[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Armadillo Trzy, Tu Armadillo Jeden.Joe, trzymasz tego tygry-sa na celowniku, prawda? W odbiorniku zatrzeszczało.- Pewnie, że trzymam, ale.- %7ładnych  ale - przerwał mu Slater.- Gdy ja wystrzelę, ty teżdasz ognia.Tylko żebyś się ani na chwilę nie zawahał.Koniec!- Zrozumiałem.Koniec.Od strony pola zaterkotała seria z pistoletu maszynowego.Slaterchwycił lornetkę i spojrzał.Generał oraz dwóch szeregowców osiągnęli już dymiący czołg.Kowalski i Davis okładali teraz ogniem szczyty murów i okna budyn-ków, kierując serie ponad głowy przypadających do ziemi cywilów.Osłaniali generała, który biegł ku wrakowi niemieckiego pojazdu.Sierżant Barker podszedł do generalskiego dżipa, spojrzał w stro-nę zabudowań i zagadnął kierowcę:- Kim on jest, u diabła? - Wskazał w dal.- Przecież to nie oficerliniowy.- W jego głosie zabrzmiał niechętny podziw.Kierowca poczuł się nagle ważny.168 - To generał Thurston.Howard Thurston z korpusu zaopatrze-nia.- Zrobił pauzę dla uzyskania lepszego efektu.- Thurston  TrzecieWyjście we własnej osobie.- Kto taki? - zapytał zdziwiony Barker.- Thurston  Trzecie Wyjście.Tak go nazywają.Postawią go podścianą - a on zawsze znajdzie trzecie wyjście!Strzałom żołnierzy osłaniających generała odpowiedział ogieńNiemców.Barker i kierowca spojrzeli w tamtym kierunku.- Tym razem wybrał sobie cholernie zabawne trzecie wyjście -zauważył cierpko sierżant.Slater uważnie obserwował teren.Generał Thurston, który osią-gnął już wrak ciężarówki, wyskoczył raptownie spoza osłony i rzuciłsię ku zaporze przeciwczołgowej, znajdującej się poza zasięgiemognia z flanki.Esesmani za wszelką cenę usiłowali wymacać go poci-skami.- Armadillo Trzy! - rzucił Slater podniesionym głosem.- Mike!Daj ognia ponad ich głowami! Niech sukinsyny klapną na ziemię!Armata czołgu odpaliła niemal natychmiast - tygrys odpowiedziałogniem, a jego pocisk, skierowany na ślepo ku ukrytemu shermano-wi, wylądował w pobliskiej kępie drzew.Slater przywarł do szkiełlornetki.Thurston wykorzystał wymianę ognia i znalazł się u podnóża ścia-ny, poza zasięgiem broni esesmanów.Kowalski i Davis nadal strzela-li.Slater skierował lornetkę wprost na generała.Ujrzał jak ten, ge-stykulując gorączkowo, tłumaczy coś starszemu mężczyznie orazkilkunastu innym cywilom.Nagle z tyłu dobiegł go grzmot wybuchu.Barker natychmiast rzucił się na ziemię.- Mozdzierze! - wrzasnął.- Padnij!Slater obejrzał się szybko.Jeden z ostatnich pojazdów w zatrzy-manej kolumnie dostał i płonął teraz gwałtownie, buchając kłębamiciemnego dymu.%7łołnierze rozbiegli się w poszukiwaniu osłony.Poobu stronach leśnej drogi rozerwały się dwa kolejne pociski.Slaterusłyszał basowy pomruk zapuszczanego silnika czołgowego.Spadłytrzy następne pociski - tym razem z przodu.Kapitan poczuł gorącąfalę strachu.Obramowują nas! - pomyślał z rozpaczą.Wstrzelali sięw drogę! Zostaną z nas strzępy!169 Jeszcze jeden czołg zapuścił silnik.Slater krzyknął do mikrofonu:- Zostań na miejscu, łajzo! Pilnuj tego tygrysa, Joe! Nie zmieniajpozycji!Zerknął przez lornetkę.Dalej, generale, przynaglił tamtego w du-chu.Nie mam pojęcia, co zamierzasz zrobić, ale do diabła - zrób to!Do czołgu podbiegł sierżant Barker.- Musimy stąd spieprzać! - wrzeszczał.- Aadują akuratnie jakcholera!Zatrzeszczała radiostacja.- Bob! Mam im dołożyć?- Spokój! - rzucił Slater do mikrofonu.W ruinach gospodarstwa rozerwały się dwa mozdzierzowe poci-ski.Rozległo się stamtąd wołanie o sanitariusza.Na końcu kolumnyteż zadudniło kilka razy.Barker krzyknął:- Ten konwój jest jak na patelni! Przyblokowało ich z tyłu!Kapitan odwrócił się z wysiłkiem.Droga była czarna od dymu.Jedna z ciężarówek, ugodzona pociskiem, płonęła i dymiła na środkudrogi; inna, usiłująca skręcić na wąskiej przestrzeni, utknęła w rowie.Przejazd został zablokowany.Slatera zdjął paniczny strach.Poczuł się zdradzony.Diabli nadalitego generała! Kiedy Thurston wziął sprawy w swoje ręce, poczułulgę, ale teraz i tak sam musi podjąć ostateczną decyzję - tyle że bę-dzie mu jeszcze trudniej ją podjąć.Rozwścieczyła go niesprawiedli-wość tego świata.Jak przez mgłę usłyszał krzyk Barkera:- Musimy stąd wiać!Było tylko jedno wyjście.Trzeba rozwalić tego tygrysa, bo inaczejnie dostanie się do Heidendorfu i nie uciszy mozdzierzy.Aza chwilęrozstrzelają cały konwój.Musiał otworzyć ogień.Zabić cywilów.Ko-biety.Dzieci.No i na dokładkę - generała.Z poszarzałą twarzą spoglądał na małą miejscowość, która stałasię jego prywatnym piekłem.Rozerwały się dalsze pociski.Poczułlodowaty dreszcz.Wiedział, co musi zrobić.Spojrzał przez lornetkęna swój cel.Grozny ryj tygrysa sterczał ohydnie przez wyrwę w mu-rze.Poniżej tłoczyli się sparaliżowani strachem zakładnicy, wśródnich był generał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl