[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Camille, zdumiona, otworzyła szeroko oczy. Dama znajdowała się kilka metrów od okrętu.Była dziesięć razy większa od tej, którą Camille widziała krótko kilka dni temu, i równie niezmiennajak góra.Jej lśniące plecy miały kolor wody, a jej rozmiary czyniły błahymi wszystkie żyjące istoty.Nieruszała się, a jej głowa, do połowy zanurzona w wodzie, przewyższała poziom pokładu statku.Oko, większe od człowieka, otworzyło się i Camille zobaczyła, że było podobne do oceanu, głębokie,mądre i niepojęte.Ogromna, złotawobrązowa tęczówka skierowała się na Camille.Dziewczynapogrążyła w niej duszę.Dama i nastolatka długo patrzyły na siebie.Popłynął między nimi fundamentalny prąd, poruszając zmysły zaginione od tysiącleci, niosącydoskonałe i nieme zrozumienie, po czym po upływie całej wieczności wieloryb powoli się zanurzył.Tuż przez zniknięciem w głębinie, Dama z nadprzyrodzonym wdziękiem przewróciła się.Jej płetwaogonowa, ociekając wodą, wzniosła się cicho ku niebu i machnęła w powietrzu, jakby dlaprzypieczętowania umowy, której zawarcia Camille nie była świadoma, ale która niezniszczalniewyryła się w głębi jej duszy.Następnie Dama zniknęła, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu.Na własne oczy widziałem, jak trzech pijanych żołdaków zaatakowało Faelkę.Gdy rzucili się biegiemw jej stronę, siedziała z kołczanem na plecach, jej łuk leżał obok.Znajdowali się w odległości czterechmetrów, kiedy ich dostrzegła.Wszyscy trzej skończyli ze strzałą między oczami.Saf HiP Murań, panmiasta Al-Vor, Dziennik okrętowyOdcinek Pollimage, na który wpłynęli po pokonaniu jeziora Chen, nie był tak szeroki jak częśćpołudniowa, ale rzeka kompensowała mniejsze rozmiary zwiększoną gwałtownością wód.Wysiłekniezbędny do napędzania statku stał się szybko uciążliwy i mistrz żeglugi robił częstsze przerwy,jednak nikomu nie przyszło do głowy, żeby mu je wymawiać.Camille przestała śledzić głębinę.Spotkanie z Damą ukoiło ją, chociaż tak naprawdę nie wiedziaładlaczego.Zajęła się teraz obserwowaniem brzegów, odnotowując z zainteresowaniem zmiany wkrajobrazie.Okolica stawała się coraz bardziej dzika.Mijały czasem długie godziny, zanim zauważyła oznakiludzkiej aktywności.Pięć dni po opuszczeniu jeziora  Perła Chenu" przestała płynąć środkiem rzeki i zbliżyła się dozachodniego brzegu.Leżało tam miasteczko Arfagh przycupnięte wokół portu.- Powodzenia!Były to ostatnie słowa wypowiedziane przez Iliana Poli-ma, zanim wrócił na statek.Odkąd tylko mistrz żeglugi dowiedział się, że celem ich podróży nie było Al-Chen, stało się widoczne,że przestał wierzyć w zawód, który miał rzekomo wykonywać Duom Nil' Erg, jak również w role, które pozostali na siebie przyjęli.Nie zmieniło to jednak w niczym jego powściągliwej uprzejmości.Poponad dziesięciu dniach z nim spędzonych, Camille zdała sobie sprawę, że marynarz z pewnościąwiedział o nich więcej, niż im się wydawało.Kiedy już zaprzęg znalazł się na lądzie, wszyscy pospiesznie włożyli przygotowane wcześniej ciepłeubrania.Camille owinęła się długą wełnianą peleryną z grubym kapturem obszytym futrem, którywsunęła na głowę.Ostry wiatr gwizdał na wzgórzach wznoszących się wzdłuż rzeki i wpadał w uliczkiportu, w którym zacumowana była  Perła Chenu".Natomiast konie zdawały się nie odczuwać zimna.Po dniach przymusowego bezruchu grzebałykopytami, czekając niecierpliwie, żeby wyruszyć w drogę.Camille pogłaskała Akwarelę po szyi.- Już jedziemy, moja śliczna - szepnęła do jej ucha.Salim jako wprawiony woznica, za którego chciał uchodzić, sprawdził uważnie uprząż oraz podkowyKokoszki i Koszałki.- W porządku! - poinformował Chiama, który powstrzymał uśmiech.Edwin i Maniel wrócili z prowiantem kupionym w Ar-fagh i załadowali go na wóz.- Czy pomyśleliście o tłuszczu?  zapytał zaniepokojony Artis Valpierre.- Tak - upewnił go Edwin, wskazując duży gliniany garnek.- Nie umrzemy ze skórą popękaną odmrozu.Marzyciel uśmiechnął się.Stopniowo związał się z grupą i chociaż unikał jeszcze znajdowania się zbytblisko Ellany, zachowywał się teraz jak otwarty, przyjemny towarzysz.Wyjazd spomiędzy zabudowań zajął im zaledwie kilka minut, po czym znalezli się wśród wzgórzporośniętych skąpą roślinnością.Jedyna przecinająca je droga biegła na zachód, w kierunku odległego miasta Al-Far, a nieliczneodgałęzienia wiodły do okolicznych gospodarstw.Edwin prowadził grupę prosto na północ, jadąc brzegiem Pollimage.Trzymali się tego kierunku dowczesnego popołudnia.Rzezba terenu stopniowo się urozmaiciła.Z ichprawej woda w rzece stała się bystra i rozpryskując się, rozbijała się gwałtownie o skały.- Rozumiem, dlaczego nie popłynęliśmy dalej statkiem!- zawołał Salim.- Wygląda na to, że tutaj też nie będzie łatwo - odparł Maniel, wskazując znajdujące się przednimi wzgórza, które traciły łagodne kształty, by wyostrzyć się i wznieść wyżej.Edwin nie wydawał się zaniepokojony.Doskonale znał ten region i brak szlaku nie przeszkadzał mu.Prowadził swych towarzyszy, nie okazując najmniejszego wahania.Kiedy światło dnia zaczęło słabnąć,jakimś cudem znalazł parów osłonięty od wiatru. - To tutaj rozbijemy obóz - oznajmił.Każdy wiedział, co ma robić, i wkoło szybko stanęły niskie namioty, które miały posłużyć im po razpierwszy.- Noce w tych stronach są lodowate - wyjaśnił Edwin.- Wiatr prawie nigdy nie ustaje.Wieje prosto z Aańcucha Poll, a Płaskowyż Astariul nie jestwystarczająco wysoki, żeby go zatrzymać.Rano, nawet w pełni lata, nierzadko można tu zobaczyćszron.Konie przywiązane były nieco na uboczu i Camille poszła do Akwareli, żeby ją wyszczotkować.Edwinpodążył za nią.- Jeżeli chcesz, pokażę ci oset, który rośnie w tych stronach - zaproponował.- Idealnie nadajesię do wyczyszczenia konia.- Oset?-Tak.Nawet najbardziej sumienny jezdziec nie zawszema do dyspozycji metalowe zgrzebło.Gawędząc, oddalili się od obozowiska [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl