[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czasem moglemich pocieszyc.Ale wiekszosc z nich czula sie po prostu samotna.Po prostu! Wiedzialem, co to dla nichznaczy.Taka samotnosc to przeklenstwo.Potrzebowali mnie; bylem dla nich kims waznym iprzypuszczam, ze.brakuje mi ich. - Ale to w najmniejszym stopniu nie tlumaczy twego snu.-Lekarz zamyslil sie.- Moze on nie mawytlumaczenia.Straciles przyjaciól, uzdolnienia, te twoje wlasciwosci, które czynily cie wyjatkowym.Ateraz obawiasz sie, ze mozesz utracic swoja meskosc.Harry zwezil powieki i skupil sie.Przeszyl Bettleya wzrokiem.- Wyjasnij to.- A czy to nie jest oczywiste? Bezcielesna kobieca istota - martwa rzecz - pozera to, co czyni ciebiemezczyzna.Ona byla twoim lekiem.Jej wampirza natura wziela sie z twoich przeszlych doswiadczen.Nie lubisz tego stanu normalnosci, i im dluzej musisz go znosic, tym bardziej sie boisz.Wszystko wiazesie z twoja przeszloscia, Harry.To, co dotad utraciles sprawia, ze boisz sie utracic cokolwiek jeszcze.Straciles matke, kiedy byles dzieckiem, straciles zone i dziecko w jakims nieosiagalnym miejscu, stracilestak wielu przyjaciól, i nawet wlasne cialo! A w koncu, utraciles swe uzdolnienia.Koniec ze wstegaMobiusa, koniec rozmów ze zmarlymi, koniec z nekroskopem.Harry zmarszczyl czolo.- To co powiedziales o wampirach, przypomnialo mi o czyms - powiedzial.- A nawet o kilku rzeczach.- No, dalej - ponaglil go Bettley.- Musze troche sie cofnac - podjal Harry - do czasów, kiedy bylem dzieciakiem.Juz w szkoleodkrylem, ze jestem nekroskopem.Nie lubilem tego specjalnie.Miewalem zawroty glowy, a nawetpowazniejsze dolegliwosci.To znaczy, ze to przyszlo do mnie w sposób naturalny.Ale jeszcze wczesniejja.no, widzialem rzeczy.Bettley byl empata.Teraz docieralo do niego cos z tego, co czul Harry.Podejrzewal, ze stanie sie coswaznego.Spojrzal na wskaznik po swojej stronie biurka: palil sie, a wiec tasma biegla.- Jakie rzeczy? - zapytal, kryjac niecierpliwosc.- Bylem dzieckiem, kiedy mój ojczym zabil moja matke - odpowiedzial tamten.- Morderstwaoczywiscie nie widzialem na wlasne oczy.Nie moglem tez zrekonstruowac tego zdarzenia z przypadkiemposlyszanych rozmów, poniewaz relacja Szukszina - nieprawdziwa - zostala powszechnie uznana.Niktgo nie podejrzewal o to zabójstwo - z wyjatkiem mnie.Ujrzalem wszystko we snie, który wówczasczesto powracal: on trzymajacy ja pod lodem, dopóki prad jej nie poniesie.I widzialem pierscien na jegopalcu: oko kota wtopione w gruba, zlota obraczke.Pietnascie lat pózniej wrócilem w tamto miejsce.- Ale byles nekroskopem i odczytales to z umyslu swej niezyjacej matki, nieprawdaz? - Bettley poczulmrowienie w krzyzu.Harry pokrecil glowa.- Nie, poniewaz nawiedzil mnie ten koszmar na dlugo przed tym, zanim po raz pierwszy swiadomierozmawialem ze zmarlymi.Czy wiesz, ze moja matka byla medium i jej matka tez? Moze cos po nichprzejalem.Ale skoro tylko mój talent - talent nekroskopa - rozwinal sie, reszta zdolnosci zostalazepchnieta, zatracona.- A teraz myslisz, ze to wszystko ma jakis zwiazek z tym najnowszym snem?- Wiesz przeciez, ze czlowiek niewidomy czesto rozwija rodzaj szóstego zmyslu? A ludzie kalecy od urodzenia nadrabiaja swoje przyrodzone braki w inny sposób?- Oczywiscie - odparl doktor.Niektórzy z najwiekszych muzyków swiata byli glusi albo slepi.Ale co.?- Tu strzelil palcami.-Rozumiem.Myslisz, ze utrata innych uzdolnien sprawila, ze ten.ten, który zanikl,pojawil sie od nowa.Czy tak?- Moze - pokiwal glowa - moze.Tyle tylko, ze teraz nie widze juz rzeczy z przeszlosci, lecz zprzyszlosci.Ale niewyraznie, bezksztaltnie.Chyba ze w snach.- Jasnowidz, oto, czym, jak sadzisz, sie stajesz? Jednakze, co to ma wspólnego z wampirami, Harry? -Bettley zmarszczyl czolo.- To byl mój sen - odpowiedzial tamten - cos o czym zapomnialem albo nie chcialem pamietac, zanim tymi tego nie przyblizyles.Ale teraz pamietam wyraznie.Wiecej, widze to wyraznie.- Dalej.- Taki drobiazg - odrzekl Keogh.- Ale najlepiej, jak wyciagniemy to na swiatlo dzienne, prawda?- Byc moze.- Zamyslil sie.- Widzialem czerwone nitki.Szkarlatne nitki zycia wampirów! - dodalgwaltownie.- We snie? - Bettley drzal, gesia skórka pokryla jego plecy i ramiona.- W zielonych paskach swiatla rzucanych przez szczeliny zaluzji.Paski na jej brzuchu i udach, przezmoment, zanim ten piekielny stwór przywarl do mnie.Szmaragdowe, zielonkawe.Kiedy moja krewzaczela bryzgac, zmienily sie w czerwone.Czerwone linie przeplywajace przez jej cialo w zamglonaprzeszlosc, a takze w przyszlosc.Skrecone, czerwone nitki pomiedzy blekitnymi nicmi zycia ludzkiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl