[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PoczuÅ‚a ciepÅ‚o w caÅ‚ym ciele.- MiaÅ‚am na myÅ›li, jak sprawić ci przyjemność teraz.WziÄ…Å‚ jej rÄ™kÄ™ i przesunÄ…Å‚ w dół, aż dotknęła palcamijego czÅ‚onka, a Randolph jÄ™knÄ…Å‚ z rozkoszy.- Jest delikatny - powiedziaÅ‚a cichutko - a jednocze­Å›nie taki twardy.- Przekonasz siÄ™, że nie zawsze tak bÄ™dzie.ZachichotaÅ‚a.On też siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚, a Å›miech wibrowaÅ‚w ich duszach i sercach.Randolph dotykaÅ‚ jej tak, że bra­kÅ‚o jej tchu, a ciaÅ‚o przeszywaÅ‚y kolejne dreszcze.Kiedyjego rÄ™ka dotarÅ‚a miÄ™dzy jej uda, Elizabeth westchnęłai wypowiedziaÅ‚a jego imiÄ™.OddychaÅ‚ coraz gwaÅ‚towniej.NacieraÅ‚ na niÄ… biodra­mi, a Elizabeth drżaÅ‚a i czuÅ‚a siÄ™ jak w cudownej podróżydo niebiaÅ„skiego celu.ZdążaÅ‚a ku niemu coraz szybciej,a jej oddech stawaÅ‚ siÄ™ coraz pÅ‚ytszy WidziaÅ‚a, że Ran­dolph zmierza tÄ… samÄ… drogÄ….Nagle caÅ‚y Å›wiat wybuchÅ‚ eksplozjÄ… sÅ‚odkiej i nieocze­kiwanej rozkoszy.Randolph szeptaÅ‚ Elizabeth do uchaczuÅ‚e sÅ‚owa.Przylgnęła do niego, gdy rozkosz sÅ‚abÅ‚a i wra­caÅ‚y jej zmysÅ‚y.Z trudem przeÅ‚knęła Å›linÄ™ i otworzyÅ‚a oczy.Wciąż le­Å¼eli obok siebie.UÅ›miech Randolpha wyrażaÅ‚ niewymow­nÄ… miÅ‚ość.Elizabeth myÅ›laÅ‚a, że zaraz zemdleje.Jednakinstynktownie czuÅ‚a, że to jeszcze nie wszystko.- Teraz ty - szepnęła.PrzewróciÅ‚ jÄ… na plecy i przesunÄ…Å‚ siÄ™ nad niÄ….PoczuÅ‚a jak Randolph wciska siÄ™ w niÄ… ostrożnie i prze­kracza barierÄ™ jej niewinnoÅ›ci.Bezwiednie zesztywniaÅ‚a,lecz uspokoiÅ‚ jÄ… dÅ‚ugim, namiÄ™tnym pocaÅ‚unkiem.380 ChwilÄ™ pózniej trochÄ™ siÄ™ wysunÄ…Å‚, aby zaraz powró­cić, cofnÄ…Å‚ siÄ™ i znów wszedÅ‚ w niÄ… gÅ‚Ä™boko.PrzyÅ‚Ä…czyÅ‚a siÄ™do coraz szybszego rytmu i oczekiwaÅ‚a nadejÅ›cia znajo­mej przyjemnoÅ›ci.A kiedy nadeszÅ‚a, Elizabeth zapomnia­Å‚a o tej poprzedniej i zadrżaÅ‚a, czujÄ…c w sobie jego speÅ‚­nienie.W chwilÄ™ pózniej Randolph przytuliÅ‚ jÄ… mocno i po­wiedziaÅ‚:- DziÄ™kujÄ™ ci za dar twojej niewinnoÅ›ci.- To dziwne - odrzekÅ‚a, przywierajÄ…c do niego mocniej.- Mówi siÄ™, że nasze dziewictwo jest darem dla mężczy­zny, ale klnÄ™ siÄ™ na wszystko, Randolfie Macqueen, nie mo­gÅ‚eÅ› czerpać z naszej miÅ‚oÅ›ci tak wielkiej rozkoszy jak ja.RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ uszczęśliwiony.Elizabeth siÄ™gnęła po koc i przykryÅ‚a ich oboje.- Elizabeth?-Hm?- Gdybym jeszcze kiedykolwiek w ciebie zwÄ…tpiÅ‚, bÅ‚a­gam, obij mnie mocno kijem.- Zgoda - odrzekÅ‚a, zasypiajÄ…c w ramionach ukocha­nego mężczyzny.Dotarli do portu w Elgin dopiero rankiem w dniu Bo­Å¼ego Narodzenia.Konie ciężko zniosÅ‚y podróż statkiemi Randolph musiaÅ‚ pozwolić im na odpoczynek, zanimmogli jechać dalej.W koÅ„cu ruszyli do zamku Auldcaira.Na każdym kro­ku napotykali znaki Å›wiadczÄ…ce o nadchodzÄ…cym rado­snym dniu.Proporce z herbami wielu klanów powiewaÅ‚ywzdÅ‚uż traktu, girlandy splecione z gaÅ‚Ä…zek rozmarynui bluszczu zdobiÅ‚y drogowskazy, a na skrzyżowaniu miej­scowa kobieta poczÄ™stowaÅ‚a ich miÄ™snym plackiem i Å›wiÄ…­tecznym grzanym piwem.Jednak to, co zobaczyli w sali głównej zamku, przeszÅ‚oich najÅ›mielsze wyobrażenia.Przywódca klanu Macken-381 zie staÅ‚ ramiÄ™ w ramiÄ™ z gÅ‚owÄ… rodu Munro.Mackay ga­wÄ™dziÅ‚ z Mackintoshem, Chisholm żartowaÅ‚ z Fraserem,Davidson i Grant wymieniali Å›wiÄ…teczne podarki.W gÅ‚Ä™bi sali zasiadÅ‚ na tronie sam Robert Bruce.Z le­wej strony króla Szkocji siedziaÅ‚ bogato odziany biskup.Z prawej Revas Macduff.On i Randolph byli inicjatoramizgromadzenia.Elizabeth przeszÅ‚a przez tÅ‚um pod rÄ™kÄ™ z Randolphem.Kiedy dotarli do podwyższenia, na którym staÅ‚ tron, obo­je uklÄ™kli przed królem.- PorwaÅ‚eÅ› mojego herolda - odezwaÅ‚ siÄ™ Bruce doRandolpha oskarżycielskim tonem.- To nie tak, wasza wysokość.Ona wkrótce bÄ™dzie mo­jÄ… żonÄ….Król wstaÅ‚ i spojrzaÅ‚ na nich oboje.- PragnÄ™ pomówić z tobÄ… na osobnoÅ›ci, lady Elizabeth.Kiedy Elizabeth oddaliÅ‚a siÄ™ z monarchÄ…, zobaczyÅ‚a,że Randolph z Macduffem uczynili to samo.Revas wy­raznie siÄ™ ucieszyÅ‚ z wiadomoÅ›ci ogÅ‚oszonej przez przy­jaciela.Nie zwracajÄ…c na nich najmniejszej uwagi, Robert BrucezapytaÅ‚:- Pragniesz pojąć tego Macqueena za męża?Elizabeth podniosÅ‚a na niego oczy.- Tak.Bardzo go kocham.OczywiÅ›cie, jeÅ›li wasza wy­sokość wyrazi zgodÄ™.- Niech wiÄ™c tak bÄ™dzie, dziewczyno.DziÅ› jest radosnydzieÅ„.Możesz zaplanować Å›lub na Zielone ZwiÄ…tki.UsÅ‚yszaÅ‚a za sobÄ… znajome kroki.PodszedÅ‚ do nichRandolph.- Randolfie Macqueen - odezwaÅ‚ siÄ™ król - w Å›wiÄ…tecz­nym podarunku ofiarowujÄ™ ci zgodÄ™ na poÅ›lubienie Eliza­beth Gordon, najwspanialszego herolda, jakiego znam.Randolph milczaÅ‚, zawiedziony koniecznoÅ›ciÄ… oczeki­wania na ceremoniÄ™ do poÅ‚owy maja.382 - Nie podziÄ™kujesz mi? - zdziwiÅ‚ siÄ™ Robert Bruce.Randolph ujÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ Elizabeth i spojrzaÅ‚ jej w oczy.- Jestem najszczęśliwszym z ludzi.BÄ™dÄ™ również cier­pliwy.Po tych sÅ‚owach rozlegÅ‚ siÄ™ gromki Å›miech.Jednak Eli­zabeth i Randolph stali w ciszy, a niema przysiÄ™ga poÅ‚Ä…­czyÅ‚a ich serca na wieki.Wiele godzin pózniej, na dzwiÄ™k pierwszych dzwo­nów wzywajÄ…cych na nieszpory, przywódcy wszystkichszkockich klanów, oprócz zdrajcy Macgillivraya, ruszylizgodnie w stronÄ™ koÅ›cioÅ‚a, trzymajÄ…c w dÅ‚oniach najÅ›wiÄ™t­sze relikwie.Tam, w miejscu zwanym ZwiatÅ‚em Północy,najznamienitsi szkoccy panowie zÅ‚ożyli owe skarby przedwatykaÅ„skim biskupem, a miecze przed Robertem Bru-ce'em - swoim królem.Szkocja zjednoczyÅ‚a siÄ™ w koÅ„cu!Boże Narodzenie przyniosÅ‚o górskim klanom pokój i jed­ność [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl