[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic nie wydawało mi się bardziej pewne od mojej przyszłości w zawodzie dziennikarskim.Ponowne wezwanie do Urzędu Bezpieczeństwa spadło na mnie jak grom z jasnego nieba.Tym razemnie przesłuchiwał mnie ryży major Beniamin Rygier, a pretekst aresztowania wydawał się byćznacznie grozniejszy niż poprzednio: oskarżono mnie o sabotaż.Nie byłem ślepy, a jednak nie widziałem otaczającej nas rzeczywistości.W każdym razie, niewidziałem jej we właściwym świetle.Wprawdzie nigdy nie wyznawałem wiary marksistowskiej inigdy nie wierzyłem, że wszyscy ludzie są sobie równi bez względu na zdolności, wykształcenie ipochodzenie społeczne, ale nikt z nas nie brał poważnie oficjalnych haseł urawniłowki.Wiedziałem,że najwyższe stanowiska zastrzeżone są dla partyjnych i gdyby zaszła tego potrzeba, przypuszczalnienie wahałbym się poprosić o legitymację członkowską.Pod tym względem nie różniłem się od setektysięcy ludzi nazwanych potem oportunistami.Nie na darmo reżim otaczał nas otoczką specjalnejopieki.Spoglądaliśmy na bliznich z pozycji sytego, który nigdy nie pojmie cierpienia głodnych.Nasze pobory znacznie przewyższały średnią krajową, legitymacja prasowa otwierała drzwizamknięte dla zwykłych zjadaczy chleba, a ponieważ karmiono nas informacją niedostępną dlainnych, naiwnie łudziliśmy się, że mamy wgląd w bieg wypadków.Aczkolwiek nie zdawaliśmy sobiez tego sprawy, prasa była narzędziem władzy, a nie wyrazicielem opinii publicznej.Wszystko, codziało się dookoła, wydawało mi się przyjęte i naturalne.Sądy ferowały wyroki na podstawie prawa,ale ani na sekundę nie wpadło mi do głowy, że samo prawo może być bezprawne.Kodeks kamywprowadził pojęcia szkodnictwa społecznego i sabotażu; bez trudu można było podciągnąć pod niekażdą działalność człowieka, od sprzedaży dziesięciu dolarów do naruszenia socjalistycznejdyscypliny pracy.Znajomy nauczyciel poszedł do więzienia za rozpowszechnianie społecznieszkodliwych pogłosek - opowiadał uczniom o roli Kościoła katolickiego w historii Polski.Ktoś innyzostał skazany za rozpowszechnianie kłamliwych wiadomości.Rzecz zrozumiała, prawda byłazmonopolizowana przez państwo, tak jak destylacja spirytusu lub produkcja tytoniu i zapałek.Każdąwiadomość wprowadzającą władzę w zakłopotanie piętnowano jako szkodliwe kłamstwo.Wśrodkach przekazu sprawy te regulowała cenzura; bez jej błogosławieństwa nic nie mogło ukazać sięw druku, nawet komunikat meteorologiczny.Całkowicie zabroniona była krytyka ZwiązkuRadzieckiego.Nie wolno było pisać o ciężkich wypadkach przy pracy, zanieczyszczaniu otoczenia,rozrzutnej gospodarce finansowej, produkcji braków, niedomogach zaopatrzenia w żywność iprodukty przemysłowe.Nie wolno było publikować statystyk o alkoholizmie, chorobachwenerycznych i eksporcie.Broń Boże wspomnieć o złym stanie zdrowia tych co na świeczniku.Cojakiś czas uzupełniano hstę obowiązujących zakazów.Zdarzało się, że cenzura nakazywałarecenzentom przemilczenie jakiejś książki lub zalecała krytyczne ustosunkowanie się do jakiegośautora.Tylko redaktor naczelny, jego zastępcy i redakcyjny sekretarz partii mieli dostęp dodokumentów cenzury przechowywanych w kasie pancernej.O dziwo, również cenzura wydawała misię rzeczą jak najbardziej naturalną.Może dlatego, że jako dorosły człowiek nigdy jeszcze niewidziałem wolnej prasy.129 Biorąc pod uwagę epokę i jej warunki, w przeddzień aresztowania mogłem uważać się za osobęniezle urządzoną.Mieszkałem w ładnej willowej dzielnicy miasta, byłem szczęśliwym posiadaczemsamochodu i kochanki, gruzlica przestała mi dokuczać, wyglądałem zdrowo, mając zaledwiedwadzieścia trzy lata pracowałem jako kierownik działu miejskiego oraz jeden z trzech zastępcówredaktora naczelnego  Słowa Polskiego , najpoczytniejszej gazety Dolnego Zląska, a conajważniejsze, wierzyłem w swoją szczęśliwą gwiazdę.Dwa razy tygodniowo dyżurowałem w nocnej redakcji dziennika.Do moich obowiązków należałoczytanie każdej strony i potwierdzenie jej  praworządności.Mnóstwo ekwilibrystyki wiązało się z tączynnością, bo tak zwana linia partyjna przeginała się raz w lewo, raz w prawo, zależnie od okresowejwykładni kanonów ideologii.Dopiero znacznie pózniej zrozumiałem, że nagłe zmiany kierunkuwiatru sygnalizowały burze na partyjnym Olimpie.Jedno jednak było dla mnie jasne: w przypadkuwątpliwości należy czynić wszystko, co możliwe, aby przerzucić odpowiedzialność za decyzję nafunkcjonariuszy Komitetu Wojewódzkiego PZPR.W sprawach szczególnej wagi szczebelwojewódzki zwracał się do szczebla krajowego, ale nawet zastrzeżone dla  aparatu linie wysokiejczęstotliwości uporczywie milczały, gdy nie znaleziono kogoś, kto chciałby przyjąć na siebie rolędecydenta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl