[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale jest gorąco?- Teraz jest trochę cieplej ni\ normalnie.- Dzięki Bogu za to! Inaczej roztopiłbym się w ciągu tygodnia.- Nie u\ywamy te\ imienia Pana nadaremno.I chciałam powiedzieć, \e jest gorącojak na maj.Chocia\ w sierpniu będzie du\o cieplej.- Chryste!Connelly! - Spojrzała na niego groznie.- Mój ojciec jest sługą bo\ym! W tym domunie będziesz u\ywał imienia Pana nadaremno! I nie będziesz przeklinał! Czy to jasne? Oparłsię o ścianę i skrzy\ował ramiona na piersi.Byłby \ywym obrazem męskiej arogancji, gdybynie śmieszne wra\enie, jakie wywierał tak potę\ny mę\czyzna w przykrótkiej nocnej koszuli.- Całkowicie, panno Zuzanno.Jeśli nawet w tym zwrocie pojawił się cień drwiny, postanowiła to zignorować.- To dobrze.- Co to jest? - Skinął w stronę cebrzyka, stojącego na wyszorowanym drewnianymstole. - Karma dla świń.- Wróciła do swego zajęcia.- Zwiń! - powiedział to takim tonem, jakby nigdy nie słyszał o takich stworzeniach.- Tak, dla świń.- Zuzanna z pewną satysfakcją dodała: - To jeden z powodów, dlaktórych cię kupiłam: \ebyś się nimi zajął.- Chcesz, \ebym się zajmował świniami?Tak, chcę.Stanęła przed nim, trzymając cebrzyk w obu rękach.Raz tylko spojrzał namieszaninę resztek jedzenia pływającą w pozostałościach po wczorajszym mleku i szybkoodwrócił wzrok.Zuzanna spojrzała na niego czujnie.Było jasne, \e świńską karmę uznał za cośobrzydliwego.- Czym się wcześniej zajmowałeś? - spytała powodowana prostą ciekawością.Wprawdzie nigdy nie widziała Anglii, lecz była pewna, \e muszą tam hodować świnie.Jeślinigdy się nimi nie zajmował, to nie mógł być farmerem, Shay twierdził, \e to człowiekwykształcony, co potwierdzała jego wymowa.Mo\e pracował jako urzędnik? Choć to pewniezawód wymagający zbyt wiele uczciwości.Kolejny raz uświadomiła sobie, \e popełniłastraszliwy błąd.Zastanowiła się, na jaką pomoc z jego strony mo\e liczyć.A jeśli to jeden ztych, co boją.się cię\kiej pracy?- Och, to i owo.Nic ciekawego, zapewniam - oświadczył, potwierdzając jejnajgorsze obawy.- No więc tu będziesz pracował i to cię\ko - obiecała posępnie, wyminęła go iwyszła z domu. ROZDZIAA 12Zuzanna nakarmiła świnie i wróciła do domu przez frontowe drzwi.Musiała nadło\yćdrogi, by ratować przed Klarą nieostro\nego drozda.Chyłkiem przeszła na tyły domu, bojącsię w ka\dej chwili natknąć na Connelly'ego.Ze zdumieniem stwierdziła, \e nigdzie go niema.Ani w salonie, ani w bawialni i kuchni.Ten człowiek w ciągu jednego dnia zdenerwowałją bardziej ni\ najkłopotliwsi parafianie przez całe \ycie.Gdzie on się podział?Mo\e wyszedł, by znowu odwiedzić przybytek na górce.Zuzanna postawiła wodę naogniu, gdy\ zbli\ała się pora południowego posiłku i postanowiła poszukać Connelly'ego napiętrze.Z pewnością nie był a\ tak bezczelny, by zaglądać do ich sypialni, choć sądziła, \enie przekraczało to zbytnio jego mo\liwości.Ale tam te\ go nie było.Marszcząc brwi, Zuzanna wzięła le\ące na podeście naręcze ubrań do prania i zeszłado kuchni.Gdzie on mógł być? Z brudnymi rzeczami podeszła do tylnych drzwi.Praniezaplanowała na dzisiejsze popołudnie i chciała doło\yć tę porcję do stosu czekającego ju\ naganku.Był tak blisko, \e a\ dziw, i\ go nie usłyszała.Stał na ganku, pod ścianą kuchni, którawystawała za dom jak krótka laseczka litery L.Na ścianie wisiały balie i tary, a pod nimiwznosił się rosnący stos prania.Dla gości ustawiono tu umywalkę z mydłem, brzytwą,paskiem do jej ostrzenia, grzebieniem i małym lusterkiem.Connelly stał odwrócony plecami,pokrywając pianą górną część brody.Pochylał się lekko, zerkając w lusterko.Wło\ył swojebrudne spodnie, które zostawiła na ganku do prania.Stopy, łydki i tors miał zupełnieobna\one, jeśli nie liczyć banda\a na piersi.Zwinięta w kłębek nocna koszula ojca le\ała ujego stóp.- Co ty tu robisz? - spytała.Paradując po domu w za małej koszuli udowodnił ju\, \e jest zupełnie pozbawionywstydu.Teraz te\ wcale się nie przejmował, \e jest na wpół nagi.- Golę się.Chcesz popatrzeć? - Obejrzał się przez ramię i było jasne, \e dostrzegł jejzmieszanie.Oczywiście widział ją w lustrze.Z pewnością dobrze się przyjrzał rumieńcom.Zuzanna zaczerwieniła się jeszcze bardziej i znów miała ochotę cisnąć czymś w niego.Alewystarczająco się ju\ wygłupiła.Ona tu była panią, a on sługą, więc postanowiła zachowywaćsię z godnością.- To dobrze, \e czujesz się lepiej.Mo\e jutro będziesz gotów do przejęcia niektórych obowiązków.Tych l\ejszych, naturalnie.- Nic nie mogła poradzić na rumieniec,płonący wcią\ na policzkach, ale przynajmniej głos miała spokojny.- Takich jak karmienie świń? - Przesunął brzytwą po pasku, a potem przytknąłostrze do policzka.- I karmienie kur, noszenie wody, doglądanie koni, sadzenie.- Chwileczkę! Powiedziałaś: niektóre obowiązki.- To są niektóre obowiązki.Mam nadzieję, \e nie jesteś leniwy.Ja te\ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl