[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co gotujesz? - zagadnąłem.- Jedzenie w Paryżu tak bardzo ci smakowało - odparła i ze zmarszczonym czołempowoli dodała na patelnię to, co było w miarce.- Jedzenie smakuje mi prawie zawsze - stwierdziłem.- Dlatego chciałam ci zrobić pyszną francuską potrawę - dokończyła.- Coq au vin.-Wymówiła to ze swoim najlepszym francuskopodobnym akcentem  kak - ła - wan , i wmojej głowie zaświeciła się bardzo mała żarówka.- Kakławan? - powiedziałem i spojrzałem na Astor.Skinęła głową.- Kaławan - potwierdziła.- Cholera! - zaklęła Rita i tym razem usiłowała wsadzić do ust oparzony łokieć.Nieudało się. - Pójdzcie, dzieci - odezwałem się głosem Mary Poppins.- Wszystko wyjaśnię nadworze.- I zaprowadziłem ich korytarzem do ogródka za domem.Usiedliśmy na schodku ioboje spojrzeli na mnie wyczekująco.- No dobrze - oznajmiłem.- Z tym kaławanem tonieporozumienie.Astor pokręciła głową.Ponieważ wiedziała absolutnie wszystko, nieporozumienie niewchodziło w grę.- Anthony mówił, że kał to to samo, co kupa - powiedziała z przekonaniem.- Akaławan to taki karawan, tylko że na kupy.- Coq au vin to po francusku - wyjaśniłem.- To coś, co poznaliśmy z waszą mamą weFrancji.Astor pokręciła głową, już z mniej pewną miną.- Nikt nie mówi po francusku - stwierdziła.- Jest kilku takich we Francji - zaoponowałem.- Nawet u nas niektórym się wydaje, żeto potrafią.Na przykład waszej mamie.- Czyli co to jest? - spytała.- Kurczak.Popatrzyli na siebie, potem znów na mnie.O dziwo, to Cody przerwał milczenie.- A pizza będzie?- No jasne - obiecałem.- To co, może zbierzemy drużynę do zabawy w chowanego?Cody szepnął coś do Astor, a ona skinęła głową.- A nie nauczyłbyś nas czegoś? No wiesz, z tych rzeczy? Te rzeczy , o których mówiła, to ma się rozumieć Mroczne Mądrości wpajaneUczniom Dextera.Niedawno odkryłem, że wskutek nieustającej traumy, jaką było życie zbiologicznym ojcem, który regularnie tłukł ich meblami i małymi artykułami gospodarstwadomowego, ta dwójka zmieniła się w istoty, które nazwać mogę tylko Swoimi Dziećmi.Potomstwem Dextera.Trwale okaleczeni jak ja, na zawsze odeszli ze świata pluszowychmisiów do mrocznej krainy niegodziwych przyjemności.A że nazbyt rwali się doniegodziwych zabaw, jedynym ratunkiem dla nich byliśmy ja i Droga Harry'ego.I prawdę mówiąc, bardzo chętnie poprowadziłbym dziś krótką lekcję; uczyniłpierwszy krok na drodze do dawnego normalnego życia, o ile może być o takim mowa wmoim przypadku.Miesiąc miodowy nadszarpnął moje zasoby sztucznej uprzejmości wstopniu dotąd niespotykanym i byłem gotów wyszlifować kły i wpełznąć z powrotem w mrok.Czemu by nie zabrać ze sobą dzieci?- W porządku - powiedziałem.- Idzcie po kolegów, pobawimy się w chowanego i przy okazji pokażę wam coś, co możecie wykorzystać.- Przy zabawie w chowanego? - nadąsała się Astor.- Nie to chcemy umieć.- Czemu zawsze wygrywam w chowanego? - spytałem ich.- Nie zawsze - nie zgodził się Cody.- Czasem daję wam wygrać - odparłem wyniośle.- Ha.- To znowu Cody.- Wszystko dzięki temu, że umiem się cicho poruszać - wyjaśniłem.- Jak myślicie,dlaczego to ważne?- Można się do kogoś podkraść - powiedział Cody i jak na niego było to całeprzemówienie.To wspaniale, że dzięki nowemu hobby wychodził ze swojej skorupy.- Otóż to - rzuciłem.- A przy zabawie w chowanego można to potrenować.Popatrzyli na siebie.- Najpierw nam pokaż - zażądała Astor - potem zawołamy innych.- Zgoda - powiedziałem, wstałem i zaprowadziłem ich do żywopłotu oddzielającegopodwórko od terenu sąsiadów.Było jeszcze widno, ale tam, gdzie stanęliśmy, w trawie obok żywopłotu, cienie jużsię wydłużały.Zamknąłem oczy, tylko na chwilę; coś poruszyło się na mrocznym tylnymsiedzeniu, zaszeleściły czarne skrzydła i poczułem, że wtapiam się w cień, staję się częściąciemności.- Co ty robisz? - zainteresowała się Astor.Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.Ona i jej brat patrzyli na mnie tak, jakbymnagle zaczął gryzć ziemię, i uświadomiłem sobie, że próby klarowania takich pojęć, jak zlewanie się w jedno z ciemnością mogą napotkać pewien opór materii.Cóż, sam tegochciałem, teraz musiałem się wytłumaczyć.- Po pierwsze - zacząłem, usiłując przybrać swobodny, rzeczowy ton - musicie sięodprężyć i poczuć, że jesteście częścią otaczającej was nocy.- To nie jest noc - zauważyła Astor.- No to częścią póznego popołudnia, dobrze? - rzuciłem.Patrzyła na mnie zpowątpiewaniem, ale nic nie powiedziała, więc kontynuowałem: - No dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl