[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odkąd ojciec wyjechał, bardzo się awanturuje o tę wątróbkę. Muszę przyznać, że zapomniałem.Dwa miesiące bez wątróbki to rzeczywiście ciężka próba.Oczywiście, mogłaś poprosić Puny, żeby przywiozła trochę z Wesley.Zrobiłaby to z przyjemnością. Cóż, będzie szczęśliwy, gdy ją dostanie, jak nadejdzie właściwa pora.Wie ojciec, czasemdobrze jest obejść się bez czegoś, co ma dla nas duże znaczenie.RL Naprawdę, Betty? zapytał, szczerze pragnąc poznać odpowiedz. Ależ tak.Potem, gdy dostaniemy to z powrotem, bardziej to cenimy.On jednak nie wiedział, czy kiedykolwiek dostanie to z powrotem czy kiedykolwiek będziemiał szansę, żeby to bardziej cenić. Czy Ojciec dobrze się czuje? zapytała. Tak odpowiedział i uśmiechnął się. Wszystko wyregulowałem.Chodzi jak brzytwa zakomunikował mu Lew Boyd, wyciera-jąc ręce w gałgan. Gdyby chciał go ojciec sprzedać, chętnie się potarguję.Lew Boyd tak samo nie chciał kupić jego buicka, jak pojechać do Wesley skakać na bungee.Zawsze tak mówił swoim klientom.Uważał, że sprawienie, aby byli zadowoleni z samochodu, którywłaśnie skończył naprawiać, należy do jego obowiązków. Ile dałbyś mi za niego, Lew? Przybrał poważny wyraz twarzy, zupełnie jakby stał na am-bonie. Cóż odpowiedział Lew musiałbym.aa, to przemyśleć.Usiłował nie roześmiać się, dopóki nie minął pomnika.Robiło się chłodniej, płomień jesieni rozświetlił rosnące wzdłuż Lilac Road czerwone klony, aw powietrzu coraz częściej unosił się zapach palonego drewna.Był to jego ulubiony aromat, na równiz końskim nawozem i świeżo skoszonym sianem.A gdzie on zaopatrzy się w drewno, żeby mógł jepalić w tym roku? Jego parafianie bardzo dobrze radzili sobie z zaopatrywaniem go we wszystko, po-czynając od żywności na jego stół, a na cebulkach roślin do jego ogrodu kończąc.Prezent w postacidrewna nie przytrafiał mu się jednak zbyt często.Ale skoro Avis tak świetnie sobie radzi z orga-nizowaniem dostawy kukurydzy, na pewno będzie wiedział, jak zorganizować dostawę drewna.Ledwie starczało mu tchu, gdy skręcał z Lilac Road na Church Hill Drive, kierując swoje krokiw stronę Fernbank.Louella zadzwoniła i poprosiła, żeby przyszedł.Czy panna Sadie była chora? Coś jeszcze gor-szego, odpowiedziała złowieszczo.Gdy Louella otworzyła mu drzwi, nic nie mówiła, potrząsała jedynie głową, jakby brak jej byłosłów do opisania tego, co się stało.W znajdującej się na piętrze sypialni panny Sadie zobaczył stos kapeluszy na łóżku i ułożone wrogach pokoju oraz na toaletce pudła na kapelusze.Panna Sadie siedziała tak jak wtedy, gdy opo-wiadała mu ostatni, tragiczny epizod historii swojej miłości w fotelu z wysokim oparciem.Ze zdzi-wieniem zdał sobie sprawę, że jej stopy nie dotykają podłogi; ktoś mógłby ją wziąć za siedzącą na fo-telu lalkę.Podobnie jak Louella, nic nie powiedziała.Podała mu pożółkłą metrykę urodzenia, a on usiadł w stojącym naprzeciwko niej fotelu.RL Niniejszy dokument zaświadcza, że Lydia Anne, córka (ojciec nieznany) i Rachel AmeliiLivingstone, urodziła się w Arbourville, okręg Jackson, w Karolinie Północnej, 14 maja 1901 roku.Powyższe urodziny zostają zapisane w ewidencji pod numerem 5417".Powoli podniósł wzrok, gotowy spojrzeć jej w oczy, ale patrzyła w bok, przez okno.Zdał sobie sprawę, że on też nie ma ochoty mówić.Trzy osoby w jednym domu oniemiały nawidok kartki papieru, kartki papieru, która objawiła im prostą prawdę.Panieńskie nazwisko mamypanny Sadie brzmiało Rachel Livingstone.Najwyrazniej posłała po niego, żeby przyszedł i coś zrobił, on jednak nie mógł niczego zrobić.Spojrzał na jej twarz z profilu, oświetloną bezlitosnym jesiennym światłem, i dostrzegł w niej dziwnyspokój.Cały pokój zdawał się tonąć w tym spokoju, który po chwili zaczął ogarniać i jego.Przez dłuższą chwilę siedzieli w ciszy, która okazała się bardzo kojąca.Nie pamiętał, żeby sie-dział tak z kimkolwiek, może z wyjątkiem tych przypadków, gdy towarzyszył komuś w pierwszychchwilach po śmierci bliskiej osoby.Być może to trudne przeżycie było dla niej rodzajem śmierci; jejmatka, którą wielbiła jak świętą, zdradziła w końcu tajemnicę swojego nieślubnego dziecka. Weszłyśmy wczoraj na strych, żeby poszukać kapeluszy mamy.Powiedziałam, Louello,zobaczmy, co jest w tej starej toaletce.Tak naprawdę, nigdy nie przeglądałam rzeczy, które zostały pomamie".Znalazłyśmy tę metrykę urodzenia, złożoną i schowaną razem z parą małych skarpetek, wworeczku na chusteczki.Wczoraj w nocy, gdy nie mogłam spać, przypomniałam sobie, jak mama wy-chodziła ze swoim koszykiem, żeby odwiedzić biednych.Dwa razy w tygodniu, co tydzień, wychodzi-ła i zawsze wracała taka smutna, taka smutna.W końcu przestałam ją błagać, żeby pozwoliła mi zesobą pójść.Wychodziła odwiedzić moją starszą siostrę powiedziała, spoglądając na niego ze zdu-mieniem. Proszę tylko pomyśleć.miałam siostrę.Uśmiechnął się, widząc, jak wzbiera w niej dziwne poczucie szczęścia, mimo że po jej policz-kach zaczęły płynąć łzy.Nie próbowała ich powstrzymać, ani też odwrócić twarzy, ale pozwoliła impłynąć swobodnie. Mogłam ją znać przez te wszystkie lata! Mogłam skakać razem z nią przez skakankę albopozwolić jej pleść moje włosy, albo opowiadać jej swoje sny! Gdybym tylko mogła ją zobaczyć albodotknąć, moją rodzoną siostrę.Była tak blisko.Wszystko, czego kiedykolwiek pragnęłam.Bóg jednakukrył jej istnienie przede mną.i podarował mi w zamian China Mae i Louellę. Zaśmiała się przezłzy. Dwie za jedną powiedział łagodnie. Muszę wierzyć, że Pan wiedział, co robi. Może być pani tego pewna. Moja cioteczna babka mieszkała w Arbourville.Być może dlatego mama urodziła dzieckowłaśnie tam.Półtora roku pózniej wyszła za mąż za tatę.Nie przypuszczam, żeby się kiedykolwiekRLdowiedział.Za kolejne półtora roku urodziłam się ja. Na chwilę zabrakło jej tchu. O, tak bardzożałuję, że nigdy nie poznałam swojej siostry! A ja tak bardzo żałuję, że ona nigdy nie poznała pani, panno Sadie. Wstał i podszedł doniej, pomógł jej wstać z fotela, objął ją i przytulił jak dziecko. Kocham panią powiedział zwy-czajnie.Spojrzała na niego, a w jej oczach błyszczały łzy. Postaramy się zrobić z tej wiadomości możliwie najlepszy użytek.Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i wytarła nos. A teraz wróćmy do tego, co to wszystko zapoczątkowało.Pomoże mi ojciec dostarczyć tewszystkie kapelusze do Olivii Davenport, prawda, ojcze? Oczywiście. Proszę tylko pomyśleć, jaką wielką radość sprawi nam widok Olivii w tych kapeluszach!Myśli ojciec, że będzie je nosiła, prawda? Nie mam najmniejszych wątpliwości. Czy możemy zrobić to w tym tygodniu? Muszę się zorientować, jakie są szanse wynajęcia przyczepy powiedział, uśmiechając się. Phi! Wszystkie możemy zapakować do mojego plymoutha.Mam bagażnik jak balię, a ojciecbędzie prowadził. Umowa stoi! Tak bardzo się cieszę, że mam księdza, który mnie słucha odparła.Z drogi prowadzącej do Fernbank skręcił w lewo i poszedł w kierunku placu budowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Warren Adler Wojna państwa Rose 02 Dzieci państwa Rose
- Lensman 02 Smith, E E 'Doc' First Lensman
- § Łajkowska Anna Wrzosowisko 02 Miłoć na wrzosowisku
- Benzonnni Juliette Fiora 02 Fiora i zuchwały(1)
- John Norman Gor 02 Outlaw of Gor
- Feehan Christine Drake Sisters 02 Twilight before Christmas
- Tracy Anne Warren Kochanki 02 Przypadkowa kochanka
- Christina Dodd Wybrańcy Ciemnoci 02 Dotyk ciemnoci
- Dodd Christina Wybrańcy ciemnoci 02 Dotyk ciemnoci(1)
- Byatt Antonia Susan Opętanie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- boszanna.htw.pl