[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miała zamiaru pozwolić Kimwywinąć się od odpowiedzi.Mur milczenia zaczął pękać.Mo\e więcdowie się w końcu, dlaczego córka jest do niej tak zle nastawiona. Siedzą w domu, sprzątają, gotują  wyrecytowała Kim.Spędzają wszystkie święta i uroczystości z rodziną.Nie zajmują siętakimi głupotami jak po\ary, wypadki czy jakieś polityczne dyrdymały.Bardziej cenią swoich bliskich ni\ karierę.Dbają o swoich mę\ów,którzy nie muszą chodzić do innych kobiet po to, co powinni dostać wewłasnym łó\ku! Susan patrzyła na córkę zszokowana.Spojrzała na Jake a.Twarzedzieci były bardziej wymowne ni\ jakiekolwiek słowa. A więc ju\ wiecie. Tak. Jake miał niewyrazną minę. Wszyscy z naszej klasysłyszeli, jak ich rodzice rozmawiali o tej kłótni w  Jubilee.Teraz całemiasto wie, \e tato nas oszukiwał. Nie nas  poprawiła Kim  tylko ją.I to ona jest winna! Przestań chrzanić!  Jake! To niech ona się zamknie! Mówi takie bzdury.Tato zazdrościł ciprzecie\ twojej pracy.Wściekał się, bo robiłaś mądrzejsze rzeczy ni\ on.Zdradzał cię, bo chciał, \ebyś ty te\ była zazdrosna.To jego wina. Ale z ciebie kawał łobu. Rozwścieczona Kim rzuciła się dobijatyki. Oboje macie zaraz się uspokoić!  Susan opadła na krzesło iukryła twarz w dłoniach.Dzieci zamilkły.Widok szlochającej matkizupełnie je poraził.Nawet Kim wyglądała na wstrząśniętą. Mamo, nie płacz. Jake przytulił się do niej i głaskał lekko poplecach.Zupełnie nie wiedział, co robić. Przepraszam  szepnęła Susan, próbując się opanować. Poprostu chciałam wam tego oszczędzić. Powinnaś była nam powiedzieć  skarciła ją Kim. Całąprawdę. Córeczko, ja sama nie znam całej prawdy.Tylko wasz ojciec iSandra wiedzą, co było między nimi.śadne z nich nic nie mówi na tentemat.A jeśli chodzi o winę, to twój tatuś i ja mamy chyba taki samudział.Oboje popełniliśmy błędy. Ale. broda Kim zaczęła dr\eć od tłumionego płaczu  alegdybyś chocia\ spędzała więcej czasu w domu, gdybyś nie została tymwydawcą. Wierz mi, Kim, \e myślałam o tym wiele razy.Co by było,gdyby.Tylko \e jako reporter te\ bardzo często pracowałam dopóznego wieczora.To wszystko prędzej czy pózniej musiało się zdarzyć. Wcale nie wiadomo  zaprotestowała córka. Teraz i tak nie ma sensu spekulować na ten temat.Jedno jestpewne.Wasz ojciec i ja mieliśmy problemy od dawna.Próbowaliśmy ichnie dostrzegać, chowając głowę w piasek. Nie mielibyście problemów, gdyby nie ta twoja gazeta!  Kimsiedziała sztywno, ze skrzy\owanymi na piersi ramionami i wyrazemuporu na twarzy.Jej podobieństwo do Hanka było uderzające. To naprawdę śmieszne. Jake tak\e usiadł i przyłączył się do dyskusji. Powinnaś być dumna z mamy.Postawiła tę gazetę na nogi.Wszyscy mamę chwalą i podziwiają, bo jest wspaniała.Ja te\ będękiedyś taki jak ona!Susan uśmiechnęła się serdecznie do syna.Ju\ w tej chwili byłooczywiste, \e mają taki sam charakter.Czasem ją to nawet przera\ało.Teraz jednak bardziej obawiała się, \e w rezultacie rodzinnychnieporozumień mo\e stracić córkę. Kim, tak mi przykro, \e nie lubisz mojej pracy.Wiesz przecie\,\e jestem dziennikarką.Nie mogę i nie chcę tego zmienić. Oczywiście, bo to twoja praca jest dla ciebie najwa\niejsza.Bardziej się liczy ni\ bycie \oną i matką. To nieprawda, Kim.Kocham was, ale lubię te\ swój zawód,chocia\ wcale nie przedkładam go nad rodzinę.Postaraj się mniezrozumieć.Nie mogę udawać kogoś, kim nie jestem.Ka\dy powinienbyć sobą.Chcesz, \ebym była inna.Równie dobrze ja mogłabymnalegać, \ebyś tańczyła w balecie zamiast grać w koszykówkę.Chciałabyś tego?Dziewczynka nie raczyła odpowiedzieć.Siedziała z chmurną miną,znów zamknięta w sobie i tępo wpatrzona w jeden punkt.Zupełnie jak jejojciec, pomyślała Susan.Korciło ją, \eby wytrząsnąć z Kim topodobieństwo.Wiedziała jednak, \e tak naprawdę nigdy by tego niezrobiła.Przecie\ ka\dy powinien być sobą, czy nie to przed chwiląmówiła?Ciszę przerwał szum silnika.Trzasnęły drzwiczki cię\arówki, a napodjezdzie dały się słyszeć cię\kie kroki.Po chwili zatrzymały sięniezdecydowanie.Hank nie wiedział, co zrobić.Miał zapukać czy poprostu wejść? Był domownikiem czy gościem?W domu wszyscy błędnie zrozumieli jego wahanie.Kim zerwałasię z krzesła i pobiegła do holu.Energicznie otworzyła drzwi i rzuciła sięojcu na szyję. ROZDZIAA 6Bo\e, jak cudownie było móc ją znów przytulić.Hank podniósłKim i obrócił się z nią kilka razy.Niewa\ne, \e stanie się kiedyś dorosłai samodzielna.Dla ojca zawsze pozostanie jego małą córeczką. Właśnie tak trzeba się witać z waszym staruszkiem. PostawiłKim na ziemi i, obejmując córkę ramieniem, wszedł do pokoju. TerazJake poka\, co potrafisz  dodał z uśmiechem.Metcalf junior nie miał jednak ochoty na uściski.Oboje z matkąpostanowili zachować dystans. Czy coś jest nie w porządku? Mówiłaś Kim, \e zostałemzaproszony. Oczywiście, tatusiu.Siadaj, zaraz będzie obiad.Chodz, Jake,pomó\ mi rozło\yć nakrycia. Kochany braciszek czekał na aprobatę matki.Skinęła głową,więc zajął się sztućcami, zostawiając dorosłej generacji pole walki.Hankusiadł cię\ko przy stole, naprzeciwko Susan. Podobno chcesz ze mną porozmawiać. Tak, ale dopiero po obiedzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl