[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Licząc, że posłuchają moichrozkazów, zostawiłam im konia i zaczęłam przekradać się w kierunku murów.Nad miastem zalegała cisza.Zaczęłam się martwić, że coś poszło nie tak, żenasze plany spełzły na niczym, że drużynę Bestii pochwycono, nim dotarła dokoszar.W końcu jednak rozluzniłam się, ujrzawszy bijącą w niebo smużkę.Stała sięwyrazniejsza, gdy z dołu pod- świetliła ją pomarańczowa łuna.Ogień zostałpodłożony.Zamknęłam oczy, wyobrażając sobie, jak kłęby gryzącego dymupełzną ku śpiącym Francuzom, wypełniając ich usta i nosy.Jak żołnierze budząsię, kaszląc i krztusząc się, i jak wreszcie podnosi się krzyk: Pali się!.Wkoszarach z pewnością wybuchnie zamieszanie, oszalali ze strachu ludzie rzucąsię do wyjść i okien.Jednak tylko jedno okaże się otwarte.Inne będą miały zaryglowane okiennicelub pozostaną niedostępne z powodu ognia.Francuzi rzucą się więc jeden przezdrugiego i zaczną wyskakiwać, spadając z wysoka na twardą ziemię pozamurami miasta.Dotarłam do przylegającego do murów domu należącego do zakonu ZwiętejMer.Ksieni obiecała, że zostawi jedno okno otwarte, abyśmy mogli dostać siędo miasta.Wspięłam się na nie.Po drugiej stronie nie było nikogo, więcprzebiegłam opustoszałymi korytarzami i wyszłam na ulicę.Początkowy zgiełk już opadł, tylko gdzieniegdzie rozlegały się odgłosy walk.Zabrałam jednemu z nieżywych żołnierzy garść bełtów i już znacznie lepiejuzbrojona ruszyłam dalej.Im bliżej koszar, tym głośniejsze stawały się hałasy.Przyciskając się do muru,posuwałam się naprzód.Po kilku krokach dotarłam do zródła zamieszania, a gdymoje oczy przywykły do mroku ulicy, ujrzałam grupkę węglarzy kryjących sięza wywróconym wozem przed trzema francuskimi kusznikami.Na szczęście miałam pięć bełtów.Jednak aby dokonać, co zamierzałam,musiałam być szybka, a co ważniejsze, niewidoczna.Oderwałam się od muru iprzyklęknęłam za studnią.Włożyłam pomiędzy zęby dwa bełty i założyłamtrzeci.Wymierzyłam i zwolniłam cięciwę.Jeden z żołnierzy krzyknąłzaskoczony, a dwaj jego kompani rozejrzeli się, ale skupieni na węglarzach, niedostrzegli, skąd ich atakowano.Szybko założyłam kolejny bełt i wypuściłam.Drugi z wrogów runął na ziemię, ale nim zdążyłam załadować trzeci pocisk,ostatni kusznik zwrócił się ku mnie i wycelował.Pocisk zadzwięczał ometalową rączkę pompy.Wykorzystując chwilę, kiedy kusznik ładował broń,zwolniłam cięciwę.Bełt trafił w skroń.Odczekałam chwilę, upewniając się, że nie ma więcejstrzelców, a potem dałam znak węglarzom, że droga wolna, i ruszyłam dalej.Najżywsze odgłosy walki dochodziły z nabrzeża.Francuzi musieli się domyślić,jaki jest cel niespodziewanego nocnego ataku, bo zebrali się w dokach.Zostały mi jeszcze tylko dwa bełty, ale miałam też przy sobie noże.Przy końcu ulicy minęłam trzy ciała, a potem już całą drogę na keję znaczyłytrupy francuskich żołnierzy.Wychodząc z uliczki, zatrzymałam się w pół kroku.Bestia walczył sam, tnąc i siekąc kilkunastu Francuzów.Jego odwaga - albogłupota - zapierała dech w piersiach.Nie baczył na własne życie, kosząc szeregiwroga.I chyba to dawało mu przewagę, bo nikt nie potrafił ocenić, jakiegoryzyka gotów się podjąć za cenę własnego życia.Potrząsnąwszy głową w niechętnym uznaniu, zabiłam z kuszy dwóch z jegoprzeciwników.Rycerz nawet nie zgubił rytmu.Z pochwy przy kostce wyrwałamsztylet do rzucania i cisnęłam nim.Zawirował, lecąc, i utkwił w szyi żołnierza,który zachwiał się, odsłaniając, dzięki czemu rycerz mógł dokończyć dzieła.W następnej chwili kątem oka zauważyłam jakiś ruch na rzece.Anglicy!Nadpływały pierwsze łodzie.Przewoznik nie zdążył nawet zawiązać cumy, ażołnierze już wylewali się wartką rzeką na ląd.Koniec końców przez dwatygodnie rósł gniew uwięzionych na statkach wojaków.Na widok posiłków francuscy żołnierze, którzy nie wyskoczyli wcześniej zamury, świadomi przewagi liczebnej wroga poddali się.Sześć tysięcy Anglików miało teraz wolną drogę do Rennes, gdzie razem zwojskami stacjonującymi w mieście mogli wziąć w kleszcze wojska d Albreta.To zapewniało księżnej przyzwoite szanse na zwycięstwo.A my kupiliśmy trochę czasu dla siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Warren Adler Wojna państwa Rose 02 Dzieci państwa Rose
- Lensman 02 Smith, E E 'Doc' First Lensman
- § Łajkowska Anna Wrzosowisko 02 Miłoć na wrzosowisku
- Benzonnni Juliette Fiora 02 Fiora i zuchwały(1)
- John Norman Gor 02 Outlaw of Gor
- Feehan Christine Drake Sisters 02 Twilight before Christmas
- Tracy Anne Warren Kochanki 02 Przypadkowa kochanka
- Christina Dodd Wybrańcy Ciemnoci 02 Dotyk ciemnoci
- Gauze Jan Brazylia 02 Brazylia mierzona krokami(1)
- Robards Karen Nikt nie jest aniołem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- revelstein.htw.pl