[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bardzo dobry pomysł na sztukę.Mogłabym się tym zainteresować i sama napisać cośtakiego.Zwłaszcza że najwyrazniej jestem w tej samej sytuacji co ten autor. Zciągnęła brwi.Mam nadzieję, że sobie tego teraz nie wymyśliłaś, żeby ze mnie zadrwić, co? Nie, naprawdę nie  zapewniłam ją. Poza tym ta dziewczynka jest jego córką i nakoniec całkiem się lubią.To chyba zdecydowana różnica. Hm, nie jesteś moją córką, ale wydaje mi się, że właśnie też zaczynam trochę cię lubić.Ccile wstała i wzięła z łóżka jeszcze kilka poduszek.Dorzuciła je do tamtych napodłodze, a potem podeszła do półki na ścianie i wróciła z kawałkiem chleba, który wcisnęła mido ręki. Masz, wyglądasz na głodną.Podziękowałam uprzejmie i odgryzłam kawałek, chociaż po emocjach minionegowieczoru prawie wcale nie miałam apetytu.Choć chleb był suchy i mdły, przeżuwając go, naglepoczułam się głodna i jadłam dalej, aż nie została ani okruszyna. Pewnie chce ci się pić.Ccile nalała z dzbanka czerwonego wina do dwóch kubków, z których jeden mi podała,upierając się, żeby się ze mną stuknąć.Potem ciągle mi dolewała, dopóki nie opróżniłyśmycałego dzbanka.Wprawdzie piła znacznie więcej niż ja, ale wino było dość mocne i kompletniezwaliłoby mnie z nóg, gdybym już wcześniej nie usiadła na podłodze.Głowa bez przerwyopadała mi na piersi i przez cały czas przysypiałam.Popijałyśmy wino, świece się dopalały, a Ccile wypytywała mnie o wszystko.Na wszelki wypadek formułowałam zdania jak najbardziej ogólnie i udzielałamprzeważnie wymijających lub ogólnikowych odpowiedzi.Kiedy mnie zapytała, co najchętniejrobię w wolnym czasie, ograniczyłam się do wzmianki o czytaniu i grze na fortepianie (translatorzrobił z fortepianu klawikord).Jazdę na rowerze i judo wolałam sobie odpuścić.Na pytanieo wielbiciela zaprzeczyłam krótko.Aby odwrócić jej uwagę, w końcu sama zaczęłam pytać.Wtedy Ccile opowiedziała mi swoje życie, które przebiegało w sposób dość niezwykły  choćpatrząc na to z dystansu, sądzę, że część mogła być zmyślona.Była córką dworskiego guwernera w Paryżu (co tłumaczyłoby jej wykształcenie)i duńskiej handlarki winem (co wyjaśniałoby jej nordycki wygląd i słabość do czerwonego wina).Poza tym była wdową po żonglerze i linoskoczku  co z kolei tłumaczyło, skąd u niej ciągoty dosceny.Jej mąż zginął trzy lata wcześniej, spadając z liny, i niestety nie pozostawił jej niczegopoza piłkami do żonglowania.Ccile poderwała się i zaczęła szperać w skrzyni, aż je znalazła,lecz próba zaprezentowania żonglerskich umiejętności nie powiodła się ze względu na niskistrop.Piłki poleciały na wszystkie strony, oberwałam kilkoma i zasłoniłam sobie twarz poduszką.Obie zaczęłyśmy chichotać i uznałyśmy zgodnie, że pora spać.Miałam jeszcze na tyle siły, byskorzystać z toalety  krzesła z nocnikiem za parawanem. Poczekaj  powiedziała. Coś tam jest.Zaraz to wyrzucę.Otworzyła okiennice i zamaszyście opróżniła nocnik na ulicę, a następnie postawiła goz powrotem pod krzesłem.To tyle na temat kałuż, w które idąc tutaj, wielokrotnie wdepnęłam.Gdy ja załatwiałam za zasłonką moją małą potrzebę, ona zamknęła okno i wślizgnęła się dołóżka.Wyciągnęłam się na podłodze, która po tym winie wydawała mi się dwa razy mniej twardaniż na początku. Dobrej nocy, Anno  usłyszałam mamrotanie Ccile. Zpij dobrze. Ty też  mruknęłam w odpowiedzi, zapadając w sen.Zwiece zgasły.Było coraz bliżej do świtu  za kilka godzin Philippe stanie przeddrzwiami, a wtedy muszę być w formie.I wkrótce zobaczę Sebastiana& nareszcie.Jego obraztowarzyszył mi w drodze do krainy snów.1 %7ływe trupy  amerykański serial telewizyjny, będący adaptacją komiksu %7ływe trupy(przy.tłum.). 2 Wilhelm Busch (1832 1908)  niemiecki grafik, malarz i poeta; autor satyrycznychhistoryjek obrazkowych, uważany za praojca komiksu (przyp.red.).3 Rodzaj kaftana, na ogół atłasowego, noszonego przez mężczyzn od połowy XVI doXVII wieku, głównie w Hiszpanii i Niemczech.Wams był usztywniony i podwatowany,zdobiony haftem lub pasmanterią, obcisły, z przodu wydłużony w szpic (przyp.tłum.). Dzień pierwszyGdy się obudziłam, moja głowa miała średnicę około kilometra i zdawało mi się, że mójjęzyk jest na wpół żywym futrzastym czymś, co nadepnęłam ostatniej nocy.Wzdychając,obróciłam głowę na bok i spróbowałam umknąć przed kłującym światłem, które wwiercało misię w prawą gałkę oczną.Pochodziło od promienia słońca, który utorował sobie drogę przezszczelinę w okiennicy i niczym pylisty miecz przedzielił pokój.Ktoś od środka walił w mójczerep, sprawiając, że cały świat huczał.Potem zorientowałam się, że walenie pochodzi równieżz zewnątrz, ściśle biorąc, od strony okiennicy. Ccile! Anno? Jeszcze śpicie?To był Philippe! Natychmiast całkiem oprzytomniałam i zerwałam się na nogi.To znaczychciałam się zerwać, ale w rzeczywistości było to mozolne, powolne dzwiganie się, przy wtórzejęków, z niesfornym prześcieradłem, które niczym wąż nadnaturalnej wielkości owinęło mi sięwokół nóg.Poduszki leżały dookoła porozrzucane na podłodze, a ja spałam na gołych deskach.Moje ciało sprawiało wrażenie, jakby spadło z dużej wysokości (przynajmniej wyobrażałamsobie, że tak bym się czuła), i z bólu nie bardzo mogłam się wyprostować.Najgorsze było to, żenie wiedziałam, co mnie bardziej boli  głowa czy cała reszta ciała, od szyi w dół. Ccile! Anno!  dobiegł z zewnątrz niecierpliwy głos. Nie śpię!  wychrypiałam w kierunku okna. Właśnie wybiła dziewiąta!  krzyknął Philippe.Zaspałam! Przerażona rozejrzałam się po pokoju.Najchętniej wybiegłabym natychmiastdo Philippe a, żeby zaraz zaprowadził mnie do Gastona, bo tylko on wiedział, gdzie podziewa sięSebastiano.Ale w tym stanie nie mogłam się pokazać ludziom. Zaraz przyjdę!  zawołałam.Buty.Koniecznie potrzebuję butów! Ccile, czy możesz pożyczyć mi parę butów?Od strony łóżka dał się słyszeć jęk.Jasnowłosa potargana głowa poruszyła się lekko,a potem znów znieruchomiała.Spomiędzy poduszek dobiegło ciche chrapanie.Ccile na pewnotak szybko nie wstanie.%7łeby uprościć sprawę, uznałam jęk za przyzwolenie, a niewielki ruch zakiwnięcie głową. Spośród butów, które walały się wszędzie, na pewno mogłam sobie wziąć jedną parę.Niestety, wszystkie wydawały się o wiele za duże, wystarczyło jedno spojrzenie.Jednak dużebuty były lepsze niż żadne.Po krótkiej przymiarce wybrałam parę skórzanych sandałów, którezwiązałam paskami i przynajmniej trzymały się na stopach, mimo że podeszwa wystawała natrzy palce.Praktycznie nie musiałam się ubierać, bo na noc wcale się nie rozebrałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl