[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SÅ‚yszÄ…c ból w gÅ‚osie Olivii, Minerva spojrzaÅ‚a na niÄ…i zobaczyÅ‚a Quentona.ZerwaÅ‚a siÄ™ na nogi, strzepujÄ…cspódnicÄ™.- Bardzo przepraszam, lordzie Stamford.- W porzÄ…dku, Minervo.ZostaÅ„ na miejscu.- ZrobiÅ‚krok ku nim.- Z przyjemnoÅ›ciÄ… wysÅ‚uchaÅ‚em opowieÅ›cipanny St.John.- Może lepiej poszukam Liata.- Olivia zarumieniÅ‚asiÄ™, zakÅ‚opotana.- ProszÄ™ siÄ™ o niego nie martwić.Zwietnie siÄ™ bawi.Robi to, o czym wÅ‚aÅ›nie pani mówiÅ‚a: szuka motyli.W naszym ogrodzie nie ma bagien - dodaÅ‚ z lekkimuÅ›miechem.OdwróciÅ‚ siÄ™ do brata.- Jak siÄ™ dziÅ› czujesz?Dobrze spaÅ‚eÅ›? Bennett przytaknÄ…Å‚.- Tak myÅ›laÅ‚em.Od Å›wieżego powietrza nabraÅ‚eÅ› ko­lorów.MyÅ›lisz, że królowi spodoba siÄ™ nasz ogród?Bennett ponownie przytaknÄ…Å‚.Olivia baczniej przyjrzaÅ‚a siÄ™ swojemu chlebodawcy.Jeszcze nigdy w towarzystwie brata nie byÅ‚ taki spokojnyi pogodny.- Poszukam Liata i sama siÄ™ przekonam, czy nic musiÄ™ nie staÅ‚o - rzekÅ‚a, podnoszÄ…c siÄ™ z miejsca.- PójdÄ™ z paniÄ…, panno St.John - oÅ›wiadczyÅ‚ Quenton.- KazaÅ‚em podać herbatÄ™ na dworze.Pani Thornton nie­bawem jÄ… przyniesie.Nie czekajcie na nas - zwróciÅ‚ siÄ™do Minervy i Bennetta.- Wiem, że mój brat lubi gorÄ…cÄ…herbatÄ™.- Tak, jaÅ›nie panie.Oni również zauważyli dobry humor lorda Stamforda.Odprowadzili go wzrokiem, gdy wraz z Thorem u nogiodchodziÅ‚ w towarzystwie Olivii.- ChÅ‚opiec jest tam.W ogrodzie różanym.Rysuje ko­lejnego motyla - powiedziaÅ‚ Quenton.Olivia uÅ›miechnęła siÄ™, widzÄ…c, jak ochoczo jej pod­opieczny macha ołówkiem.Pies podszedÅ‚ do chÅ‚opca.Liat pogÅ‚askaÅ‚ go, po czymznów zabraÅ‚ siÄ™ do pracy.Quenton poprowadziÅ‚ OliviÄ™ ku kamiennej Å‚awce.- Zaczekajmy tu, aż chÅ‚opiec skoÅ„czy rysować.StaÅ‚, póki nie usiadÅ‚a, a potem zajÄ…Å‚ miejsce koÅ‚o niej.SÅ‚oÅ„ce przeÅ›wiecaÅ‚o przez gaÅ‚Ä™zie nad ich gÅ‚owami, rzu- cajÄ…c koronkowe wzory na spódnicÄ™ Olivii, która skrom­nie zÅ‚ożyÅ‚a rÄ™ce na kolanach.Kosmyk wÅ‚osów wysunÄ…Å‚siÄ™ z ciasnego wÄ™zÅ‚a, muskajÄ…c policzek dziewczyny.- PaÅ„ski brat z niecierpliwoÅ›ciÄ… wyczekuje króla -rzekÅ‚a.- SkÄ…d pani wie?- CzujÄ™, że jest podniecony.Ma silne rumieÅ„ce, a oczyżywsze niż kiedykolwiek.- ChciaÅ‚bym, by braÅ‚ udziaÅ‚ we wszystkich zajÄ™ciachkróla, ale może siÄ™ to okazać kÅ‚opotliwe.ZwÅ‚aszcza jeżeliKarol bÄ™dzie chciaÅ‚ udać siÄ™ na polowanie.- Och.- Bezwiednie dotknęła jego ramienia.- Niemoże pan zostawić Bennetta.ByÅ‚by bardzo nieszczęśliwy.PrzykryÅ‚ rÄ™kÄ… jej dÅ‚oÅ„.- MyÅ›li pani, że o tym nie wiem? Za nic w Å›wiecie niechcÄ™ robić mu przykroÅ›ci.Ale ta wizyta wymaga tyle za­chodu, że nie jestem pewien, czy bÄ™dziemy mogli przy­dzielić stajennego tylko do noszenia Bennetta.A samo po­lowanie, zwÅ‚aszcza z monarchÄ… tak peÅ‚nym wigoru jakKarol, może okazać siÄ™ zbyt wyczerpujÄ…ce dla mego sÅ‚a­bowitego brata.- ZniżyÅ‚ gÅ‚os: - Nie zniósÅ‚bym, gdybyznowu staÅ‚ siÄ™ bladym, zmarniaÅ‚ym cieniem.- Nie dopuÅ›cimy do tego.- Gdy tylko Quenton odsÅ‚a­niaÅ‚ czuÅ‚Ä… stronÄ™ swojej natury, serce Olivii topniaÅ‚o.UÅ›cisnęła mu rÄ™kÄ™.- Musimy znalezć sposób.- Spoj­rzaÅ‚a na wóz z sianem, toczÄ…cy siÄ™ po odlegÅ‚ym wzgórzu.- OczywiÅ›cie.Tu mamy odpowiedz.PobiegÅ‚ za jej spojrzeniem i prychnÄ…Å‚ z dezaprobatÄ…. - MyÅ›li pani, że wiózÅ‚bym brata drabiniastym wozemprzy królu?- Czy ktoÅ› w wiosce nie mógÅ‚by zrobić mniejszegowozu, na miarÄ™ Bennetta? Gdyby koÅ‚a byÅ‚y mniejsze, pa­robek mógÅ‚by go ciÄ…gnąć bez wiÄ™kszego wysiÅ‚ku.WidziaÅ‚a, że Quenton zaczyna siÄ™ nad tym zastanawiać.- Musi być na tyle gÅ‚Ä™boki, żeby paÅ„ski brat mógÅ‚ siÄ™oprzeć i odpocząć, gdy poczuje siÄ™ zmÄ™czony.I na tyle du­Å¼y, by zmieÅ›ciÅ‚o siÄ™ w nim jakieÅ› posÅ‚anie, może pled, po­duszka pod gÅ‚owÄ™.- Taak.- ZmrużyÅ‚ oczy, namyÅ›lajÄ…c siÄ™.- A skorojuż jesteÅ›my przy tym, przydaÅ‚by siÄ™ też fotel na kółkachdo domu.- Och, tak! - W zapale zapomniaÅ‚a o formach.- Quen-tonie, pomyÅ›l, jakie daÅ‚oby mu to poczucie wolnoÅ›ci.I ileradoÅ›ci!Przez parÄ™ sekund wpatrywaÅ‚ siÄ™ w niÄ… w milczeniu.- Powtórz to jeszcze raz - zażądaÅ‚.- PowiedziaÅ‚am, że daÅ‚oby mu to poczucie.- Nie, to, co powiedziaÅ‚aÅ› wczeÅ›niej.SpojrzaÅ‚a na niego skonsternowana.- OdezwaÅ‚aÅ› siÄ™ do mnie po imieniu.- Doprawdy? ProszÄ™ o wybaczenie.- Olivio - poÅ‚ożyÅ‚ palec na jej ustach, by przerwaćprzeprosiny - powtórz to jeszcze raz.Powiedz moje imiÄ™OszoÅ‚omiona, zaczerpnęła tchu, po czym wyszeptaÅ‚a.- Quentonie.- Jeszcze raz.ProszÄ™. - Quentonie - powtórzyÅ‚a drżącym gÅ‚osem.Przez dÅ‚ugÄ… chwilÄ™ patrzyÅ‚ jej w oczy.Potem odgarnÄ…Å‚kosmyk z policzka, przesuwajÄ…c przez palce jedwabistepasma.GÅ‚adzÄ…c jÄ… po policzku, pochyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ i zbliżyÅ‚wargi do jej ust.- Czy wiesz, jak bardzo staÅ‚aÅ› mi siÄ™ droga?BaÅ‚a siÄ™ odezwać.BaÅ‚a siÄ™ nawet oddychać, by nie ze­psuć tej chwili.- MuszÄ™ ciÄ™ pocaÅ‚ować, Olivio.PochyliÅ‚ siÄ™ i musnÄ…Å‚ wargami jej usta.Palcami bÅ‚Ä…­dziÅ‚ po jej wÅ‚osach.ZarzuciÅ‚a mu rÄ™ce na szyjÄ™ i odwza­jemniÅ‚a pocaÅ‚unek z żarliwoÅ›ciÄ…, która zaskoczyÅ‚a ichoboje.GwaÅ‚townie przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie.Pod jej sukienkÄ…wyczuwaÅ‚ jÄ™drne piersi, napierajÄ…ce na jego tors.Przesu­nÄ…Å‚ po nich rÄ™kami, pieszczÄ…c miÄ™kkie zagÅ‚Ä™bienia, mu­skajÄ…c już zesztywniaÅ‚e sutki.UsiÅ‚owaÅ‚a siÄ™ od niego oderwać.PocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… jeszczenamiÄ™tniej i pogÅ‚adziÅ‚ po plecach.Gdy poczuÅ‚, że przy­wiera do niego, opuÅ›ciÅ‚ rÄ™ce na jej krÄ…gÅ‚e biodra.- Quentonie.- PodniosÅ‚a ku niemu oczy.- Ciii.Jeszcze chwileczkÄ™.CaÅ‚owaÅ‚ jej skroÅ„, policzki, czubek nosa.ObcaÅ‚owywaÅ‚liniÄ™ jej ust i kÄ…ciki warg, aż Olivia, niezdolna opierać siÄ™dÅ‚użej, rozchyliÅ‚a usta i pocaÅ‚owali siÄ™ znowu.Z jÄ™kiemzwarli siÄ™ w uÅ›cisku peÅ‚nym namiÄ™tnoÅ›ci.- Panno St.John!Na dzwiÄ™k gÅ‚osu Liata oboje zastygli. - ProszÄ™ tu szybko przyjść! - woÅ‚aÅ‚ chÅ‚opiec.- Tochyba mój najlepszy rysunek.- Zaraz.- Olivia z trudem wydobyÅ‚a z siebie gÅ‚os.OddychaÅ‚a tak szybko, że paliÅ‚o jÄ… w gardle.- ZarazprzyjdÄ™, Liacie.SpojrzaÅ‚a na Quentona, który przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej czuj­nie.Po chwili w jego oczach zapaliÅ‚y siÄ™ iskierki we­soÅ‚oÅ›ci.Pochylili ku sobie gÅ‚owy.Olivia usÅ‚yszaÅ‚a stÅ‚umionyÅ›miech.ByÅ‚ to najpiÄ™kniejszy dzwiÄ™k, jaki kiedykolwieksÅ‚yszaÅ‚a.Jego Å›miech byÅ‚ zarazliwy.Po chwili i ona zaÅ›miewaÅ‚asiÄ™ do Å‚ez.WyjÄ…Å‚ chusteczkÄ™ z kieszeni i przyÅ‚ożyÅ‚ jej do oczu.- Kiedy nastÄ™pnym razem ogarnie mnie miÅ‚osne unie­sienie, pamiÄ™taj, żebyÅ›my znalezli bardziej ustronnemiejsce.- PowinniÅ›my być wdziÄ™czni przynajmniej za osÅ‚onÄ™tego drzewa.W przeciwnym razie dalibyÅ›my sÅ‚użbie te­mat do plotek.- Niech sobie plotkujÄ….UwielbiajÄ… to.- PomógÅ‚ jejwstać i razem podeszli do chÅ‚opca.Liat wyciÄ…gnÄ…Å‚ rysunek.- Czy pani zdaniem można to pokazać królowi?- OczywiÅ›cie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl