[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zciśle mówiąc, to jeszcze nie jest noc  zaczął znowu Błotosmętek ponuro, ale dwoje dzieci za-wołało  Idziemy!  i zaczęło się ślizgać po gładkiej powierzchni wzgórza tak szybko, jak im nato pozwalały obolałe nogi.Błotowij ruszył za nimi, wcią\ coś mówiąc, ale teraz, w szalejącejwściekle zadymce, nie usłyszeliby nic, choćby nawet chcieli.A jest pewne, \e nie chcieli.Marzylitylko o kąpieli, łó\kach i o czymś gorącym do picia, a myśl o tym, \e mogą nie zdą\yć i zastaćbramę zamkniętą a\ do jutra, trudna była do zniesienia.Pomimo tego pośpiechu przejście całego płaskiego szczytu dziwnego wzgórza zajęło im wieleczasu.A kiedy ju\ je przeszli, napotkali znowu kamienne półki, po których tym razem musieli zejśćw dół.W końcu jednak stanęli u stóp wzgórza i mogli zobaczyć, jak naprawdę wygląda Harfang.Stał na wysokiej skale i pomimo wielu wie\yc bardziej przypominał jakiś gigantyczny dom ni\zamek.Było oczywiste, \e Aagodne Olbrzymy nie obawiają się \adnego ataku.W zewnętrznychmurach okna widniały zupełnie nisko  rzecz nie do pomyślenia w prawdziwej twierdzy.Było te\wiele dziwnych drzwiczek tu i tam, umo\liwiających wyjście i wejście do zamku bez potrzebyprzechodzenia przez dziedziniec.Podniosło to na duchu Julię i Eustachego.Wielki dom wydawałsię przez to bardziej przyjazny i mniej niedostępny.Z początku przeraziła ich wysokość i stromość skały, ale wkrótce spostrzegli łatwiejszą drogęwiodącą ku bramie.Ale i tak, biorąc pod uwagę to, co dzisiaj przeszli, była to mozolna wspinaczka.Julia prawie opadła z sił.Ostatnie pięćdziesiąt metrów przeszła dzięki pomocy Eustachego iBłotosmętka.Wreszcie stanęli przed bramą zamku.Krata była podniesiona, a wrota stały otworem.Mo\na być nie wiem jak zmęczonym, lecz przejście przez bramę domostwa olbrzymów kosztujejednak zawsze trochę nerwów.I mimo swego braku zaufania do Harfangu to właśnie Błotosmętekwykazał największą odwagę. Idziemy spokojnie  powiedział. Nie sprawiajcie wra\enia przestraszonych, cokolwiek bysię działo.Przychodząc tu, zrobiliśmy najgłupszą rzecz na świecie, ale jeśli ju\ tu JESTEZMY,powinniśmy zachować twarz.Po tych słowach wkroczył w bramę, zatrzymał się pod jej sklepieniem, gdzie echo mogło wzmocnićjego głos, i zawołał tak głośno, jak potrafił: Hej, ho! Odzwierny! Goście szukają noclegu!I czekając na to, aby coś się wydarzyło, zdjął kapelusz i strącił z szerokiego ronda grubą warstwęśniegu. No wiesz  szepnął Eustachy do Julii  mo\e on i jest strasznym jęczyduszą, ale odwagi itupetu mu nie brak. Otworzyły się jakieś drzwi, z których popłynął cudowny blask płonącego kominka, i wyszedłodzwierny.Julia zagryzła mocno wargi, aby nie zapiszczeć ze strachu.Nie był to największy zolbrzymów, to znaczy był zapewne wy\szy od sporej jabłonki, ale jednak nie tak wysoki jak słuptelegraficzny.Miał rudą, szczeciniastą brodę, skórzany kaftan nabijany metalowymi płytkami,tworzącymi coś w rodzaju kolczugi, gołe nogi (bardzo owłosione) i jakieś owijacze na stopach.Pochylił się i wytrzeszczył oczy na Błotosmętka. Jak się nazywają stworzenia takie jak ty?  zapytał.Julia zdobyła się na odwagę i zawołała: Hej, posłuchaj! Pani w Zielonej Sukni pozdrawia króla szlachetnych olbrzymów i przysyła nasdwoje, dzieci z południa, oraz błotowija, ma na imię Błotosmętek, na wasze Zwięto Jesieni.Jeśli niemacie nic przeciwko temu  dodała. Ho, ho!  wykrzyknął odzwierny. To całkiem inna historia.Wejdzcie, mali ludkowie,wejdzcie.Najlepiej będzie, jak wejdziecie do stró\ówki, a ja poślę słówko jego królewskiej mości. Przyglądał się dzieciom z ciekawością. Niebieskie twarze  powiedział. Nigdy niesądziłem, \e mają takie twarze.Jeśli chodzi o mnie, wcale mi to nie przeszkadza.Na pewno wy sami nie widzicie w tym nicdziwnego.Robaczki mają upodobanie w drugich robaczkach, jak to mówią. Nasze twarze są niebieskie z zimna!  wyjaśniła Julia. NAPRAWD nie jesteśmy takiegokoloru. A więc wejdzcie i ogrzejcie się.Wchodzcie, ludziki.Weszli do stró\ówki.Straszliwy łoskot zamykanych za nimi drzwi nie nale\ał do przyjemnych od-głosów, ale zapomnieli o nim od razu, kiedy zobaczyli to, o czym marzyli od czasu ostatniej kolacji kominek! I co za kominek! Płonęło na nim chyba z pięć całych drzew, a \ar bił taki, \e trudnobyło się zbli\yć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl