[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moim zdaniem nie zamierzają zaatakować Jerozolimy ani Tel Awiwu.Taki cel odpo-wiadałby politycznie Tarczy Półksię\yca, ale nie im.Myślę, \e knują coś innego, najprawdo-podobniej przeciwko Stanom, stąd te satelity.Sęk w tym, \e nie wiem jeszcze co.Za szybą kabiny wył wiatr.Aopaty wirnika wybijały regularny rytm.Randi, Jon i Peterzamilkli.- I ci z Tarczy kompletnie nic nie wiedzą o ich planach?  spytała w końcu Randi.- Podsłuchałem parę ich rozmów.Myśl, \e Chambord i Bonnard mogliby zdradzić,nigdy nie przyszła im do głowy.Tak to ju\ z tymi fanatykami jest.Widzą tylko to, co chcąwidzieć.Howell zacisnął rękę na drą\ku.- Względy strategiczne, powiadasz.Chyba masz rację.Ten, na kogo zwalą winę, obe-rwie nie tylko za to, co dotąd zrobili, ale i za to, co planują.Pamiętacie World Trade Center iPentagon? Nasi \ołnierze i naukowcy woleliby uniknąć takiej odpowiedzialności.- Właśnie - rzekł Smith. Chambord wie, \e świat zjednoczy się i teraz wszyscy będąich ścigać, jak kiedyś Bin Ladena.Dlatego potrzebował kozła ofiarnego, wiarygodnego naiw-niaka.Mauritania i Tarcza Półksię\yca znakomicie się do tej roli nadają.Są mało znani, więckto uwierzyłby w ich niewinność, zwłaszcza \e przyłapano by ich na gorącym uczynku - po-zornie, rzecz jasna.Poza tym wszystkie dowody świadczą, \e uprowadzili Chamborda, aChambord chętnie przysięgnie, \e tak w istocie było.A\e jak z nut i wszyscy mu uwierzą.Jate\ mu uwierzyłem.- A co z Teresą? - spytała Randi.- Ona zna prawdę.- Tylko czy całą? Ale wie ju\, kim jest jej ojciec.Tak w ogóle to wie za du\o, coChamborda bardzo niepokoi.Jeśli przyjdzie co do czego, niewykluczone, \e poświęci ją, \ebynie pokrzy\owała mu planów.Albo załatwi to Bonnard.Wezmie sprawy w swoje ręce i bę-dzie po wszystkim.Randi a\ się wzdrygnęła.- Bo\e, własną córkę.- Jest albo fanatykiem, albo człowiekiem niezrównowa\onym psychicznie, bo jak ina-czej wytłumaczysz tę nagłą transformację od znamienitego naukowca do wyrafinowanego ter-rorysty?Howell uwa\nie śledził przesuwające się w dole drogi.- Będziemy musieli przerwać naszą dyskusję - oznajmił.Dolatywali do małego miastanad brzegiem rzeki.- To Macon, granica Burgundii.Ta rzeka to Saone.Spokojna okolica, co?213 Braliśmy tu z Randi paliwo, lecąc w tamtą stronę.Nie było \adnych problemów, więc terazte\ tutaj siądziemy.Nasz ptaszek usycha z pragnienia.- Spojrzał na Jona.- A ty? Kiedyostatni raz jadłeś?- Cholera, nawet nie pamiętam.- W takim razie wezmiemy równie\ coś na ząb.W długich, rozfalowanych cieniach póznego popołudnia Peter posadził śmigłowiec namałym lotnisku.Przedmieścia Bousmelet nad Sekwaną, FrancjaEmile Chambord odchylił się w fotelu i przeciągnął.Kamienne ściany, złowieszcza śre-dniowieczna broń, zakurzone rycerskie zbroje, wysoki sufit - w komnacie było ponuro, choćna podłodze le\ał gruby berbe-ryjski dywan, a lampy rzucały ciepłe światło.Pracował w zbro-jowni z własnego wyboru.Nie było okien, miał więc mo\liwość pełnej koncentracji, a myśli oTeresie szybko od siebie odpędzał.Z uwielbieniem w oczach popatrzył na stojący na długim stole komputer.Chocia\ po-dobał mu się ka\dy szczegół, najbardziej podziwiał jego szybkość i moc.Zamiast rozwiązy-wać problemy sekwencyjnie, jak największe i najszybsze komputery silikonowe, rozwiązywałje symultanicz-nie.Z cybernetycznego punktu widzenia najszybsze komputery silikonowe by-ły bardzo, ale to bardzo powolne, choć du\o szybsze od ludzkiego umysłu.Ale najszybszymze wszystkich był komputer molekularny, którego mo\liwości przekraczały granicę wyobraz-ni.Jego sercem był \el, specjalnie sprokurowana sekwencja DNA pomysłu i produkcjiChamborda.Spiralnie skręcony łańcuch DNA, obecny w ka\dej \ywej komórce, chemicznapodstawa wszelkiego \ycia, stał się dla Chamborda malarską paletą, skutkiem czego nieroz-wiązywalne dotąd problemy, jak choćby sztuczna inteligencja, zło\one sieci komputerowe,autostrady informacyjne, skomplikowane gry - choćby trójwymiarowe szachy, w które graćnie mogły nawet najpotę\niejsze komputery silikonowe - dla tej cudownej maszyny przestałybyć problemami.Ostatecznie chodziło jedynie o dokonanie wyboru konkretnej ście\ki spo-śród miliardów innych ście\ek.Fascynujące było równie\ to, \e wykorzystując ledwie setną część swojej mocy, wy-twór jego genialnego umysłu potrafił nieustannie zmieniać to\samość.Zapora,  ścianaogniowa", za którą się chronił, zmieniała kody dostępu tak szybko, \e \aden standardowykomputer nie potrafił ich złamać.Innymi słowy ciągle  ewoluował", a im częściej go u\ywa-no, tym ewolucja przebiegała szybciej.Chambord uśmiechnął się w zimnej komnacie, przy-pomniawszy sobie pierwszy obraz, jaki ujrzał w swej wyobrazni, gdy to przewidział.Jegoprototyp przypominał Borga z amerykańskiego serialu Star Trek, komputer, który ustawicznieewoluował w poszukiwaniu obrony przed kolejnym nieprzyjacielskim atakiem.A teraz onu\ywał nieustannie uczącej się maszyny do odparcia ataku najbardziej podstępnego zewszystkich: ataku na duszę Francji.Dla inspiracji spojrzał na reprodukcję pięknego obrazu nad biurkiem, a potem z nowądeterminacją podjął poszukiwania tropów, które mogłyby zaprowadzić go do kryjówkiMarty'ego Zellerbacha.Bez trudu wszedł do jego domowego komputera w Waszyngtonie i wciągu kilku sekund pokonał wszystkie wyrafinowane zabezpieczenia.Niestety, poniewa\ odchwili zamachu na Instytut Pasteura Marty tam nie zaglądał, nie znalazł nic, co naprowadzi-łoby go na ślad.Rozczarowany zostawił mu mały  upominek" i zaczął z innej beczki.Znał nazwę jego banku, więc wystarczyło tylko sprawdzić historię rachunku.I znowupudło: od wielu dni rachunek nie uległ zmianie.Chambord myślał przez chwilę i nagle.Takjest! Karta kredytowa.214 Gdy na ekranie ukazała się lista zakupów, rozbłysły mu oczy, a jego surową twarz roz-jaśnił uśmiech [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl