[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hanut Orr prychnął, sięgając po kielich. Pomijając ostatniego z nich, oczywiście. Oczywiście.Rzecz w tym, że mój ojciec przywiązuje bardzo niewielką wagę do pragnieńrodu Vidikasów, a ja jestem obecnie członkiem tego rodu. Czujesz się niezadowolona z tego powodu?Przeszyła Shardana Lima ostrym spojrzeniem. To śmiałe pytanie. Wybacz, pani Vidikas.Polubiłem cię i życzę ci tylko szczęścia oraz satysfakcji w życiu. Dlaczego uważasz, że mogę nie być zadowolona?  Dlatego że żłopiesz dziś wino jak dziewka karczemna  wycedził Hanut Orr i wstał.Dziękuję za nadzwyczaj miły wieczór, pani Vidikas.Niestety, muszę już cię opuścić.Stłumiła gniew i zdołała skinąć głową. Oczywiście, rajco Orr.Wybacz, że nie odprowadzę cię do drzwi. Wybaczę ci z łatwością, pani  odparł z uśmiechem.Kiedy wyszedł, Shardan Lim zakląłpod nosem. Rozgniewałaś go. Tak?Challice zauważyła, że ręka, którą unosiła kielich do ust, drży. Hanut chce, żeby to twój ojciec przyszedł do niego, nie na odwrót.Nie będzieszczenięciem przybiegającym na rozkaz. Szczenię zawsze jest za słabe, by wykonać pierwszy ruch, Shardanie Lim.Hanut Orrbłędnie zinterpretował naturę mojego wyzwania. Dlatego że zawierało sugestię jego winy.Braku odwagi z jego strony. Być może rzeczywiście tak było, ale dlaczego miałby się gniewać na mnie? Jakwłaściwie wyglądało jego rozumowanie?Shardan Lim roześmiał się w głos i przeciągnął na krześle.Nie ulegało wątpliwości, że gdytylko wyszedł z cienia Hanuta Orra, stał się jak trujący kwiat otwierający się z nastaniem nocy. Pokazałaś mu, że jest tylko zarozumiałym brutalem o słabej woli. Mocne słowa, biorąc pod uwagę, że to twój przyjaciel.Shardan Lim spojrzał na kielich i pociągnął duży łyk. Hanut Orr nie jest moim przyjacielem  warknął.Wino dziwnie rozluzniło umysł Challice, uwolniło go z więzów.Nie czuła już nawetsmaku kolejnych łyków.Wypiła ich bardzo wiele.Sługa napełniał jej kielich jak milczący duch. On chyba sądzi, że jest inaczej. Wątpię w to.To jakiś cholerne konszachty z rodem Orrów doprowadziły dozamordowania mojego ojca.A teraz wygląda na to, że moja rodzina dała się wciągnąć w sidła, agra toczy się dalej.Tego się po nim nie spodziewała.Nie wiedziała, jak na to zareagować. Zawstydzasz mnie swą szczerością, Shardanie Lim.Mogę ci jedynie obiecać, żezachowam dla siebie wszystko, co dziś usłyszałam. Nie ma takiej potrzeby, ale i tak ci dziękuję.Wolałbym, żeby twój mąż dobrze zrozumiałsytuację.Hanut Orr to niebezpieczny człowiek.Rody Orrów i Vidikasów mają ze sobą wielewspólnego, przede wszystkim zaś fakt, że większość członków Rady je lekceważy, a nawet nimigardzi.Moją ciekawość wzbudził jednak inny szczegół. Przeszył ją ostrym, uważnymspojrzeniem. Twój maż twardo forsuje kandydaturę tego kupca żelaznego na członka Rady.CoGorlas chce przez to osiągnąć?Zamrugała z niepewną miną. Przykro mi, ale nie mam pojęcia. A czy mogłabyś się dowiedzieć? Dla mnie? Nie jestem pewna.Gorlas nie zwierza mi się w takich sprawach. A czy w ogóle ci się zwierza? Pani Vidikas. ciągnął Shardan, nie czekając na jejodpowiedz (której zresztą nie potrafiła mu udzielić) .Challice, marnujesz się przy nim, czytego nie rozumiesz? Widzę to.Bogowie, to mnie doprowadza do pasji! Jesteś inteligentną, pięknąkobietą, a on cię traktuje jak jeden z tych talerzy.Jak kolejny przedmiot w swym skarbcu.Challice odstawiła kielich. Czego właściwie ode mnie chcesz, Shardanie Lim? Czy próbujesz mnie do czegoś zachęcić? Do miłosnego spisku? Schadzek za plecami mojego męża? On będzie podróżował totu, to tam, a my wykorzystamy te okazje, by spotykać się w jakiejś nędznej gospodzie? A pocielesnym zbliżeniu mamy leżeć w łóżku i snuć bezsensowne plany, bez końca powtarzająckłamstwa o wspólnej przyszłości?Shardan Lim przeszył ją zdumionym spojrzeniem.Wszyscy służący z niezwykłą dla siebie dyskrecją wycofali się do bocznych komnat albodo kuchni, byle jak najdalej od jadalni.Zniknął nawet podający wino.Challice nasunęła się myśl,że lokaj Shardana zapewne sypnął groszem służbie domowej.w sprytny, małomównymężczyzna prawdopodobnie siedział teraz na dziedzińcu, paląc fajkę ze służącymi Vidikasów, iwszyscy śmiali się, rechotali, wywracali oczami, a nawet gorzej.Uświadomiła sobie, że jest już za pózno, by cokolwiek zmienić.Przegnać z ich nędznychumysłów zberezne myśli. Mówisz o godnym politowania związku z całym cynizmem kogoś, kto ma wielkiedoświadczenie w takich sprawach  odezwał się wreszcie Shardan Lim. Nie wierzę w to.Byłaświerną żoną, Challice.W przeciwnym razie nie mógłbym cię pragnąć. Tak? To znaczy, że mnie szpiegowałeś?  Zadane drwiącym tonem pytanie stało sięnagle bardziej istotne, gdy mężczyzna nie zaprzeczył.Challice przeszył dreszcz, sięgający aż doszpiku kości. Zledzenie cudzej żony trudno uznać za honorowy uczynek, Shardanie Lim. Miłość nie wie, co to honor. Miłość? Czy raczej obsesja? Czyż nie żądza posiadania każe ci zdobyć kobietę będącąwłasnością innego mężczyzny? Nie jesteś jego własnością.To właśnie próbuję ci powiedzieć, Challice.Myśl oposiadaniu kogoś na własność to wypaczone kłamstwo, które tylko udaje miłość.Nie pragnę cięposiadać.Ani ukraść.Gdyby o to mi chodziło, już dawno znalazłbym pretekst, by wyzwaćtwojego męża na pojedynek.Zabiłbym go bez zmrużenia oka.Dla ciebie.%7łeby oddać ci twojeżycie. A sam zająłbyś miejsce u boku pogrążonej w żałobie wdowy? Och, czyż niewyglądałabym dziwnie, wspierając się na ramieniu człowieka, który zamordował mojego męża? Ity próbujesz mi mówić o wolności?  Uświadomiła sobie, że szok wywołany zdumiewającąintensywnością zdeprawowanych pożądań tego mężczyzny otrzezwił ją całkowicie. Po razkolejny pytam, czego chcesz? Już mówiłem.Oddać ci twoje życie. A co to miałoby znaczyć? Nauczyć cię, jak być wolną.Zerwać krępujące cię łańcuchy.Kochać się z tobą, jeśli tegopragniesz.Albo nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl