[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy mogłabym zająć pani jeszcze chwilę?  zapytała z uśmiechem.Zastanawiałam się, czy nie mogłaby pani opowiedzieć mi czegoś więcej o AlisBronwyn. O panience Alis?  powtórzyła niechętnie kobieta. Już powiedziałampani wszystko, co wiem, i naprawdę. Nie pamięta pani nic więcej?  naciskała Greer. Jaką byładziewczynką? Czy było w niej coś niezwykłego? Czy miała jakieś przygody?Ciotka była młodsza od mej matki o wiele lat i nic nie wiedziała o jejdzieciństwie. Hm  mruknęła pani Bowen, wyrywając list z dłoni Greer. Była z niejśliczna dziewuszka.Miała długie czarne włosy i błękitne oczy, jak pani.I byłabardzo grzeczna. Zmarszczyła brwi w zamyśleniu. Przypomniałam sobie,że kiedyś się zgubiła. Zgubiła? Taaak  pokiwała głową gospodyni. Zdołała jakoś czmychnąćopiekunce. Pani Bowen potrząsnęła głową. Szukali jej bez wytchnienia.Wezwano nawet na pomoc ojca naszego księcia i jego ludzi.Przeszukiwalirzekę. Rzekę?236RS  Tak  potwierdziła gospodyni. Był z niej taki mały szkrab.Wszyscybyli przekonani, że wpadła do wody i utonęła. Wielkie nieba! Ale oczywiście nie utonęła! Oczywiście.Jeśli dobrze pamiętam, pobiegła do lasu za parą królików izgubiła się.Kilkanaście godzin pózniej wróciła, cała pokryta brudem, błotem iinnymi paskudztwami.A kiedy ją spytali, w jaki sposób znalazła drogę dodomu, powiedziała coś bardzo dziwnego.Powiedziała, że staruszek wczerwonej pelerynie odprowadził ją na skraj lasu. Staruszek w czerwonej pelerynie  powtórzyła Greer. Czy wie panimoże, kto to był? Duch, panno Fairchild  odparła spokojnie pani Bowen. W holuwisiał portret jej dziadka w stroju kawalerzysty.Panienka Alis twierdziła, że towłaśnie on odprowadził ją do domu, lecz staruszek zmarł kilka lat przed jejnarodzeniem.Jego duch pomógł jej odnalezć drogę. To cud  szepnęła Greer. Właśnie.Naprawdę nic więcej nie pamiętam  powiedziała pani Bowenz uśmiechem. Może powinna pani zapytać księcia? Zwietny pomysł  odparła Greer, zastanawiając się, czy mogłaby jużwrócić do tematu Kendrick.Uśmiechnęła się promiennie do gospodyni. Chyba śnieg przestał padać.Pani Bowen zerknęła przez okno i pokiwała głową. Rzeczywiście.Jeśli panienka nie ma więcej życzeń, to pójdę z listem.Książę wybiera się jutro do Rhayader i zawsze odwozi wtedy korespondencję. Dziękuję  dygnęła Greer.Usiadła za biurkiem i westchnęła.Skoro napisała już do kuzynek, niepozostało jej nic innego, jak marzyć o księciu lub czytać.Otworzyła książkę ohistorii Walii.Gdy ogień zaczął przygasać i w oranżerii zrobiło się chłodno,237RS Greer owinęła się kocem przyniesionym z zielonego pokoju i z uwagą śledziłahistorię przejścia Walijczyków na protestantyzm.Ocknęła się, gdy ciężki tom huknął o podłogę.Najwyrazniej przysnęła.Poderwała się zdumiona i ujrzała księcia w drzwiach oranżerii.Przyglądał jejsię z rękami założonymi za plecy.Na wargi Greer wypłynął rozkoszny uśmiech.Książę zdawał się tym zaskoczony.Jednak po chwili sam też sięuśmiechnął. Nie chciałem ci przeszkadzać. Metodyści ukołysali mnie do snu  rzekła ze skruchą. Czytałamwłaśnie o zmianie wiary i walijskiej Biblii  dodała, zanim dotarło do niej, jakto brzmi. To nie znaczy, że historia mnie nudzi!  wykrzyknęła zpośpiechem. Jest fascynująca. Naturalnie. Książę uśmiechnął się szerzej. Nie zdawałem sobiesprawy, że pasjonujesz się dziejami. Historia Walii bardzo mnie wciągnęła. Doprawdy?Greer pokiwała głową. Mam dziwne poczucie, że jest częścią mnie.Rhodrick przez chwilę patrzył jej w oczy.Greer zerknęła na hortensje iznów się uśmiechnęła. Dziękuję za kwiaty, mój książę.Są przepiękne. Miałem nadzieję, że ożywią ten pokój.Nie mam wprawdzie pojęcia,jakiego są koloru. Są różowe. Aha. Podszedł do sofy i rozejrzał się wokoło. Trochę tu zimno. Nie szkodzi  odparła Greer, wstając. Chłód działa pobudzająco.238RS Książę pokiwał głową. Skoro nie boisz się zimna, chciałbym ci coś pokazać. Naprawdę? Spojrzał za okno. Musimy wyjść na dwór.Niedaleko.Greer niczego bardziej niepragnęła. Pójdę po pelerynę.Mijając księcia, podniosła wzrok i w jego oczach dostrzegła blask, któryczuła także we własnym sercu.239RS Rozdział dwudziesty drugiKsiążę czekał na nią w holu.Miał na sobie tę samą pelerynę, w której jejsię śnił, i kapelusz z futra bobra.U stóp mężczyzny kręciły się psy.Ciemnogranatowy fular świetnie pasował do wyszywanej złotą niciąkamizelki, a z kieszonki wystawał łańcuszek zegarka.Zdaniem Greer książębył nad wyraz wytworny i przystojny.Z uśmiechem wyjął z jej rąk pelerynę iokrył ramiona Greer.Zadrżała z rozkoszy, czując jego dłonie.Podał jej ciepływełniany szal. Włóż to  powiedział, patrząc na smukłą szyję Greer. Nie chciałbym,żebyś się przeziębiła. Dziękuję. Uśmiechnęła się, owijając szyję brązowym szalikiemprzesyconym zapachem wody kolońskiej.Książę wręczył jej czepek podbity futerkiem i mufkę z lisów.Greer zamrugała, zdumiona wyrafinowaną elegancją dodatków. Należą do mojej siostry  rzeki, ruszając ku drzwiom. Na pewno niemiałaby nic przeciwko temu, że je włożysz. Potężna sylwetka księciawypełniła framugę drzwi, gdy przystanął w progu, wyglądając na dziedziniec. Aha  mruknął. Oto i on.Odwrócił się i wyciągnął dłoń ku Greer.Był to prosty, zwyczajny gest,jednak Greer zdawało się, że czekała na niego przez całe życie.Czekała natego właśnie mężczyznę.Wsunęła palce w jego dłoń i rozkoszowała sięciepłem płynącym wzdłuż ręki.Książę poprowadził ją na dziedziniec.Pod stalowoszarym, zmrożonym niebem stał tylko jeden koń.Ogromnyczarny ogier księcia.Greer rozejrzała się wokoło, wydmuchując obłoczki pary. Gdzie Molly?240RS  Pojedziemy niedługim szlakiem, ale dość stromym.Wezmę cię na mojesiodło  oświadczył, zerkając na nią z ukosa. O ile nie masz nic przeciwkotemu.Każda debiutantka zemdlałaby na wieść, że ma jechać z dżentelmenemna grzbiecie bestii, lecz Greer dawno już wyrosła z tych głupich konwenansów.Z radością pokiwała głową i przyjrzała się ogierowi. Czy ma jakieś imię?  zapytała, spoglądając w wielkie czarne oczybestii. Cadfael  odparł łagodnym tonem książę. To po walijsku KsiążęBitwy.Podsadzić cię? A ty? Masz jakieś imię?  zażartowała.Książę chwycił ją w talii ipodsadził na siodło. Rhodrick.Rhodrick William Glendower.Rhodrick.Uśmiechnęła się,gdy wskoczył lekkona siodło.Lewą ręką ujął wodze, a prawą otoczył ją w talii i szepnął: Gotowa?Nie mógł widzieć radosnego uśmiechu, z jakim Greer spoglądała narozciągającą się przed nimi drogę.* * *Wjechali na wąską leśną ścieżkę, którą Rhodrick nie jezdził od wielumiesięcy.Była mocno zarośnięta, ale wciąż przejezdna.Cadfael bez truduwspiął się na strome zbocze, po czym ostrożnie ruszył wąską granią.Wiał tulodowaty wiatr.Rhodrick otulił Greer połami własnej peleryny.Dziewczynaumościła się wygodnie w jego ramionach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl