[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tej nocy jednak nie śniły mu się koszmary.Zdawało mu się, że jest jednym zczerwonych punkcików krążących nad stadionem.Unosił się nad Pragą i rozświetlał fale Wisły, gdyusłyszał dzwięk telefonu.Wtedy czerwony punkcik runął w dół i znikł w czeluściach gigantycznej budowli. 17Musimy być cierpliwi - warknął Karloff.- O to ci chodziło? No to doczekaliśmy się.Heinz wpatrywał się w skulone na ziemi ciało.W migającym świetle policyjnych latarek dostrzegłzdarte zelówki butów.Ręce ofiary były rozrzucone na boki i ginęły w kępkach trawy.W swoim życiuczęsto widział ofiary wczepione palcami w ziemię tak, jakby kurczowo chwytały się życia.W tymwypadku było jednak inaczej.Nie musiał zbliżać się do ciała, by wiedzieć, że obie ręcezamordowanego kończą się w okolicy nadgarstków.Spojrzał na zegarek.Była czwarta nad ranem.Czwarta nad ranem i nie kończył się grudzień jak wpiosence Leonarda Cohena.Było znacznie gorzej.W chłodną pazdziernikową noc, która nie chciałaustąpić, siąpił deszcz, systematycznie zacierając wszelkie ślady.Komisarz patrzył na gorączkową pracę policyjnych techników, którzy w białych uniformachprzypominali zjawy.Wygrodzony obszar podzielono na sektory.Każdy z nich przeczesywany byłprzez dwóch ludzi.Technikowi towarzyszył policjant z dochodzeniówki.Ponad dwadzieścia osóbpostawiono tej nocy na nogi.Heinz nie liczył tych, którzy zabezpieczali miejsce przed ewentualnymiamatorami mocnych wrażeń.Już ta liczba zaangażowanych osób podkreślała rangę śledztwa.Policyjne wozy rozstawione wzdłuż ulicy Grochowskiej pulsowały na niebiesko.Neon z napisem King Cross , zwykle rozświetlający okolicę, tej nocy był przepalony.Dzwięk telefonu o trzeciej nad ranem był równie przyjemny jak kontakt dentystycznego wiertła zodsłoniętym nerwem.Zapamiętał tylko adres: King Cross, Jubilerska, róg Grochowskiej.Wiedział,gdzie to jest.Półprzytomny, zaczął się ubierać.Nawet nie umyłzębów.Zionął piwem.Miał to gdzieś.Zimne krople spływały mu po twarzy.Czuł, że ma przemoczone buty iże boli go głowa.Niewiele różnił się w tej chwili od kloszarda leżącego na ziemi.Poza tym, żenależał do żywych.I że trzymał zmarznięte dłonie w kieszeniach kurtki.%7łe nie odciął ich żadenpsychopata.W najgorszym razie dopadnie je zespół Raynauda.Ciało znalazł student czekający na nocny autobus.Postanowił się odlać w pobliskich krzakach.Niepo raz pierwszy to mu się w tym miejscu zdarzało.Wcześniej natknął się na mamroczącego żula,więc tym razem poszedł dalej niż zwykle.Minął kanałek oddzielający garaże i sklepy od resztyterenu.Najpierw zobaczył foliową torbę z butelkami po piwie.Rozejrzał się.Gdy dostrzegł ciało, pomyślał, że to jakiś metyl.Noc deszczowa, ale jeszcze ciepła,nic mu nie będzie.Zostawi go, nie będzie budził.Coś jednak nie dawało mu spokoju.Podszedł bliżej i chwycił pijaka za rękę.A wtedy.Wtedy.- Chłopak nerwowo przełykałślinę, nie mogąc skończyć zdania.Zgłoszenie przyjęto o drugiej trzydzieści.Pierwszy radiowózpojawił się dziesięć minut pózniej. No to doczekaliśmy się.Heinz oddalił się od ekipy.Stuknął butem o krawężnik, by strzepać błoto, i popatrzył na ciąg małychsklepów po drugiej stronie ulicy.Na jednej z reklam zachęcających do kupna rowerów ujrzałStanisława Królaka.Na czarno-białej fotografii twarz kolarza finiszującego na stadionie wykrzywiałgrymas wysiłku.Chętnie bym się z tobą zamienił, pomyślał Heinz.Ciekawe, co byś zrobił na moim miejscu? Stało się to szybciej, niż się spodziewali.Na pierwszy rzutoka było widać, że morderca zmodyfikował sposób działania.Przede wszystkim zmienił miejsce.Widocznie uznał, że kolejny atak w kanałach ciepłowniczych może być obarczony zbyt dużymryzykiem.Co prawda, to prawda.W strategicznych miejscach na %7łeraniu, Siekierkach i wKawęczynie kręciło się kilku tajniaków w śmierdzących ciuchach, którzy klęli na przydzieloną imrobotę.Tak czy inaczej, zabójca nie wybrał tym razem odludnego miejsca, mogli więc znalezć sięjacyś świadkowie.Może przynajmniej komuś coś się przypomni albo skojarzy.Policjanci przesłuchiwali mamroczącego żuła, ale równie dobrze mogliby rozmawiać z butelkądenaturatu.Inni udali się do pobliskiego ośrodka o wdzięcznej nazwie Turysta przy sąsiadującej zmiejscem zabójstwa ulicy Kokoryczki.W ośrodku tym, w blachopodobnych, przeżartych korozjąpudełkach, koczowali Rumuni i jak określił to jeden z policjantów, alternatywni ekolodzy: Józek Puszka , Heniek  Tektura i inni zbieracze surowców do recyklingu.Niewykluczone, że zabitynurek był częścią tej wesołej brygady.Wiele wskazywało na to, że tym razem policjantom sięposzczęści.Nawet jeśli nie ustalą personaliów ofiary, czegoś dowiedzą się na jej temat.Zdobędąjakiś punkt zaczepienia.WTuryście szykuje się dziś niespokojny poranek.Po drugie Doktor Zmierć najwyrazniej popełnił błąd.Nobody's perfect.Nawet ty, sukinsynu,pomyślał komisarz.Coś tym razem poszło nie tak.Wskazywały na to wstępne oględziny miejsca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl