[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Propo-nuję zakład.Stawką  Wieża i wszystko, co w niej jeszcze zostało.Jeśli zdołaszmnie zabić, nie będę mógł uruchomić czaru zniszczenia. Miejmy nadzieję, żenie domyśli się tego, czego domyślił się Conn Levas, że to nie czar powoduje znisz-czenie, ale jego brak. Dostaniesz Wieżę i wszystko, co chcesz.Gdy jednak tomnie uda się ciebie zabić.no cóż, twoi podwładni natychmiast zaczną walczyćze sobą i zostawią mnie i moich ludzi w spokoju.Kłótnia jest nieunikniona, a jazachowam swe włości.Ma ar zmarszczył brwi, ale widać było, że jest wyraznie zaintrygowany. Nie doceniasz tego, co ja tu zrobiłem, Urtho.Przejąłem słabą ziemię, roz-dartą wewnętrznymi waśniami i zniszczoną żądzą krótkowzrocznych idiotów, któ-rzy nie widzieli więcej niż czubek własnego nosa.Zmieniłem ją w Imperium, któ-269 re będzie żyło dłużej niż ja.A ja zamierzam żyć bardzo długo! Jak sądzisz, w imięczego narażałbym to wszystko dla twojego głupiego zakładu?Urtho pochylił się na krześle, nie zważając na kolejną falę oszołomienia, i wy-powiedział tylko dwa słowa. Wiedza.Władza.Potem z powrotem się oparł i zamknął oczy. Pomyśl o tym, Kiyamvirze Ma ar.Albo ty wygrasz, albo ja.Cała wiedzai cała władza dla jednego.Mogę poczekać, ale czuję, że powinienem się wyco-fać.Twoja armia jest w drodze i powinienem ustawić tę Bramę.gdzie indziej,gdzieś, gdzie jest ciepło, i zostawić tu twoim wojskom jakąś nieprzyjemną nie-spodziankę.Jego usta z lekka się rozwarły i zobaczył ku swemu zadowoleniu, że Ma arpatrzy na Bramę, zagryzając niespokojnie wargi.Zdecyduje się! Zawsze mówiłem, że masz najwięcej szczęścia. wymruczał Aubri,zanim Skan dał mu znak, by zamilkł. To nie szczęście  odparł cicho. Tylko pamięć.Cinnabar bawiła sięz księżniczką i pokazała mi potem tajemne przejścia.Liczę na to, że Ma ar nieodkrył wszystkich i że zdołam zdjąć pułapki w tych, które odkrył.Nie lubił myśleć o tym, w jaki sposób Cinnabar pokazała mu te sekretne przej-ścia  przekazała je wprost do jego umysłu, a to nie było ani przyjemne uczucie,ani okoliczności.Zobowiązała go do przeszukania przejść, by znalezć ten choler-ny dyrstaf, ponieważ był jedynym magiem, któremu mogła to powierzyć.Ona wzięła na niebie mniejsze przejścia, wielkości człowieka, a ja te, którebyły wystarczająco duże dla gryfa.Odtrącił te wspomnienia.Najważniejsze jest teraz to, ilu strażników ma Kiy-amvir Ma ar w sali tronowej.Błagam, błagam, błagam, o Pani Kaled a in.spraw, żeby był aż tak aroganckii nie miał żadnej straży! Błagam.Gryfy nie miały swego bóstwa i po raz pierw-szy w ogóle poczuł potrzebę wzywania jakiegokolwiek.Gryfy miały tylko Urthoi siebie.A kiedy to się skończy, zabierz Kecharę w cieple i bezpieczne miejsce i przypro-wadz do niej Urtho.i zachowaj Bursztynowego %7łurawia i Zhaneel w szczęściu.W tym przejściu nie było otworów i żaden człowiek nie byłby w stanie okre-ślić, co dzieje się w sali tronowej.Każdy, kto stąd miał do niej wejść, musiałzrobić to po omacku, ufając, że w środku nikogo nie ma.Chyba że tym kimś był gryf.Zamknął oczy i dzięki koncentracji stał się w swym umyśle tylko parą wiel-kich bystrych uszu, nasłuchiwał.270 Rozmawia z kimś? Cholera! Teraz albo nigdy! Idziemy!  wysyczał do Aubriego.Szerokoskrzydły naparł ramieniem nakaseton, który ustąpił pod jego ciężarem, i wpadł do środka.Skan skoczył zaAubrim, ślizgając się z lekka na marmurze posadzki, a za nim Kechara weszłalekkim swawolnym krokiem niczym lalka.Ma ar odwrócił się, by spojrzeć na wyłamany kaseton i stanął tyłem do.Urtho? O Gwiezdnooka Pani, czyżby to była Brama ?Cóż innego mogłoby to być, skoro Urtho siedział oparty w fotelu w obramo-waniu łuku, z którego dobywała się lekko drgająca energia?Skan nawet nie zatrzymał się, by pomyśleć o tym niesamowitym, niewiary-godnym zbiegu okoliczności; nie zatrzymał się, aby zastanowić się nad zdziwio-nym wyrazem zmęczonej twarzy Urtho. Aubri!  zaskrzeczał. Zabieraj stąd Kecharę, no już.Aubri jednak nie musiał nic robić, gdyż Kechara ujrzawszy Urtho, krzyknę-ła:  Ojcze!  radosnym, rozedrganym głosem i niczym strzała pomknęła kułukowi i przecisnęła się przez Bramę, jak gdyby była nasmarowana tłuszczem.Aubri skoczył za nią  i utknął.Skan sięgnął do skrzynki, podczas gdy Ma ar gapił się na nich.jakby bylijakąś halucynacją.W końcu przemówił. Wszystko po to, by ocalić dwa gryfy?Czarny Gryf trzymał skrzynkę przed sobą, włożył szpony w odpowiednie na-cięcia i uruchomił ją. Nie.Aby uratować nas wszystkich.Zdjął pasek z szyi i pchnął skrzynkę po podłodze ku Ma arowi, który przy-tomnie jej uniknął, ale ten unik nie zdał się na nic.Pasek od skrzynki okręcił sięwokół jego nogi i podciął go.Upadek odebrał magowi dech i opóznił reakcję.Ma ar chwycił skrzynkę, która zaczęła błyszczeć i sypać iskrami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl