[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmiech było patrzeć.Bo w oczy biło, że kelner jest zły na nią i że nie lubi jej zbytnio nawet ten marynarz,chociaż z nią tu przyszedł.No i ja też.Nikt jej bardzo nie lubił.Aż trochę jej człowiekmusiał współczuć.78 Nie umówiłeś się z nikim, dzidziusiu? spytała mnie.Stałem wciąż, nieprzyszło jej do głowy zaproponować, żebym usiadł.Panny tego typu lubią trzymaćczłowieka przed sobą na nogach godzinami. Prawda, że ładny chłopczyk? zwróciłasię do podporucznika. Holden, wiesz, ty po prostu w oczach ładniejesz.Marynarz wytłumaczył jej, że warto by przejść dalej.Wytłumaczył jej, że tamujeruch w całej części tej sali. Siądz z nami, Holden powiedziała. Wez swoją szklankę i chodz z nami. Kiedy właśnie już wychodzę odparłem. Umówiłem się z kimś.Nie miałem wątpliwości, że próbuje mnie brać pod włos po to, żebym opowiedziałbratu, jaka ta Lilian jest miła. Trudno, mały nicponiu.Tym gorzej dla ciebie.A jak zobaczysz się ze swoimstarszym bratem, powiedz mu, że go nie cierpię.Poszli w końcu.Oświadczyliśmy sobie nawzajem z marynarzem, że szalenie nambyło miło zawrzeć znajomość.Co za lipa.Stale muszę powtarzać: Bardzo miprzyjemnie." facetom, z którymi spotkanie wcale mi nie robi przyjemności.Ale jeżelichcesz, bracie, żyć, musisz te komedie odgrywać.Skoro powiedziałem facetce, że się z kimś umówiłem, nie miałem wyboru,musiałem wyjść.Nie mogłem nawet poczekać tyle, żeby usłyszeć, jak Ernie zagra jakiśznośniejszy kawałek.Wszystko jednak wolałem niż siedzieć przy stoliku razem z LilianSimmons i jej marynarzem.Zanudziliby mnie na śmierć.Wyniosłem się więc zaraz.Kładąc w szatni palto, byłem mimo wszystko wściekły.%7łe też zawsze ktoś człowiekowipopsuje zabawę.79Rozdział 13Całą drogę do hotelu przeszedłem piechotą.Minąłem czterdzieści jeden przecznic.Nie żebym miał szczególną ochotę na taki spacer.Nie chciało mi się po prostu znowuwsiadać do jakiejś taksówki i znowu z niej za chwilę wysiadać.Czasem uprzykrzy sobieczłowiek taksówki, podobnie jak i windy.Nagle zachciewa mu się iść na własnychnogach, choćby nie wiem jak daleko czy wysoko.Kiedy byłem mały, stale wchodziłempiechotą po schodach do naszego mieszkania.Dwanaście pięter.Nie było już prawie śladu po śnieżycy.Ledwie tu czy tam trochę śniegu zostało nachodnikach.Ale mróz wziął porządny, więc wyciągnąłem z kieszeni moją czerwonączapkę i włożyłem ją na głowę.Wcale mnie nie obchodziło, jak wyglądam.Nawetspuściłem klapki na uszy.Chciałbym wiedzieć, kto mi w Pencey" świsnął rękawice.Marzłem okropnie w ręce.Co prawda, gdybym wiedział, kto mi to świństwo zrobił i takbym wiele nie wskórał.Cholerny ze mnie tchórz.Staram się z tym nie zdradzać ale tofakt.Na przykład, gdybym wykrył, kto w Pencey" ukradł mi rękawice, poszedłbympewnie do złodzieja i powiedział: No, koleś, może byś oddał moje rękawice?" Na tokanciarz, który mi je zwędził, prawdopodobnie odpowiedziałby tonem obrażonejniewinności: Jakie znów rękawice?" A ja prawdopodobnie otworzyłbym jego szafęścienną i znalazłbym w jakimś kącie moje rękawice.Schowane w jego kaloszach albo winnym podobnym miejscu.Wyciągnąłbym je i podetknął pod nos draniowi, pytając. Ato? Może powiesz, że to twoje, co?" Wtedy on zapewne otworzyłby szeroko niewinneoczy i zełgałby jak z nut: Nigdy w życiu nie widziałem tych rękawic.Skąd się tu wzięły?Jeżeli są twoje, zabieraj je sobie.Niepotrzebne mi te łachy".Potem sterczałbym w jegopokoju jeszcze przez jakieś pięć minut.Trzymałbym te cholerne rękawice w garści iwiedziałbym, że powinienem drania zaprawić w szczękę, zrobić go na perłowo, i niemiałbym odwagi.Sterczałbym tylko nad nim i udawałbym kozaka.Co najwyżejpowiedziałbym mu coś do słuchu, przyciąłbym mu do żywego, zamiast dać w szczękę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]