywaczy, Teddy Rawley - przedstawiła go Casey.- Dla przyjaciół  Rock-and-Rawley.- Chwilunia, jeszcze się nie stuknęliśmy kieliszkami.A zresztą, to i tak lepsze niż Casey i siedem krasnoludków.- Tak cię tu nazywają? - spytał z zainteresowaniem rozpromieniony Richman.- Owszem - rzekł Rawley, wskazując inżynierów pracujących przy samolocie.- Chybazdążyłeś już poznać te jej kurduplowate, złośliwe gnomy? Hej ho! Hej ho! - zanucił, po czymbraterskim gestem objął ramiona Casey.- Jak leci, dziecino? Dzwoniłem do ciebie wczoraj.- Wiem.Byłam zajęta.- Mogłem się domyślić, że Marder zagoni was do roboty.I co odkryli nasi geniusze?Nie mów, pozwól, że zgadnę.Nie znalezli żadnej przyczyny awarii.Ich wspaniały samolocikjest doskonały.A zatem musiał to być błąd pilota.Mam rację?Casey przygryzła wargi.Zakłopotany Richman odwrócił wzrok.- Daj spokój! Nie ma się czego wstydzić.Słyszałem to już tyle razy, że zdążyłem sięprzyzwyczaić.Niech sobie inżynierowie zakładają klub pod hasłem  Olewać pilotów.Takdogłębnie brzydzą się myślą o tym, iż ktoś mógłby pilotować ich cudowną maszynę, że sągotowi ją w pełni zautomatyzować.Wizja ułomnego człowieka zasiadającego za sterami musiich nieodmiennie przyprawiać o mdłości.Nic więc dziwnego, że gdy coś się zadzieje, winęponosi pilot.Bo tylko pilot jest omylny.Zgadza się?- Nie wygłupiaj się, Teddy.Zwietnie znasz dane statystyczne.Przyczyną olbrzymiejwiększości wypadków.- Casey! - zawołał z góry Doherty, wychylając się znad krawędzi skrzydła ispoglądając w ich kierunku.- Mam złe wieści! Chcesz to zobaczyć?- O co chodzi?- Chyba znalazłem przyczynę wypadku podczas lotu Pięćset Czterdzieści Pięć.Pospiesznie wspięła się po drabince i wkroczyła na skrzydło.Doherry wciąż klęczałprzy krawędzi natarcia, obok szerokiego wycięcia mieszczącego wymontowany obecnie slot.Przykucnęła obok niego i spojrzała w dół.Z wycięcia w skrzydle wystawały trzy prowadnice rozmieszczone w metrowychodstępach, po których hydrauliczne siłowniki wysuwały do przodu płat slotu.Na ich końcachznajdowały się wahacze, powodujące ukośne opadnięcieslotu po jego wysunięciu.W głębi odsłoniętej wewnętrznej struktury skrzydła widaćbyło końcówki ramion siłownika - teraz, po zdemontowaniu slotu, przypominające kikutybezsilnie sterczące w powietrze.Casey, wciąż niezbyt oswojona z konstrukcjamimechanicznymi, jak zwykle doznała wrażenia zetknięcia z jakimś tajemniczym, szalenie skomplikowanym tworem.- Co znalazłeś? - spytała.- Spójrz tutaj.- Doherty wskazał końcówkę jednego z ramion, zaopatrzoną whaczykowaty zaczep oraz ustawiony poprzecznie bolec, mający w przybliżeniu rozmiarykciuka.- I co?Doug chwycił stalowe ramię, wyciągnął je nieco ze skrzydła, po czym puścił.Zbrzękiem wskoczyło z powrotem do środka.-To zatrzask sprężynowy utrzymujący slot w pozycji wsuniętej.Jest zwalnianyelektrycznie, poprzez elektromagnes.Kiedy slot chowa się na swoje miejsce, pazur chwytakazatrzaskuje się na trzpieniu, a sprężyna utrzymuje płat we właściwym położeniu.- Rozumiem.- Przyjrzyj się dokładnie trzpieniowi.Jest wygięty.Singleton popatrzyła na końcówkę ramienia spod przymrużonych powiek.Niezauważyła jednak niczego szczególnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl