[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć starałem się wchodzić po schodach cicho, trzeszczały jednakpod stopami, ale oprócz tego nie dochodził \aden inny dzwięk, niktsię nie pojawił ani nie ruszył.Stanąłem na szerokim, białym podeście,milczącym i jasnym.Prowadziło z niego kilkoro drzwi; zacząłem odprawej, otwierając i zamykając sypialnie, świadczące jedynie o tym,\e \adne z łó\ek nie udzieliło noclegu.Du\y, ciepły składzik pełenprześcieradeł, ręczników i poszew oraz łazienka, zasobna i staromod-na.Wielka wanna z błyszczącym kranem, na podłodze kafelki i wszę-dzie korkowe maty.Jakoś przypomniało mi to Abrahama Lincolna.Najmniejsze pomieszczenie było podobne; sedes umieszczony wyso-ko, porowkowany, niezbyt dostosowany do ludzkiej anatomii; niechciałbym tu mieszkać cierpiąc na obstrukcję.Odwróciłem się, myśląc, \e to ju\ wszystko, ale wtedy dostrzegłemjeszcze jedne drzwi.Przedtem ich nie zauwa\yłem, gdy\ pokryte byłytaką samą tapetą jak ściany.Otworzyłem je i zaglądnąłem.Siedział w fotelu, głowa przechylona na prawo, gazeta rozło\onana kolanach.55 Profesorze Ward powiedziałem miękko.Nie odpowiedział, nawet się nie poruszył.Odezwałem się jeszcze raz głośniej.Ciągle \adnej reakcji.Wsze-dłem do pokoju i dotknąłem jego ramienia, które poruszyło się odro-binę Kiedy spędzi się tyle lat co ja na studiowaniu ludzkiego ciała,wie się.jakie ono jest w dotyku.Ciało powinno być nieco bardziejpodatne a to nie było.Nawet gdyby spał, ramię powinno było opaśćdość miękko.Poło\yłem mu rękę na czole, a moje palce dotknęłyzimnej skóry i sztywniejącego ciała.Był niewątpliwie martwy.Wiem dobrze, lepiej mo\e ni\ inni, co nale\y robić, kiedy znajdziesię zwłoki, szczególnie jeśli są powody przypuszczać, \e \ywe ciałostało się zwłokami w inny ni\ naturalny sposób: nale\y, nie dotykającniczego, nawet dywanu, jeśli potrafi się to sprawić, wycofać się donajbli\szego telefonu i zawiadomić policję.Czego nie zrobiłem.Chciałem sprawdzić, czy Posępna śniwiarka sama powiedziała War-dowi, i\ ju\ czas, czy miała jakichś pomocników.Mając do dyspozycji laboratorium i patologa do pomocy mógłbymcoś wykryć, ale tak nie dostrzegłem niczego szczególnego.TwarzWarda nie była uszczęśliwiona; nie umierał z promiennym uśmie-chem na ustach, nie była to jednak twarz nawykła do takiego uśmie-chu.Po śmierci wyglądał zapewne tak jak za \ycia: powa\ny, wynio-sły, twarz nieco znu\ona, brwi wręcz stworzone do ocieniania autory-tatywnych oczu.Zesztywnienie dosięgnęło ju\ dłoni, które były moc-no zaciśnięte na gazecie, ale nie mięły jej kurczowo, w chwili śmiercitrzymał ją zupełnie normalnie.Odchyliłem poły marynarki, przypatru-jąc się koszuli, w poszukiwaniu mo\e śladu po kuli czy rany od no\a,jakiejś krwi.Ale nie znalazłem.Gdy nachyliłem ciało, nie dostrze-głem tak\e \adnych dziur ani rozerwań na gładkim materiale.Wyglą-dało to na zgon naturalny.Obróciłem się ku drzwiom, zamierzając zawiadomić policję, jakprzystało na dobrego obywatela, ale przeszkodziły mi w tym dwierzeczy.Pierwszą było biurko, du\e, eleganckie, mahoniowe biurko zblatem pokrytym gładką brązową skórą, na którym pełno było rozrzu-conych papierów.Właśnie: rozrzuconych, a profesor Ward z pewnością56nie był typem człowieka obło\onego papierami podczas pracy, niektó-rymi na swoim miejscu, innymi nie.Podszedłem do biurka i zoba-czyłem dwie wyjęte z niego szuflady oraz papiery walające się popodłodze.Jeden z nich właśnie zsunął się z delikatnym szelestem iopadł na ziemię.Wiedziałem teraz, \e jakkolwiek umarł starszy pan, natura nieprzyło\yła do tego ręki.Miejsce to zostało przeszukane, tak jak wczo-raj w nocy moje mieszkanie.Stałem spoglądając na ten rozgardiasz,gdy nastąpiła druga rzecz.Lekkie skrzypnięcie.Zmroziło mnie na moment, zamieniłem się w słuch, ale dzwięk sięnie powtórzył.Na kolanach podpełzłem do okna, odsunąłem odrobinęfirankę i ostro\nie wyjrzałem.Przy bramie stało dwóch mę\czyzn,jakby na stra\y.Obaj mieli kapelusze i ciemne, luzne palta, pod któ-rymi z pewnością kryło się coś więcej ni\ tylko tkanka tłuszczowa.Wzdłu\ ście\ki dwóch innych powoli i ostro\nie skradało się po tra-wie w kierunku drzwi wejściowych.Za bramą dostrzegłem zaparko-wany samochód i przypomniałem sobie wóz oddalający się, kiedy japodje\d\ałem.Mózg intensywnie pracował.Wykradłem się z pokoju i zbiegłem wdół po schodach.Najszybciej i najciszej jak potrafiłem przedostałemsię do hallu i saloniku.Okno ciągle było otwarte.Wyjrzałem przez nieostro\nie.Nie dotarli jeszcze do ogrodu.Wysunąłem się, prze-skoczyłem dwa stopnie i kilkoma susami przesadziłem trawnik, wpa-dając w zdobiący ogród krzak rododendronu dwadzieścia jardów da-lej.Ciągle nikogo.Zacząłem sunąć wzdłu\ krzaka, z cię\ką glinąprzylepiającą się do butów, ale ani mi w głowie było zatrzymywać się,by ją usunąć.Potem zza rogu wyłonił się pierwszy mę\czyzna.Miał wręku broń.Ciągle posuwałem się, starannie ustawiając stopy, by nie złamaćgałązki; przemieszczałem się bardzo wolno, starając się nie spuszczaćz niego oka.Zatrzymał się, przyjrzał otwartemu oknu, a potem wszedłrozglądając się z bronią gotową do strzału.Gdy zniknął, zrobiłem to,na co on pewnie czekał: skoczyłem w róg ogrodu.Musiał stać tu\ za oknem, czekając, co nastąpi.Wyskoczywszy na trawnik usłyszałem jego okrzyk, a potem ostrytrzask i głuche uderzenie.Nie zalecam pacjentom biegania z czterocalową57raną w nodze, a moja była ju\ dziś obcią\ana.Skaleczone miejscestę\ało te\ trochę od czasu, gdy je zszywałem i banda\owałem w oko-licach Grand Central.Ale nie czas było teraz myśleć o rekon-walescencji; wykurowanie rany to kwestia przyszłości, a teraz chodzi-ło o uniknięcie w ciągu najbli\szych paru minut następnej i du\o bar-dziej powa\nej rany.Lata temu na skraju trawnika zasadzono kępę buków, między któ-rymi była ście\ka.Minąwszy drzewa znalazłem się w du\ym ogrodzieró\anym z arkadami i filarami.Biegłem przez niego jak wyścigowyogar
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Duncan Kelly Lineages of Empire; The Historical Roots of British Imperial Thought (2009)
- Iris Johansen Eve Duncan 04 Wszystkie kłamstwa
- Jepson Duncan Wszystkie kwiaty w Szanghaju
- MacGregor Duncan Conan i władczyni niebios
- 58 Duncan Alice Milosc jak z filmu
- Duncan Alice Miłoœć jak z filmu
- Rollins James Lodowa pułapka
- City of Sorcery Marion Zimmer Bradley
- Mel Keegan The Lords of Harbendane d
- From Satan's Crown to the Holy Grail Emeralds in Myth Magic and History by Diane Morgan (2007)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- abcom.xlx.pl