[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Nawetz masy surowych jedwabnych włókien da się wyciągnąć wątek.Musi być jakieś wyjście.- Zrozumcie, kiedy ją opuściłem, byłem przekonany, żewszystko jest w jak najlepszym porządku i że Jane, będąc wsłużbie królowej, jest bardziej bezpieczna niż skarbiec JejWysokości.Co się właściwie stało?- Wtrąciła się jej rodzina.- Milly pogładziła dłonie Diegasplecione z jej dłońmi.-Opowiedz mi dokładnie, o co chodzi.Jane coś miwspominała, ale nie znam szczegółów. Milly, która ostatnio była najbliżej wydarzeń, wyjaśniła mudokładnie machinacje Percevalów, Montfleury'ego i Patonów.James czuł, jak wzbiera w nim dziki gniew, lecz wiedział, żemusi go powściągnąć, jeśli chce pomóc Jane.Will założył nogę na nogę.-Jak rozumiemy, lady Jane jest teraz twoją kobietą? Jameskiwnął głową.-Jeśli tylko mnie zechce.-Oczywiście - potwierdziła Ellie, obdarzając Jamesa swympięknym uśmiechem.- Ona cię chce; zawsze cię chciała.-W takim razie musisz rozpocząć nową kampanię -stwierdziłWill, przekazując dowództwo bratu.James wstał i podszedł do okna, odwracając się plecami doswej małej armii przyjaciół walczących o Jane.- Z tego, co widzę, mamy trzy najważniejsze cele.Pierwszy:trzeba przekonać rodzinę Jane, żeby przestała rządzić jejlosem.Drugi: zwrócić Montfleury'ego w kierunku innym niżmałżeństwo, ale równie dla niego korzystnym.Oraz trzeci:rozprawić się z tym draniem markizem Rievaulx.Jaka jestpostawa królowej wobec sprawy Jane?Will zerknął na zasłonięte łoże, obawiając się, że obudząchorą, ale wydawało się, że śpi smacznie.- Na razie Jej Wysokość zdołano przekonać, by trzymałastronę Wetherbyego.-W takim razie potrzebujemy nowych sojuszników -ludzibliskich królowej.- Damy dworu powinny stanąć po stronie Jane - zasugerowałaEllie.James pokręcił głową. - Nie, to musi być ktoś jeszcze bliższy.Will jęknął, łapiąc sięza głowę- Czy myślisz o tym, o kim ja myślę? James westchnął ciężko.- Na Boga, Will, przemawiasz jak mój dawny nauczycielfilozofii, sypiący zawiłymi sentencjami.Powiedz mi wprostych, żołnierskich słowach, o kogo ci chodzi, żeby byłajasność!- Nie chciałem wypowiadać tego nazwiska, chyba że takabędzie konieczność.Tym razem James wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Nie da się zaprzeczyć, że ma wobec mnie zobowiązania.Wykonałem dla niego w Ameryce dobrą robotę i powinien byćmi wdzięczny.Poza tym musimy wyprowadzić Jane tam, gdzienie dosięgnie jej rodzina, bo inaczej znów zechcą wydać ją zajakiegoś drania bez naszej wiedzy.I to powinna być pierwszasprawa, jaką trzeba załatwić.Diego, możesz sprawdzić, czypan Raleigh jest na dworze?Diego cmoknął Milly w czubek noska i zsadził ją sobie zkolan.- Tak jest, panie.-Will, czy możesz zostać na warcie? Ja pójdę poszukaćmarkiza.Will wstał.-Jamie.- Daruj sobie, bracie.Tę sprawę trzeba rozwiązać w taki czyinny sposób, i to jak najszybciej - uciął James. Rozdział 21James zastał Richarda Patona i jego braci w kwaterach wpobliżu pałacu.Nie były to najlepsze miejsca i ich wybórświadczył o tym, że interesy rodu Rievaulx nie kwitną podzarządem nowego markiza.Z kolei wiadomo było, żePatonowi zależy na dworskiej karierze.Jednak swoimwyczynem znacznie pogorszył sobie pozycję, bo choć wyłgałsię od zarzutu podania trucizny macosze, pozostawił niemiłewrażenie, że dybie na jej wdowi majątek.Kiedy opryskliwylokaj prowadził Jamesa do pokojów markiza, Laceyzastanawiał się, czy Paton zapamiętał go z incydentu podkatedrą sprzed paru miesięcy.Podejrzliwa mina, z jaką powitałgo gospodarz, powiedziała mu wszystko.-Panie Lacey, w czym mogę panu służyć? - zapytał chłodnomarkiz, nie troszcząc się, by wstać na powitanie gościa.-Jestem dziś bardzo zajęty i zaraz muszę wyjechać w interesach. Chciałeś powiedzieć: uciec z miejsca zbrodni" - pomyślał zirytacją James.Paton najwidoczniej sądził, że jeśli zejdzie z oczu królowej, taprzestanie się nim interesować. - Zajmę tylko chwilę twego cennego czasu, panie.- Lacey ztrudem powściągnął furię, widząc pierścień Jane na małympalcu markiza Rievaulx.Splótł ręce za plecami, bo same rwałysię do gardła tej kanalii.- Proszę, abyś towarzyszył mi do saliszermierczej.- Nie mam czasu na rozrywki, panie.-Ja również.- James już nie krył wilczego błysku w oczach.Marzył tylko, by zatopić sztylet w sercu tego łotra, choćwątpił, by Paton je miał.Musiał jednak załatwić sprawę wsposób cywilizowany.I legalny.Jane niewiele by zyskała,gdyby wylądował w Tower za morderstwo.Paton przyglądał mu się czujnie.- O co więc chodzi? To ma być wyzwanie? James wzruszyłramionami.- Nazwij to, jak chcesz, choć wyzwanie oznaczałoby, że jesteśwart rzucenia ci rękawicy.Tymczasem dla mnie jesteś warttyle co śmierdzący rynsztokowy szczur.-Jak śmiesz!Wszyscy trzej bracia zerwali się na równe nogi.Doskonale!- Obrażasz mnie, panie! - syknął markiz.- Nie.Obrażam szczury, ustawiając je w jednym rzędzie ztobą.- James wyciągnął rapier, ostrzegawczo wysuwając przedsiebie ostrze.- Proponuję ci zakład.Usiłowałeś otruć mojąpanią, a do tego jeszcze ukradłeś jej pierścień, kiedy nie miałasił, by się bronić.Markiz również wyciągnął broń.- Nie ma dowodów, tylko jej słowo przeciwko mojemu.Sądnie uwierzy takiej jędzy jak ona. -1 tu popełniasz błąd, panie, bo ja nie jestem sądem -odrzekłzimno James.- Zamierzam cię ukarać i zrobię to.Mogę cięzabić i wybyć z Anglii, trafiając na kontynent jeszcze przedzachodem słońca.Pragnę jedynie sprawiedliwości w imieniumojej pani.-Sprawiedliwości? Phi! - prychnął Otho, najbardziej krewki zbraci, i jednym ruchem wbił swój sztylet w blat stołu.- Onazasługuje tylko, żeby ją kopnąć do rynsztoka!Paton gestem nakazał mu, by zamilkł, rozumiejąc, jakniebezpieczny jest ten mężczyzna, który nie ma nic do stra-cenia.- Co to za zakład, który proponujesz?- Przejdzmy do sali szermierczej i tam dokończmy nasządysputę przy świadkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl